Helgen

349 25 16
                                    

  Shiro ocknęła się. Siedziała w wozie razem z trójką gromowładnych, a za nimi jechał drugi powóz. Obok nich konno jechało dwóch cesarskich. Miała związane ręce. Oczywiście mogła się uwolnić w więzów, ale i tak nie miałaby jak uciec.
  Zbliżali się do kamiennego muru okalającego twierdzę. Dziewczyna dokładnie wiedziała, co to za miejsce. Nazywało się Helgen. Mało tam się działo. Shiro kiedyś tu była. Miała za zadanie ukraść jakieś plany, czy coś.
  Powóz wjechał do twierdzy i skręcił w lewo. Po prawej stronie na koniach siedzieli generał Tulius i elfy wysokiego rodu w strojach Thalmoru.
  Thalmorczycy - pomyślała z niezadowoleniem Shiro. - Już mniej podłe są deadry. 
  Wozy zatrzymał się pomiędzy wysoką wieżą, a placem, na którym już czekał kat i kapłanka.
  - Wyłazić leniwe gnidy! - krzyknął wrogo jeden z cesarskich strażników.
  Wszyscy po kolei zeszli z wozów i ustawili się w dwie kolejki do cesarskich z listami. Dziewczyna spojrzała na drugi ogonek. Stało tam dwóch chłopaków w obdartych, więziennych ubiorach, jeden w kirsie gromowładnych i jeden w szacie, jakie noszą jarlowie, i z zasłoniętymi ustami. Shiro od razu rozpoznała tego ostatniego. Był to jarl Wichrowego Tronu. Sam wielki Ulfrik Gromowładny.
  - Lokir z Rorikstead - zawołał cesarski z drugiej kolejki.
  - To pomyłka! Nie jestem buntownikiem! - krzyczał szatyn w podartym ubraniu. Zaczął biec w stronę bramy. - Nie zabijesz mnie!
  - Łucznicy! - wykrzyknęła generał, która stała obok gościa z listą z drugiej kolejki.
  W następnej chwili szatyn oberwał strzałą, która przeszyła jego klatkę piersiową na wylot. Gość upadł na ziemię, którą przyzdobiła jego szkarłatna krew.
  - Ktoś jeszcze myśli o ucieczce? - spytała z wyższością kobieta.
  Lepiej jednak zostać ściętym, niż zostać zapamiętanym jako "ten tchórz, co próbował uciec" - myślała dziewczyna.
  - Shiro z Pękniny! - usłyszała swoje imię dziewczyna.
  - To ja - podeszła do gościa z listą, który chyba ją odhaczył.
  - Generale. Nie ma go na liście - usłyszała dziewczyna obok siebie. Był jakiś problem z drugim gościem w podartym stroju.
  - Nie obchodzi mnie to! Idzie z resztą - odpowiedziała generał.
  - Tak jest, generale - powiedział. - Przykro mi, więźniu. Przynajmniej zginiesz na ojczystej ziemi.
  - Rusz się! - popchnął Shiro strażnik. Cudem nie upadła.
  Wszyscy ustawili się na placu. Kapłanka zaczęła odprawiać ostatnie obrzędy, ale jeden z gromowładnych zgłosił się jako ochotnik na pierwszą osobę, którą zetną. Dziewczyna zaczęła się gorączkowo rozglądać. Nawet gdyby minęła straż i dorwała się do koni i tak łucznicy zdjęli by ją w trzy sekundy.
  Nagle do ich uszu doszedł dźwięk przypominający ryk jakiegoś dużego zwierzęcia. Wszyscy odwrócili wzrok w stronę gór, z których dochodził dźwięk.
  - Co to? - ktoś spytał.
  - To nic. Bierzcie następnego więźnia - zarządała generał.
  Obiecuje, że będę ją nawiedzać po śmierci - pomyślała Shiro.
  - Twoja kolej więźniu - powiedział do Shiro cesarski, który czytał drugą listę. Był inny niż wszyscy. W jego głosie można było dostrzec współczucie.
  Shiro podeszła do kata. Serce waliło jej, tak jakby miało zaraz wyskoczyć i zatańczyć makarene. Dziewczyna przyłożyła głowę do zimnego, szarego, zakrwawionego kamienia. Patrzyła prosto na kata. Zauważyła, że ma całe białe prawe oko. Wyglądał na bezlitosnego. Nad nim widziała kamienną wieżę, a jeszcze wyżej błękitne niebo, które przysłaniały pojedyńcze chmurki.
  Kat wziął zamach i wtedy... zaatakował smok!!! Wielki, o czarnych jak noc łuskach, kłach ostrych niczym deadryczny sztylet i oczach czerwonych jak krew. Wylądował na wieży obok placu, przez co ziemia się zatrzęsła, a kat zachwiał się. Z paszczy przerośniętego jaszczura wydobył się grzmot, a niebo stało się czerwone i zaczęły spadać z niego płonące skały. Shiro wykorzystała chwilę i szybko rozwiązała linę krępującą jej ręce. Zajęło jej to kilka sekund. Od razu szybko wstała i już miała uciekać, kiedy kat załapał ją za nadgarstek.
  - Puszczaj! - krzyknęła dziewczyna szarpiąc się.
  Mężczyzna wyją miecz i już miał ją dźgnąć, kiedy nagle ktoś za nim jednym ruchem ostrza odciął mu głowę. Shiro upadła. Spojrzała na ciało faceta, z którego tryskała krew, a potem do góry, na swojego wybawce. Był to ten chłopak w podartym ubraniu. Jego oczy z żółtych zrobiły się brązowe. Wyglądał na równie wystraszonego, co Shiro. Patrzyli sobie prosto w oczy. Po chwili chłopak wyciągnął rękę do dziewczyny, żeby pomóc jej wstać. Złapała go za dłoń, a on przyciągnął ją do siebie.
  - Dzięki - powiedziała cicho, a on odpowiedział lekkim uśmiechem.
  Mimo szalejącego wokół chaosu, ta chwila wydała się dla niej spokojna i beztroska. Chłopak nie wyglądał na kogoś kto by chciał zabić ją tylko dlatego, że może mieć coś przy sobie. Wydawał się być miły. Miał ciemnobrązowe włosy, tego samego koloru oczy i piękny uśmiech. Był wysoki i szczupły.
  - Uważaj! - krzyknął nagle i odepchnął Shiro. W miejscu, w którym przed chwilą stała, spadła wieża. Gdyby nie on, dziewczyne by przygniotło.
  Shiro bez zastanowienia pobiegła w stronę koni. Szybko dosiadła pierwszego lepszego i ruszyła galopem w stronę bramy, a przynajmniej tego co z niej zostało. Jechała jak najszybciej mogła. Gdy znalazła się zdala od twierdzy, odwróciła się w jej stronę. Wielka czarna sylwetka ziejąca ogniem pustoszyła miejsce, którym jeszcze godzine temu było Helgen.
  - Dziękuję - wyszeptała Shiro i popędziła dalej na swym koniu. W głębi duszy miała nadzieję, że chłopak przeżył i jeszcze go spotka.

  Hej, hej. A oto początek mojej histori ze skyrim! Moja postać skupi się bardziej na czymś innym niż bycie dovahkiinem i Alduinie, chociaż może i o tym zrobię. Jeśli się spodobało to zostaw gwiazdkę, a jeśli napotkałeś/aś jakieś błędy ortograficzne to najmocniej przepraszam, ale idealna nie jestem. A teraz żegnam was smoczki i do zobaczenia, cześć.

Skyrim - Moja HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz