9:56
Na ulicy Halsey nie ma nikogo. Ciemność spowija każdy koksownik i każdą uliczkę. Śnieżno biały księżyc oświetla brudną jezdnie i niedziałającą sygnalizacje. Minutę później na ulicę wytacza się ledwo widoczny czarny mercedes. Ze środka na zewnątrz wydobywa się przygłuszona muzyka.Jest to nagranie z koncertu Jimiego Hendrixa w Miami Pop. Leci właśnie solo gitarowe. Mercedes toczy się ulicą i wraz z przebytą drogą coraz bardziej napełnia muzyką miejsca które mija.Każde drzwi zostawia przeniknione ciszą a jednak wypędza z nich czerń i szarość. Samochód toczy się do końca ulicy po czym skręca w Bedford. Samochodem kieruje nie kto inny jak Frankie. Tylko on słucha Jimiego w samochodzie. I tylko on zna się na muzyce. Nils muzyki nie praktykuje.
-To śmieszne. Wybiera się do opery a nawet nie wie co grają.- Zaśmiał się pod nosem Frankie.-A ja muszę sprzątać. Zawsze muszę sprzątać. Jaką byśmy robotę odwalali to zawsze to ja sprzątam cały syf. On chyba nigdy tego nie zrozumie że sprzątanie martwych ciał mnie nie pociąga.-Frankie gadał do siebie cała drogę. Za sobą na tylnym siedzeniu miał łopatę, siekierę i sporą ilość szmat.
Po pewnym czasie równym przesłuchaniu piosenki Foxy lady 2 razy Mercedes wjechał do lasu, skręcił we wnękę pomiędzy dwoma dębami i zaparkował. Franki wyjął kluczyki ze stacyjki. W samochodzie zgasło światło. Zmusiło go to do szukania po omacku schowka i będącej w nim latarki. W końcu gdy latarkę znalazł, wygramolił się na zewnątrz. W lesie temperatura była o parę stopni niższa niż w mieście, a po drugie wjał wiatr. Frankie zaczął się trząść a zęby zaczęły niekontrolowanie o siebie szczęka.
-Nienawidzę października. Brakuje tylko tego żeby zaczął padać śnieg. To naprawdę ułatwiło by sprawę. Wpieprzył bym tego trupa w jakąś zaspę i nikt by się nie kapnął że go zabiliśmy. Aaa...chwilkę...przecież Nils przestrzelił mu głowę. Zapomniał bym o tym. Na śmierć.- W tym momencie Frankie zarechotał ze śmiechu ponieważ jego gra słów zdawała się jemu tak okropnie śmieszna że nie mógł się powstrzymać. To poprawiło mu nastrój. Wyjął łopatę z tylnej kanapy i zamknął drzwi. Otworzył przednie włożył kluczyki do stacyjki i zapalił światła. Przeszedł się na przód samochodu, ocenił na jaką głębokość powinien wykopać dziurę po czym wziął się do roboty. Zajęło mu to niespełna 5 minut. Frankie zawsze był silny. Doskonale pamiętał gdy w osiedlowej paczce to on był Alfą. Nils mu wtedy podlegał. Ale czasy się zmieniły. Bo przecież zamiast mięśni można użyć broni. Dlatego Frankie teraz jest na drugim miejscu. I właśnie dlatego musi otworzyć bagażnik. Bagażnik z Zakrwawionym Henrym. Frankie wepchnął mały guzik na klapie bagażnika. Klapa zaskoczyła i automatycznie podskoczyła do góry. Jego oczom ukazał się przykry obraz Henrego nie zdającego sobie sprawy że nie żyje. Frankie skrzywił się po czym wziął go pod boki i ciągnąć po ziemi przetransportował do dziury.
-Tak jak przypuszczałem. Nie zmieści się. Jak ja tego nie lubię robić.-Frankie pomaszerował do samochodu, otworzył tylne drzwi i wyjął z nich siekierę. Podszedł do rowu i wypowiedział ostatnie słowa do Henrego.
-Oj Henry. Gdybyś za życia trochę schudł to może tak szybko byśmy cię nie złapali a ja teraz nie musiał być cię rozczłonkowywać.- po tych słowach Frankie zamachnął się i po kolei odciął wszystkie kończyny Henremu. Ułożył mu je na brzuchu po czym wziął łopatę i zaczął go zakopywać. W myślach błagał żeby Nils nie rozmyślił się co do miejsca pochówku. Frankie nie lubił przygód z nadgniłymi ciałami. Gdy już zakopał dół była 10:25. Zostało mu mało czasu. Frankie szybko włożył razem łopatę z siekierą do bagażnika i zamknął klapę. Wskoczył do wozu, odpalił silnik i ruszył zostawiając za sobą tumany kurzu. Frankie pomyślał że ruszenie tak samochodem musi dosyć spektakularnie wyglądać podczas dnia. Ale niestety była noc. Franki wcisnął pedał gazu w podłogę. Teraz przejeżdżając przez ulicę zostawiał za sobą tylko zapach palonej gumy. W połowie ulicy Halsey skręcił w lewo w Nostrand. Dojechał do końca ulicy i zaparkował za stojącym Cadilaciem. Była to kawiarnia która nosiła nazwę Frank&Lux. Całodobowa kawiarnia. Ale żaden normalny klient nie siedział tutaj po godzinie 20.
Frankie wysiadł z samochodu. Przez okno kawiarni widział Nilsa. Chciał wejść do kawiarni ale Nils go uprzedził. Otworzył drzwi przed nim. Nils zmierzył go wzrokiem.
-Nie mamy czasu. Wsiadaj do Cadilaca. Ja prowadzę.- Powiedział niespokojnym tonem Nils
-Dobra stary, przepraszam.Śpieszyłem się jak mogłem-
-Nie mam czasu na twoją spowiedź- Powiedział Nils siadając za kółkiem. Frankie usiadł koło niego. Aktualnie , nastroje w samochodzie były napięte. Nie grała muzyka. Nils po prostu jechał przed siebie. Frankie wgapiał się w lusterko. Wyobrażał sobie że to zapętlony film. Ciągle kosze, budynki i latarnie. I tak w kółko. Nużyła go ta wizja więc nie mając nic więcej do czynienia wyjął z paczki w kieszeni camela i włożył do ust. Wyciągnął grzałkę która znajdowała się przy kolanie Nilsa. Odpalił fajkę i odłożył grzałkę. Zaciągnął się pare razy wypuszczając za każdym razem gęsty dym zapełniający cały samochód. Za każdym razem mina Nilsa zmieniała się na coraz to bardziej srogą. Nienawidził gdy ktoś palił a on nie. W końcu, w wyniku stracenia nad sobą kontroli wyjął prawą ręką fajkę z ust Frankiego. Niestety wypadła mu z rąk. Papieros bezwładnie upadł na płaszcz Nilsa.
-Nosz ja pierdole Frankie. Coś ty kurwa narobił !!- wrzasnął Nils.
-Stary, kurwa, nie zwalaj tego na mnie, to nie mi wypadła z rąk
-Zamknij ryj. Wystarczająco mnie dzisiaj wkurwiłeś.-kłócili się jak dzieci za każdym razem. Chociaż, to tak się tylko mówi. W rzeczywistości ich sprzeczki były dosyć niebezpieczne. Nie dla nich samych lecz dla świadków takich sprzeczek. Nils był osobą niezwykle impulsywną. Robił rzeczy bardzo nie planowo. Zawsze później zakładając że planował dany przebieg zdarzeń. Frankie natomiast starał się być nie konfliktowy. Nie wychodziło mu to niestety jeśli chodzi o Nilsa. Na szczęście całą kłótnie rozwiał widok opery. Tabuny ludzi napływały do jej środka. Frankie wykrzywił usta w taki sposób że jego górna warga była podniesiona i lekko wywinięta. Nie lubił przepychanek w miejscach publicznych. Dopiero teraz uświadomił to sobie jak bardzo ich nie lubi. Zaparowali na parkingu za operą. Nils spojrzał na zegarek. 10:43.
-Pamiętasz Frankie o której mieliśmy być pod operą ? hm?- wycedził Nils
-Jak mnie pamięć nie myli to o 10:30
-To ja ci powiem która jest. 10. Ale nie 30. 40. Kurwa i jeszcze 3 minuty.- Nils zaczął krzyczeć
-Spokojnie stary ! To tylko lekkie spóźnienie. Opera się jeszcze nie zaczęła.- Uspokajał go Frankie
-Oj zamknij się ! Wysiadaj i idź już na widownie.
-Wiesz co Nils ? Ja zawsze muszę po tobie sprzątać. A ty kurwa zawsze mi się tak odwdzięczasz. Pierdol się Nils.
-Pierdol się Frank- wrzasnął na Franka trzaskającymi drzwiami.
CZYTASZ
Ravel
Mystery / ThrillerKelly pochodząca z biednej rodziny dostaje tajemniczy list z zaproszeniem do Opery. Nils i Frankie planują spotkać się w operze ze sławnym szefem miejskiej mafii. Dwie różne strony. To samo miejsce i ten sam człowiek. Ravel.