-Muszę znaleźć pracę.- Powiedziałem to zdanie do Ashtona, siedząc u niego w salonie na kanapie, wpychając w tym samym czasie pizze do buzi.
- Co?- Powiedział zdziwiony.- Przecież pracujesz już u Grega i całkiem nieźle Ci idzie. Po za tym dokręcasz mu interes.- Powiedział , patrząc się chytrze, na co tylko prychnąłem. Wiem co miał przez to na myśli, ale ja wcale tak nie uważałem. Nie byłem jakoś szczególnie ładny. O ile ja tak uważałam to reszta społeczności twierdziła na odwrót.
Nie raz jak szedłem z Ashem i obróciła się do nas jakaś dziewczyna, uśmiechając się to ten, dawał mi kuksańca w bok.
Wkurzało mnie to. Nie byłem niczym szczególnym. Byłem tak jak Ash i reszta. Zwykłym chłopakiem w Sydney. No może trochę wzrostem przypominałem wielkoluda, ale i tak byłem chłopakiem.
- Zamknij się.- Powiedziałem, popijając kawałek pizzy colą.- Po prostu chcę mieć więcej kasy.
- Aha.-Powiedział Ashton i usiadł obok mnie na kanapie.- Masz już coś konkretnego?
- Na razie nie.- Powiedziałem, patrząc na niego.- Ciągle szukam.
- Widać mozolnie Ci to idzie.- Mówiąc to wstał.- Mam w pokoju jakąś gazetę z ogłoszeniami. Przyniosę Ci ją. Może tam znajdziesz coś dla siebie, a jeśli nie to zawsze możesz pracować jako chłopak do towarzystwa.- Powiedział, a na jego twarzy , wymalował się typowy "lenny face".
- Pff..ta...Lepiej już idź po tą gazetę i mnie nie denerwuj.- Odpowiedziałem, pokazując mu środkowy palec na co on wystawił język i zniknął za drzwiami. Nie było go dość długo, więc zacząłem się po trochu, urywać kawałki ciasta z jego pizzy. Po takich działaniach zjadłem jeden kawałek. Potem drugi, trzeci i czwart, aż wreszcie całą resztę pizzy.
- Lucasie Robercie Hemmingsie nawet nie wiesz jak trudno było ją znaleźć. Leżała bowiem pod stertą mojej brudnej bielizny. Przy okazji znalazłem żelki węże w jednej z nich...- Powiedział to, wchodząc do pokoju, ale kiedy zobaczył mnie z usmarowaną buzią i pustym kartonem pizzy zaniemówił. - To to..to ja Ci po..pomagam szukać pracy, a-a t-y okradasz mnie z PIZZY! Jak śmiesz! Ty bezczelcu! Matka w domu kultury nie nauczyła.- Mówiąc to, rzucił się na mnie i zaczął okładać mnie gazetą. Musicie wiedzieć, że pizza dla Asha była czymś wielkim, a ja właśnie zjadłam ją całą, nie zostawiając ani kęsa.
- Spokojnie Ash!- Powiedziałem to, wyrywając mu z ręki gazetę.- Lepiej pokaż co masz.AŁ!-Wykrzyknąłem z bólu, bo chłopak walnął mnie w tył głowy.- Za co to?
- Za to, że nie dałeś mi się pobić i za to, że zjadłeś moją pizze. Następnym razem ty kupujesz. I to dwie! DLA MNIE! Będę jadł Ci przed nosem.- Powiedział Irwin i usiadł na kanapie, a nogi, położył na stole na co prychnąłem.
- I to mnie niby matka kultury nie nauczyła.- Powiedziałem kąśliwie.
- Dobra zamknij się Hemmo. Mój dom- moje zasady. Jak Ci się nie podoba to idź do pana Wiesia z pod mostu.- Wskazał na drewniane drzwi.
- No dobra, dobra.- Powiedziałem i otworzyłem gazetę na stronie z ogłoszeniami. - Patrz może ta!- Powiedziałem na ofertę, na której widniała nazwa " Kelnera".
- Nie. Lepiej ta.- Wskazał palcem na napis "Szukamy Hostessy".- Coś dla ciebie. Drinki, babeczki i upojne noce po pracy. - Powiedział rozmarzonym głosem, lecz ja już go nie słuchałem, bo byłem zbyt zajęty szukaniem jakiejś sensownej i dobrej pracy. W ogłoszeniach roiło się od ślusarzy, kelnerek, hosstes, dam do towarzystwa i tak dalej. Już myślałem, że nie znajdę niczego sensownego, lecz moją uwagę przykuło małe ogłoszenie w rogu pomiętej kartki.
- Patrz Irwin! Może to!- Powiedziałem, wskazując na ogłoszenie i czekając na werdykt.
- Niania?- Zapytał kpiąco.
- Nie, bo opiekunka.To może być dobre.- Powiedziałem i zacząłem przegrzebywać kieszenie w poszukiwaniu telefonu.- Podaj mi telefon.
- Serio będziesz dzwonił?- Popatrzył na mnie zdziwionymi oczami. Jednak podał mi telefon. Błyskawicznym ruchem odblokowałem go i wpisałem numer.
- Czemu nie? Praca może być dobrze płatna. Jest lekka i akurat w tych godzinach, kiedy na pracuje w kawiarni. Zrządzenie losu.- Powiedziałem.- Ey. Ostatnia cyfra to 6 czy 5?- Powiedziałem, przybliżając oko do wypłowiałej gazety.
- Daj mi to!- Powiedział, wyrywając ją i powtórzył moje ruchy.- Przecież widać, że 6! Ślepota już Cię bierze na stare lata.- Powiedział, klepiąc mnie po plecach.
- Cicho.- Powiedziałem, marszcząc nos.- Dzwonię.- Powiedziałem na swoje wytłumaczenie.- Nikt nie odbiera. Echhh...- Rzuciłem telefon na łóżko, a twarz schowałem w dłoniach. - Nigdy jej nie znajdę.- Powiedziałem żałośnie, byłem już bowiem wyczerpany przegrzebywaniem ogłoszeń.
- Nie martw się! Na pewno coś znajdziesz.- Powiedział Irwin.- Może akurat ma wyłączony telefon i wiesz.
- Tak wiem.- Powiedziałem.- Dzięki Irwin, że próbujesz mnie pocieszyć.
- Od tego są przyjaciele.- Powiedział.- Ale teraz musisz już iść, bo o siedemnastej idę z Bryana do kina, więc wiesz musisz się usunąć.
- Okey. Czaje aluzje.- Powiedziałem i wyszedłem z pokoju do ganku. Tam ubrałem kurtkę i ją zapiąłem. Na nogi wsunąłem buty i otworzyłem drzwi.- Pa Irwin.- Lecz odpowiedziała mi głucha cisza.
Kiedy wróciłem do domu, usłyszałem od mojej matki typowe kazanie o moich skarpetkach.
- Lucasie! Ile razy mam Ci powtarzać, że skarpetki, zwija się w taką kulkę i wrzuca do kosza na pranie, a nie robi się z nich iluminacki trójkąt w swoim pokoju!- Zbeształa mnie, kiedy wchodziłem do swojego pokoju. Mój brat, Jack, wychylił głowę ze swojego pokoju i popatrzył na mnie współczująco.- No co Jack! Ty też mógłbyś zwijać skarpetki i wrzucać je do kosza na pranie! Po za tym nawet po sobie nie zmywacie! Nie jestem waszą służącą! Nauczcie się wreszcie.- Powiedziała i weszła do łazienki. Na ziemie rzuciła kosz z brudnymi ciuchami i wyszła.- Nie ja dziś nie piorę!
- Typowy bunt matki.- Szepnąłem do Jacka, na co ten zaśmiał się pod nosem.- Będzie nas o to tyrać przez całe wieki.- Powiedziałem to i wszedłem do swojego pokoju, i rzuciłem się na łóżko.
Nudziło mi się. Typowa leniwa sobota. Człowiek nie wie co z sobą zrobić.
I nudziło by mi się tak jeszcze gdyby nie to, że zadzwonił mój telefon. Szybko do niego podbiegłem i chwyciłem go do ręki. Zręcznym ruchem odblokowałem go i odebrałem połączenie. Był to numer prywatny.
- Halo?- Powiedziałem, przykładając telefon do ucha.- Czy mogę wiedzieć kto mówi?
- Tak. Pan do mnie dziś do mnie dzwonił w sprawie jak mniemam ogłoszenia.- Powiedziała zachrypniętym głosem.
-Tak, tak.- Powiedziałem do słuchawki.- Czy to nadal aktualne?
Mamy już 1 rozdział :3
CZYTASZ
Babysitter / L.H
FanfictionLuke ma siedemnaście lat. Luke szuka pracy, chociaż ma już pracę w małej kwiaciarni. Jednak i tak chcę ją znaleźć. Luke nie chodzi do szkoły, bo przerwał naukę. Luke'a rodzina nie jest za bogata ani też za biedna. Jest po prostu przeciętną rodziną...