Poniedziałek, 12:34
- Po proszę bukiet z czerwonych róż.- Powiedział chłopak w schludnym garniturze. Ruchem ręki poprawił jeszcze muszkę i wbił wzrok w doniczkę z kwiatami.
- Zaręczyny?-spytałem i zacząłem dobierać róże do bukietu. Chłopak kiwnął głową i nieśmiało się uśmiechnął.- Jeśli tak to może jeszcze wstążeczką związać?- Chłopak kiwnął energicznie głową, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.
Kiedy wykonałem swoją robotę, wręczyłem bukiet elegancikowi, a ten posłał mi szeroki uśmiech i położył pieniądze na ladzie i wyszedł. Spojrzałem powoli na zegarek i leniwie ziewnąłem. Ten dzień nie mógłby być lepszy. Zero ruchu, zero zamieszania. Świeciło piękne wiosenne słońce, czegóż chcieć więcej?
- Widzę, że ruchu dzisiaj za wielkiego nie ma.- Wszedł mój szef Greg. Był on, wbrew, pozorom dobrze zbudowanym mężczyznom o silnie zarysowanych rysach twarzy. Ubierał się dość młodzieżowo, o czym świadczyły jego czarne air- maxy, a miał około trzydziestu lat. Często chodził na siłowni i był nawet dość przystojny jak na swój wiek.Świadczyło o tym to, że ilekroć obsługiwał jakąś klientkę, zawsze z nią flirtował, na co ta się uśmiechała i zostawiała mu swój numer. Może wydawać się wam dziwne, że taki osiłek pracuje w takiej kwiaciarni (mi też się tak w sumie wydawało), ale gdy poznałem go bliżej, mogłem śmiało stwierdzić, że jest najwrażliwszą osobą jaką znam. Niemożliwie? A jednak.
- Myślę, że koło południa będzie trochę więcej ludzi.- przeciągnąłem się i oparłem się łokciami o kasę.- Masz jakąś dzisiaj randkę?- Ułożyłem usta w dzióbek i zaśmiałem się. Greg tylko machnął ręką i poszedł podlać kwiaty. Cały on. Jest wielkim kobieciarzem jak i kwiaciarzem.
Po chwili do sklepu weszła jakaś dziewczyna i zaczęła oglądać różne bukiety i inne. Była ona ubrana w różowa falowaną suknię, we włosach miała wianek, a jej rude włosy, były splecione w warkocze. Zauważyłem, że jej wzrok przykuła wiązanka o nazwie " Na każdą okazję". Składała się ona z kilu sztucznych słoneczników, róż i jakiś badylów, których nazwy nie znałem. No sorry, ale wybitnym kwiaciarzem to ja nie jestem, ani nie będę.- W czymś mogę pomóc?- Mówiąc to zadzwonił mój telefon, szybko rzuciłem okiem i okazało się, że to moja "szefowa". Rozejrzałem się nerwowo po kwiaciarni i dostrzegłem Grega.-Szefie! Czy mógłby pan ją obsłużyć? Mam ważny telefon.- Mężczyzna skinął głową i podszedł do kasy. Zręcznym ruchem go wyminąłem i poszedłem na zaplecze, gdzie śmierdziało kwiatami. Tak, od razu wam mówię, kwiaty mogą śmierdzieć. Szczególnie jak są już trochę pogniłe i wysuszone.
- Halo.- Szepnąłem do słuchawki i czekałem, aż ktoś mi odpowie. Przez chwilę było taki cicho, że słyszałem nawet muchę.
- Dzień dobry! Przepraszam, że tak z rana niepokoję, ale chciałabym się spytać czy nie miałby pan teraz chwilki.- powiedziała jak katarynka do słuchawki.- Wiem, że miał pan przyjść później, ale to wyjątkowa sytuacja. Oczywiście zapłacę, za to, że poświecił pan mi swój dodatkowy czas. Oczywiście jeśli się pan zgodzi.
-Nic się nie stało.- powiedziałem do słuchawki,byłem zaniepokojony, bo co jeśli kobieta, znalazła sobie lepszego kandydata na opiekuna.- Ale o co chodzi? Proszę, mówić. Słucham.- Objąłem telefon dwoma rękami i nerwowo zagryzłem wargę.- No, bo moja zapominalska córka zapomniała rysunków do szkoły.- Serio? Ja tu prawie zawał mam, a ona o jakiś pieprzonych rysunkach!- I chciałabym się pana zapytać czy nie mógłbym pan ich zawieźć jej do szkoły.
- I tylko o to chodzi?- powiedziałem przesłodzonym głosem.- Dzwoni panie po mnie tylko, po to bym zaniósł pani córce jakąś teczkę z rysunkami?- Byłem już serio wkurzony, przeszkadza mi w pracy, bo jej córeczka zapomniała mazidełek do szkółki? Seriously?!
CZYTASZ
Babysitter / L.H
Fiksi PenggemarLuke ma siedemnaście lat. Luke szuka pracy, chociaż ma już pracę w małej kwiaciarni. Jednak i tak chcę ją znaleźć. Luke nie chodzi do szkoły, bo przerwał naukę. Luke'a rodzina nie jest za bogata ani też za biedna. Jest po prostu przeciętną rodziną...