19. Funfair 2

4K 292 49
                                    

* Harry's POV

- Liam, patrz co dostałem! - zacząłem wrzeszczeć jak oszalały biegnąc w stronę ciemnego blondyna, który ze śmiechem przyglądał się jak moje sarnie nogi ciągną się po ceglanym chodniczku.

- Yhm, misia? - zapytał od niechcenia, choć mogłem dostrzec w jego głosie nutę entuzjazmu. Wysunąłem Brzoskwinkę (misia) spod pachy i wypchnąłem na przód, dumnie ukazując nagrodę jaką wygrał dla mnie Louis.

- Louis wygrał go i mi dał – powiedziałem, a moja składnia legła w gruzach. Czułem się jak małe dziecko, które zaimponowało swojemu tatusiowi, czy coś w tym stylu.

- Świetnie Bambi – trącił moje ramię, na co tylko wywróciłem oczyma – Możemy porozmawiać?

Pokręciłem głową z uśmiechem i zająłem nam ławkę koło budki z kalorycznymi hot – dogami. Dziwne, że Niall'a tu nie widać.

- Więc, w czym rzecz? - uśmiechnąłem się ze względu na puchatego, metrowego misia, który wtulał swoje futerko w mój płaszcz.

Liam nie wydawał się zbyt przyjaźnie nastawiony, a przynajmniej tak mi się zdawało. Jego usta stanowiły pociągłą, ciasną linię, a w tęczówkach wręcz błyskało grozą. Przełknąłem ciężko ślinę i kontynuowałem unikanie jego spojrzenia.

- O Tobie – coś mnie cisnęło na żołądku, nie wiem, czy ta kolorowa wata była dobrym pomysłem. Kiedy Louis nie patrzył kupiłem największą, którą wtrąbiłem za kontenerem na śmieci. No co!? On po prostu zbyt bardzo ma mnie na uwadzę. Ciągle tylko powtarza coś o zdrowym odżywaniu podczas ciąży i nie ma dnia w którym nie wspominałby o tym jak udekoruję pokój dziecka. No bo przecież zielony kojarzy się z wymiotami, żółty z jeszcze innymi wymiotami, a różowy z wymiotami fikuśnego flaminga. Ciągle mi powtarza, że niebieski jest najlepszą opcją, z czym się zgodzę, bo nie raz mam styczność z jego błękitnymi tęczówkami. Dziwnie czułbym się, gdyby przestał wypominać mi, że nie jestem gruby tylko piękny z małym brzuszkiem, albo kiedy nie próbowałby wpychać we mnie więcej czarnej czekolady, która pomaga w szybszym rozwoju. Nie zapomniałbym o conocnym masowaniu mojego brzuszka, aż nie zasnę. Kiedyś chciałem zrobić mu na złość i specjalnie wypiłem kawę przed snem, ale po dotku jego dłoni rozpłynąłem się jak mleczna czekolada, której zazwyczaj zabrania mi jeść. To jest naprawdę fajne uczucie, wiedzieć, że ktoś nie zabrania ci tego i owego, on po prostu troszczy się o Ciebie.

- Harry? - Liam pomachał dłonią przed moją twarzą, na co od razu przerwałem z lekka dziwne namysły – Chcę pogadać o Tobie i Louisie.

- Okej – usadowiłem misia po swojej prawej stronie niewidczonie smyrając go za uszkiem. Co jak co, ale od dawna chciałem mieć kota z którym mógłbym się podzielić dosłownie wszystkim. Przynajmniej miałbym pewność, że nikomu, niczego nie wymiałczy.

- Więc – podrapał się niezręcznie po głowie – Czy ty coś do niego czujesz?

Zakaszlałem ochryple i długo na to pytanie, tylko po to, aby mieć więcej czasu do namysłu. Liam to mój przyjaciel. Chcę mu powiedzieć.

- A jak ty być się czuł w stosunku do osoby, która traktuję Cię jak jej cały świat? Ciągle cię przytula, całuję i troszczy się o Ciebie z całego serca? - po raz kolejny czułem się podle. Jakbym popełnił przestępstwo zakochując się w nie tej osobie, w której powinienem – Chcesz mi coś powiedzieć?! Chcesz wypomnieć mi, że to wszystko ściema, a wszystkie te słowa są rzucone na cholerny wiatr?! Co ja gadam, to jest pieprzone tornado! Mam dosyć i jeszcze te cholerne dziecko robi fikołki w moim brzuchu na jego widok – nie wytrzymałem. Potok łez i krzyku stłumił warkot maszyny do jedzenia jak i muzyki puszczanej w tle. Miałem ochotę powiedzieć wszystkim jak bardzo ich nienawidzę i jak bardzo źle się czuję w tej sytuacji. Niestety jedyne co zrobiłem to przytuliłem Brzoskwinkę do swojego boku, a zapłakaną twarz wtuliłem w jej sztuczne futerko.

- Ja nie to chciałem powiedzieć ... - głos Liam'a przerwał tupot małych stupek, które dla mnie były co najmniej mróweczkami.

- Hej, kochanie, czemu płaczesz? - podniosłem głowę wyżej i jak na złość jeszcze bardziej popadłem w stan błękitnego oceanu na policzkach. Dlaczego on zawsze musi przychodzić w nieodpowiednich momentach?

- N-nic, Louis, nic – zająkałem się i wymusiłem uśmiech na mojej twarzy. Chciałem zapaść się pod ziemię, ale tym samym polecieć do nieba.

- Niall i Zayn zajęli nam miejsca do tunelu zakochanych, no chodź, proszę – popatrzyłem na jego wydętą wargę, a moje usta wygięły się w najszczerszym uśmiechu na świecie, połączonym z nadludzkim chichotem.

Nie obchodził mnie wzrok Liam'a, którym mnie obdarzał przez całą drogę za rękę z Louis'em do owego tunelu, chciałem po prostu czuć się ważny. Popatrzyłem na swoją dłoń, gdzie widniał piękny pierścionek zaręczynowy, a następnie na swojego chłopaka, który jedną dłonią trzymał moją, a w drugiej trzymał naszą brzoskwinkę. Nie wiem dlaczego, ale czułem się poniekąd jak ojciec.

Zayn i Niall wsiedli do jednej łódki obściskując i obmacując się po drodze, z czego naprawdę Louis nie mógł przestać się chichotać. Następnie nadeszła nasza kolej. Louis pomógł mi wsiąść do łódki, choć tak naprawdę nie potrzebowałem tego, ale potrzebowałem jego troski.

* Louis' POV

- Ugh! - krzyknąłem oburzony tym, że nasi drodzy przyjaciele ssą swoje twarze na środku wesołego miasteczka, gdzie każdy przechodzień patrzył na nich z dość dwuznacznym wyrazem twarzy – Niall, jeżeli za chwilę nie przestaniesz to samodzielnie wyrwę wargi Zayn'a i dam Ci je do połknięcia.

Blondyn zaśmiał się odłączając swoje usta z mlaskiem od ust mulata. Tak naprawdę nie chodziło mi o to, że się całują, bardziej bolał mnie fakt, iż ich miłość jest tak boleśnie prawdziwa.

- A gdzie Harry? - zapytał ciemnowłosy trzymając blondyna w talii.

- Rozmawia z Liam'em – rzekłem drapiąc się po głowie.

Spojrzałem w stronę stolika przy którym siedział Harry z Liam'em. Rozmawiali, żartowali, a usta Harrego zalewane były przez coraz nowszy potok ciężkich słów. Usta zrobione jakby z porcelany, tylko dla ozdoby, a jednak jedynie ja mogłem dotknąć, poczuć ten eksponat na swoich wargach.

- Louis, idziemy do tunelu zakochanych, idziesz z nami, czy nadal będziesz zmagał się z motylkami w brzusiu? - mulat wyszczerzył zęby, ale miał cholerną rację.

- Ja wcale ... - chciałem dokończyć, ale wiedziałem, że to i tak nie ma najmniejszego sensu. Samo patrzenie na bruneta z misiem u boku wywoływało u mnie przyspieszone bicie serca. Jeżeli on zaraz nie przestanie być tak czarującym to mogę dostać wylewu, albo padaczki.

- Kochanie, kiedy mu powiesz – Zayn mlasnął nad moim uchem najciszej jak tylko umiał, a przeze mnie przeszedł zimny pot. Nie chcę mu tego powiedzieć. Uzna mnie za wariata.

- Powiem mu – czy mam to zapisać jako setna kłamstwo – obietnica Louis'a Tomlinson'a?

--------

Okej, czyli po raz kolejny tytuł: Pierdzielenie o Szopenie. Wiem, że ten rozdział ssie, tak samo jak szkoła xD Poprawię się obiecuję (chyba) ^^ Wiem, że ten rozdział nie dodał NIC do fabuły, ale wiecie co jeszcze ssie? Ból dosłownie wszystkiego -,-

Boyfriend Just For Month (Or Maybe All My Life)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz