Rozdział 1

949 31 4
                                    

      Jak zwykle około dwunastej poszłam na targ, aby kupić trochę warzyw na obiad. Jako iż moja rodzina była piątkami nie mogłam pozwolić sobie na zbyt wiele produktów. Chodząc pomiędzy straganami szukałam czegoś co może nadać się jako składnik do sałatki. Po dłuższym namyśle doszłam do wniosku, że mam ochotę na pomidora, ogórka i sałatę. 

      Miałam nadzieję, że mama zrobi z tego coś wspaniałego i nie myliłam się. Mama przygotowała najpyszniejszą surówkę jaką kiedykolwiek jadłam. May pożerała ją jakby nie jadła od miesiąca. Kota jak zwykle jedząc siedział i robił szkic nowej rzeźby. 

      Jak byliśmy mali, a May i Gerarda nie było jeszcze na świecie ja Kota i Kenna nie rozstawaliśmy się na krok. To się zmieniło kiedy Kota zaczął pracować z tatą w warsztacie nad rzeźbami. Jakieś trzy lata temu, kiedy jedna z jego prac została wyceniona na piętnaście tysięcy dolarów on postanowił, że postara się zarobić na wyższą klasę. Od tamtego momentu nie chce z nami zamienić ani jednego słowa. Co do Kenny rok temu wyszła za mąż za czwórkę i zaczęła pracować w jednej z fabryk zabawek. Teraz jednak wzięła urlop, ponieważ za dwa miesiące spodziewa się swojego potomka.

      Tata jak zwykle siedział w swoim fotelu i czytał różne książki. Były stare i dość poniszczone. Nigdy nie ciekawiło mnie co się w nich znajduje. Mama krzątała się po kuchni i zmywała naczynia po obiedzie. Zawsze ją podziwiałam. Była już w podeszłym wieku, a na jej twarzy nie było widać żadnej zmarszczki. Bez problemu radziła sobie z wychowaniem piątki dzieci. Marzyłam o tym, aby w przyszłości być taka jak ona.

      Dziś był piątek, co wskazywało na to, że wieczorem całą rodziną zaczniemy oglądać "Biuletyn". Nigdy nie przywiązywałam specjalnej uwagi na to o czym król opowiadał. Uważałam, że takie rzeczy jeszcze mnie nie dotyczą. Jedyne co cieszyło mnie w tym całym informacyjnym przedstawieniu to to, że choć ten jeden dzień w tygodniu możemy spędzić całą rodziną nie myśląc o tym jak bardzo się wszyscy od siebie różnimy.

      Jak zwykle król Clarkson opowiadał o sytuacji gospodarczej, o relacjach z innymi państwami i innych pierdołach. Jednak na sam koniec został wygłoszony nietypowy komunikat. Syn władcy, książę Maxon, ogłosił, że poszukuje małżonki i w tym celu organizuje eliminacje. Polegałyby one na tym, że z każdej prowincji zostanie wybrana jedna dziewczyna i na jakiś czas zamieszka w pałacu. Ta dziewczyna, która najbardziej spodoba się księciu poślubi go i zostanie królową.

- Jakie to żałosne - odpowiedziałam ze wzgardą.

- Dlaczego tak uważasz, Ami? - zdziwiła się mama.

- Nie rozumiem dlaczego ktoś tak wielki musi  organizować jakiś głupi konkurs, aby znaleźć żonę - odparłam.

- Ami - spokojnie westchnął tata. - Powinnaś zrozumieć, że on żyje w jednej wielkiej klatce zwanej pałacem.

- A nie może poznać jakieś księżniczki z innego kraju i tym samym poprawić sytuacji dyplomatycznej?

- Skarbie, to nie twoja sprawa co robi książę. Moim zdaniem dobrym pomysłem byłoby, żebyś wzięła udział w tych eliminacjach. Mogłabyś tym samym poprawić i swoje życie, i nasze przy okazji - powiedziała to  takim uśmiechem, że aż obiad podszedł mi do gardła.

- Nie ma nawet takiej możliwości! - wrzasnęłam oburzona. - Nie zamierzam brać udziału w gierce, która ma zakryć złą sytuację w kraju!

- Ami, przemyśl to - nakłaniała się mama. - Może nawet uda ci się zdobyć koronę i serce Maxona - dodała spokojnie.

- Nie zgadzam się! Prędzej wyjdę za ósemkę niż wezmę udział w takiej błazenadzie! Jestem już pełnoletnia i sama mogę podejmować decyzję i właśnie ją podjęłam. Nie wezmę udziału w tych eliminacjach!

      Wyszłam z salonu i trzaskając drzwiami zamknęłam się w pokoju. Otworzyłam okno i wyskoczyłam. Następnie udałam się w kierunku domku na drzewie. Wchodząc tam zauważyłam kogoś. Moje serce zaczęło szybciej bić.

Rywalki [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz