Rozdział V (Epilog)

3K 278 58
                                    

Perspektywa Adriena

Tkwiłem w szaleńczym biegu mając na celu tylko jedno...zabicie mojego ojca. Jak on mógł tak ją skrzywdzić?! Jak mógł tak skrzywdzić mamę, Nino...MNIE?! Nic się dla niego nie liczyło, tak jak ja teraz miał tylko jeden cel, ale dobrze wiedziałem, że go nie spełni. Wparowałem na salę bankietową, chowając miecz w pochwie, rozejrzałem się i podbiegłem do Nino, jak widać poczuł ulgę na mój widok, bo jego usta przyozdobił błogi uśmiech. Po chwili już byliśmy obok siebie, chciał coś powiedzieć, jednak widząc moją zdenerwowaną postać umilkł.

-Gdzie jest mój ojciec?- Z mojego gardła wydarł się dziki warkot, na który chłopaka przeszły dreszcze. Spojrzał się na mnie, jakby mnie nie znał i bał się mnie...nie dziwne, na jego miejscu też bym się tak czuł.

-Obserwowałem go, ale gdzieś zniknął...- Mówił, lecz zmartwiona siostra poszkodowanej podbiegła do nas, była wykończona i ledwo słyszalnym szeptem powiedziała...

-Widziałam Chloé i waszego ojca...kierowali się w stronę lewego skrzydła.- Oddychała ciężko i walczyła o każdy oddech, ale długo to nie potrwało, gdyż zemdlała. W ostatnim momencie złapał ją mój brat, spojrzałem się na niego zaniepokojony...jednak nie było to spowodowane stanem dziewczyny, tylko informacją, którą przekazała. "Pavo" skinął głową na znak bym się pospieszył, a sam pokierowała się pędem w stronę swojej komnaty. Ponownie biegłem, tym razem szybciej. Adrenalina przepełniała moje ciało pozbywając się uczucia zmęczenia. Kierowałem się do lewego skrzydła zamku, którego tak nienawidziłem przez niego...kierowałem się w miejsce, gdzie był mój pokój.

Perspektywa Marinette

Leżałam na łożu trzymając się za brzuch, ból był niemiłosierny, jednak musiałam wytrzymać.

-Marinette! Czuję, że ktoś się zbliża...powinnaś się schować.- Powiedział Plagg podlatując do mnie. Niedawno go poznałam, ale zdążyłam polubić...z charakteru bardzo przypominał swojego "właściciela". Postanowiłam posłuchać się wróża i z trudem wstałam, zaczęłam się rozglądać, mierząc sokolim wzrokiem całe pomieszczenie. Ostatecznie nie mając zbyt wiele czasu, schowałam się pod łóżkiem, a po chwili usłyszałam jak ktoś wchodzi do komnaty. Ujrzałam dwie pary butów, damskie i męskie krążące po pomieszczeniu. Z racji, że miałam ograniczone pole widzenia, musiałam zdać się na słuch. Po kilku minutach wszystko ucichło, już miałam odetchnął z ulgą, gdy nagle poczułam czyjeś szorstkie dłonie, które w mosiężnym uścisku trzymały moje kostki. Zostałam wyciągnięta za nogi z mojego schronu, a następnie podciągnięta za włosy do góry. Moje oczy zeszkliły się przez uczucie jakie doświadczyłam przy brutalnym geście. Chcąc nie chcąc musiałam klęknąć.

-Och, głupia wieśniaczko. Myślałaś, że będziesz mieć mojego męża? Hahaha.- Ponownie usłyszałam jadowity głos blondynki.

-On nie jest twoim mężem!- Wykrzyczałam i dostałam siarczystego policzka.

-Ale będzie. Ja tak zadecydowałem!

-Nie możesz rządzić jego życiem!

-Jest moim synem i mogę zrobić co chcę...jego los jest w moich rękach!- Ponownie poczułam ból na policzku i zostałam powalona na podłoże. Nie miałam siły wstać, poza tym...wiedziałam, że to mój koniec. Usłyszałam dźwięk wysuwanego z pochwy oręża. Mężczyzna zamachnął się, a ja zamknęłam oczy obawiając się najgorszego. Cios jednak nie nadszedł, zamiast tego po moim policzku przeleciała iskra spowodowana spotkaniem dwóch żelaznych mieczy.

Perspektywa Adriena

Widziałem jak mój ojciec wyjmuje swoją broń i robi zamach, dlatego nie tracąc czasu ruszyłem na pomoc ukochanej. Zablokowałem ruch króla, tworząc kilka iskierek.

RonreoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz