Rozdział 2

56 8 4
                                    

- Wiedziałem, że cię tu znajdę - usłyszałam za sobą czyjś głos. Odwróciłam się, żeby tylko się upewnić, że był to Daniel.

- Ach tak? Przecież wcale się nie ukrywałam.

- A już myślałem - zaśmiał się - nawet nie wiesz, jaki pan idealny wylosował temat, a widząc jak szybko wychodzisz z klasy postawiłem na to, że będziesz go unikać - Wiecznie używa wobec Luke'a określenia „pan idealny" z racji tego, że ten się tak szarogęsi, ja osobiście uważam jednak, że to jest zbyt ładne stwierdzenie dla niego.

- Niezbyt mnie to interesuje - odparłam.

- Kim jesteś i co zrobiłaś z Roxi? - Zapytał z uśmiechem - zazwyczaj bardziej ci zależy - nic nie odpowiedziałam. - Może źle się czujesz? - Przyłożył mi rękę do czoła chichocząc.

- Daj spokój - powiedziałam i odtrąciłam jego rękę - dobrze wiesz, dlaczego mi nie zależy.

- Wiem... Ja również wolałbym być z tobą.

- Może Anderson zmieniłby zdanie, gdybyśmy poszli do niego razem i poprosili, żebyśmy byli w parze? - Zaproponowałam zadowolona z dobrego pomysłu.

- Możemy spróbować! A w razie problemów, ukradnę mu kota i go zaszantażuję. Powiem, że wróci w jednym kawałku tylko wtedy, kiedy pozwoli nam pisać pracę razem - nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.

- Głuptas z ciebie! - Powiedziałam cały czas się śmiejąc.

- Ale przynajmniej podziałało i wreszcie się uśmiechnęłaś - rozczochrał mi trochę włosy. - Powiedz mi tylko rozumiem, czemu teraz masz zły humor, a co się stało rano?

Rano? To było zaskakujące pytanie. Myślałam, że odegrałam swoją rolę idealnie. Jak widać się przeliczyłam. Pół nocy nie spałam i co chwila się budziłam jak już zasnęłam.

Miałam sen, piękna kobieta, o blond włosach szła sobie ulicą. Nic nadzwyczajnego, ale było ciemno. Nigdzie żadnej lampy. W pewnym momencie podjechało do niej auto na zgaszonych światłach. Jakiś mężczyzna wychylił się i zapytał, czy jej nie podwieść. Ona odmówiła. Wtedy właśnie tylnymi drzwiami wysiadł jakiś inny mężczyzna, potężnej postury. Uderzył ją w głowę. Kobieta straciła przytomność, a on wciągnął ją do samochodu. Nie mogłam nic zrobić. Próbowałam go powstrzymać, ale byłam unieruchomiona. Jakby ktoś wmurował mi nogi w chodnik. Szybko odjechali zabierając ją ze sobą. A ja nie mogłam nawet przeczytać numeru rejestracyjnego, ponieważ tablica była pomalowana na czarno. To było straszne.

- Halo! Ziemia do Roxi! - Daniel zaczął mi machać ręką przed twarzą. Czym przywrócił mnie do rzeczywistości. Nienawidziłam powracać do swojego sennego świata.

- Źle spałam, dlatego mogłam być trochę dziwna rano - uśmiechnęłam się do niego delikatnie.

- Znowu koszmar? Może chcesz mi opowiedzieć. Poczujesz się wtedy lepiej.

- Nie pamiętam, co mi się śniło - odpowiedziałam. Był kochany, że się tak o mnie troszczył. Ale co miałam mu powiedzieć, prawda była zbyt trudna nawet dla mnie. Nie chciałam go straszyć. Wystarczająco dużo wiedział Matti. A dowiedział się tak samo jak ja, przez przypadek.

Pamiętam wszystkie koszmary, jakie miałam. Każdy sen. Nie przywiązywałam do nich nigdy uwagi, ponieważ chciałam o nich zapomnieć. Lecz dwa lata temu, coś się zmieniło. Śniłam o kobiecie, która w moim śnie została potrącona i umarła. Nie był to wypadek, widziałam, że kierowca specjalnie skręcił tak, żeby ją potrącić. Jak zwykle nie był dla mnie zbyt ważny, chciałam tylko, żeby wyparował mi z głowy.

Do momentu, aż nie spacerowałam sobie z Mattim, bo szukał strun do gitary. Wtedy spotkałam tą właśnie kobietę z wypadku samochodowego. Wmurowało mnie. Nawet zapytałam Mattiego, czy też ją widzi, bo przez moment miałam wrażenie, że widzę ducha... niestety także ją widział. Chciałam z nią porozmawiać, ale nie wiedziałam, co mogłabym jej powiedzieć.

Bardzo szybko spławiłam Matta, mówiąc mu, że muszę coś załatwić. Był na mnie bardzo zły, ale nie dałam mu możliwości, wściekania się, bo szybko pobiegłam za tą kobietą. Aż mnie zmroziło, kiedy zobaczyłam jak wchodzi do wysokiego budynku, przy ulicy z mojego snu. Okazało się, że tam pracuje. Przez dwa dni biłam się z myślami, cały czas ją śledząc i w końcu do niej podeszłam.

Rozmowa nie wypadła tak jakbym sobie tego życzyła. Kobieta uznała, że jestem niespełna rozumu i chciała nawet zadzwonić na policję, że ją nękam. Odpuściłam, więc sobie. W końcu to był tylko sen. Zobaczyłam ją gdzieś przypadkiem, mój mózg zapamiętał jej twarz, a potem umieścił w śnie. Zaczęłam znowu żyć normalnie.

Jakiś tydzień po naszej rozmowie, mój brat zapytał, czy słyszałam o tragicznym wypadku. Od razu zaczęłam sprawdzać. Zgadzało się wszystko, przebieg wypadku, imię ofiary oraz ulica. To była ta kobieta, którą chciałam ostrzec.

Znałam imiona i nazwiska niektórych osób, które mi się śniły, więc zaczęłam szukać informacji w Internecie. Nie wszystkich znalazłam, ale większość mi się udało. Poznajdywałam nekrologi, okoliczności i dużo, dużo więcej. Nie wiedziałam, co o tym myśleć, dalej nie wiem.

Śnię o śmierci innych ludzi, o tym jak są torturowani, albo krzywdzeni w jakiś inny sposób. Następnie dowiaduję się, że to jest prawda, że oni istnieją, a najgorsze jest to, że sytuacje z moich snów również w rzeczywistości ich dotykają. To okropne żyć z tą świadomością. Nikomu jednak o tym nie powiedziałam, wiedziałam, że najprawdopodobniej wezmą mnie za wariatkę i pewnie zamknął w psychiatryku.

Od tamtej pory jak tylko ktoś mi się śni, próbuje go znaleźć i jakoś pomóc. Niestety nie zawsze mam taką możliwość...

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Zapytał Daniel łapiąc mnie za ramię.

- Oczywiście, że tak - pewnie, że nie słuchałam, ale przecież się nie przyznam.

- Doprawdy? - Powątpiewał - To, co przed chwilą powiedziałem?

- Zapytałeś, czy cię słucham - uśmiechnęłam się do niego promiennie.

- Cwaniara! - Zaśmiał się - mówiłem, że powinnaś zrobić coś z tymi twoimi snami. - Uśmiechnęłam się tylko do niego, bo sama wiedziałam, że to niemożliwe. Nie raz zastanawiałam się, czy nie powiedzieć mu prawdy. Możliwe, że byłoby mi wtedy łatwiej. Ale zawsze z tego rezygnowałam. Dla mnie to było ciężkie, a co dopiero jakbym miała też obciążać tym kogoś innego. Nie chciałam mu tego robić.

- Mówiłam ci już, że jesteś kochany, że się tak o mnie troszczysz?

- Obiło mi się o uszy. Wszystkim wiadomo w końcu, że jestem wspaniały.

- I skromny - dodałam za niego, co go rozśmieszyło.

- Chodź młoda - powiedział obejmując mnie ramieniem - zaraz skończy nam się przerwa.

Ostatecznie nie spotkałam Luke'a do końca przerwy, ale wiedziałam, że prędzej, czy później będę zmuszona porozmawiać z nim o naszej pracy. Na razie jednak nie chciałam się tym przejmować.


Esencja SnówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz