Rozdział 2.

866 37 11
                                    

Dzisiaj miał być ten ważny i wyczekiwany przez wszystkich uczniów i gości dzień - wybory do Turnieju Trójmagicznego. Hermiona nie była tym zbytnio zainteresowana. Nie musiała. Ani ona ani żaden z jej przyjaciół nie brali przecież w tym udziału. Siedziała jak zwykle koło Rona, Harry'ego i Ginny. Ron był zajęty rozmową z Harrym, a Ginny siedziała i podziwiała wszystko wokół. W Wielkiej Sali panował straszny haos. W sumie Hermiona nie widziała, żeby kiedykolwiek był aż taki harmider. Każdy  rozmawiał o tym kto może zostać uczestnikiem. Nagle Dumbledore przerwał wszystkie rozmowy swoim krzykiem i poprosił wszystkich o ciszę. Niedługo potem wszyscy umilkli i najwyraźniej niecierpliwie czekali na to co dyrektor powie. Hermiona w tym czasie zwróciła uwagę, że nie daleko niej usiadł Fred - z Georgem rzecz jasna. Nie wiedziała sama czemu, ale nie mogła oderwać od niego wzroku. Wyglądał tak... Inaczej, lepiej... Sama nie wiedziała jak to nazwać, niż zwykle, chociaż nie zaszła w nim żadna zmiana, po za tym, że zauważyła ostatnio, że ładniej od niego pachnie, chyba zaczął używać dezodorantu. Fred chyba zauważył, że Hermiona bacznie mu się przygląda. Uśmiechnął  się do niej. Zdziwiło ją to. Nigdy się tak do Niej nie uśmiechał. Natychmiast odwróciła wzrok. Szybko przestała o tym myśleć. Czara po kolei wyrzucała nazwiska, a przy każdym nowym były coraz większe okrzyki. Jedni byli bardziej zadowoleni drudzy mniej. Wyrzuciła już trzy nazwiska: Cedrik Diggory, Wiktor Krum i Fleur Delacour. Wszystko miałobyć już jasne. I nagle ku zdziwieniu wszystkich zostało wyrzucone jeszcze jedno nazwisko - Harry Potter. Nikt nie ukrywał swojego zdziwienia. Jak to? O co chodzi? Hermiona nie mogła tego zrozumieć. Przecież Harry nie miał jeszcze siedemnastu lat! Nic jej nie powiedział. Zauważyła, że brunet wcale nie jest mniej zszokowany od niej.

-Harry idź już! No, Harry wstawaj! -krzyknęła Hermiona.
Zdezorientowany chłopak po chwili wstał i poszedł do dyrektora. Widziała jak każdy odprowadza go wzrokiem, a przerażeni nauczyciele wstrzymują powietrze. Brązowowłosa spojrzała w stronę Freda. Miał dziwny wyraz twarzy, ale jak zwykle, cała sytuacja trochę go bawiła. Dziewczyna sama
nie wiedziała czemu patrzy w jego stronę. Jej przyjaciel właśnie został wybrany do Turnieju, w którym może zginąć i o niczym nie miała pojęcia, a ona zajmuję sie jednym z bliźniaków. Słyszała wokół szepty, że Harry Potter to oszust, że nie ma siedemnastu lat, że nie powinien zostać dopuszczony. Hermiona zastanawiała się jak to możliwe, że Harry o niczym jej nie powiedział. Po pewnym czasie wszyscy się rozeszli. Gdy Harry wrócił do pokoju wspólnego natychmiast chciała z nim porozmawiać. Co zrobił? Jak to jest możliwe, że oszukał Czarę Ognia? Dlaczego nic jej nie powiedział? Nie wiedziała o co najpierw zapytać.

- Harry, o co chodzi? Jak to możliwe? Dlaczego to zrobiłeś? Wytłumacz mi to!
-Hermiona, nie wiem jak to się stało, ale uwierz, ja tego nie zrobiłem! Zresztą dajcie mi teraz odetchnąć, sam jestem w nie mniejszym szoku niż Wy! - krzyknął Harry.
- Taaaaa. To ciekawe jakim cudem zostałeś wybrany! Nie ściemniaj, cały czas chcesz być w centrum uwagi! - wtrącił się Ron.
Był zdenerwowany jak nigdy. Hermiona nie wiedziała czy do końca wierzyć Harry'emu, ale na pewno nie chciała się z nim kłócić. I po co miałby ją okłamywać? To jej przyjaciel. 

- Ronaldzie, jak możesz? - powiedziała.
- A nie jest taka prawda? - Ron coraz bardziej się denerwował.
- Braciszku, nie denerwuj się, zazdrosny jesteś? - zażartował George, który właśnie wszedł do pokoju wspólnego, wraz z Fredem.
-No cóż, on też czasem chciałby być taki sławny jak Harry Potter. A w ogóle.. Harry jak to zrobiłeś? Nawet mi i Georgowi się nie udało, a tobie tak! - zaśmiał się Fred.
- Ja tego nie zrobiłem! - krzyknął z oburzeniem Harry. - Jeśli mi nie wierzycie, to się odczepcie! - odwrócił się i poszedł.
- Ah, Fred, George czy Wy zawsze musicie coś zepsuć? A Ty... Ron... Powinieneś go wspierać! Nie powinieneś tak się wobec niego zachowywać.
- Ha, dobrze, w takim razie cześć! - Ron odszedł bardzo agresywnym krokiem.
-Ronald! - krzykneła Hermiona, ale Ron się nie zatrzymał.
- Ej, Granger, spokojnie. - Fred puścił jej oczko.
Hermiona poczuła dziwne, ale przyjemnie "kłucie" w brzuchu. Nie wiedziała co się dzieje.
-Jak mam być spokojna jak moi najlepsi przyjaciele się kłócą! W dodatku Harry może... może nie dać sobie rady w tym Turnieju! A musi brać udział! Nic nie rozumiesz! - krzyknęła.
-Hermiono, słodka jesteś jak się złościsz. - uśmiechnął się do niej. Jeszcze ładniej niż kiedykolwiek.
-Fred, zwijamy się stąd. Pora spać, braciszku. Jutro trzeba rano wstać. Dobranoc, Hermiono. -odezwał się George.
-George, słuszna uwaga. Dobranoc, Granger. - powiedział i przejechał jej ręką po policzku.
- D-d-dobranoc chłopaki..

Co się z nią działo? Czemu sie tak dziwnie zachowywała? Czemu czuła się tak dziwnie ale przyjemnie, gdy go widziała? Czemu Fred był dla niej taki miły? Czemu odnosił się do niej... Tak.. Inaczej.. Co miała znaczyć ta ręka i to, że słodka jest jak się złości? Myślała o tym przez chwilę, ale przypomiała sobie, że jej przyjaciele właśnie się pokłócili. Starała się myśleć o tym, a nie o Fredzie. Ale czy umiała?

Fremione. Inni A Jednak Tacy Sami.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz