I znów to samo. Ogarniający mrok, brak możliwości poruszania się. Właściwie nie kojarzy jak się tam znalazł. Na początku leży bezwładnie próbując zapanować nad myślami, które błądzą pomiędzy próbą utrzymania świadomości a ponownym straceniem przytomności. Bierze kilka głębokich wdechów, choć potęguje to ból w klatce piersiowej i stara się podnieść się z zimnej, betonowej podłogi. Musi. Nie może go zawieść. Nie może. Z cichym jękiem udaje mu się obrócić na plecy, słyszy krople wody uderzające o podłoże gdzieś w pomieszczeniu. Nie jest w stanie wpaść na to, gdzie się znajduje. W końcu podnosi się do pozycji siedzącej i wydaje mu się, że tylko tyle jest w stanie zrobić. Wzdycha ze zrezygnowaniem, kiedy więzy na nadgarstkach okazują się naprawdę mocne i rozumie, że jest za słaby, żeby coś na to poradzić. Opuszcza głowę.
Ciszę przerywa śmiech dochodzący zza ściany i Robin może przysiąc, że doskonale go zna. Odsuwa się automatycznie, kiedy słyszy otwieranie ciężkich drzwi. Śmiech jest coraz głośniejszy. Chłopak kręci w panice głową, nie wiedząc, z której strony oczekiwać przeciwnika. Boi się. Boi się, że zawiedzie Batmana.
- Może zanim twój tatusiek przybędzie Ci na ratunek, to się trochę zabawimy? Co maluchu? - słyszy bardzo blisko swojej twarzy, po czym czuje jak dłoń zaciska mu się na gardle, a jego ciało unosi się do góry. Opaska, która zasłania mu oczy zostaje zerwana. Próbując złapać oddech wpatruje się w przerażającą, wymalowaną twarz Jokera, który szczerzy się do niego. - Gdzie twoja chęć do zabawy? Myślałem, że młodzi ludzie są bardziej rozrywkowi. - przewraca oczami i wzdycha z niechęcią. Puszcza go i kieruje się w stronę stołu, który znajduje się w rogu pomieszczenia. Sięga po coś leżącego na nim. Robin leży na ziemi łapiąc oddech, ma zamazany obraz i nie jest w stanie określić, co trzyma Joker, kiedy się do niego zbliża. Jednak on stoi i czeka, wpatruje się w chłopaka podśpiewując sobie pod nosem jakąś znaną melodię.
Próbuje podnieść się do pozycji siedzącej, kiedy udaje mu się ustabilizować oddech. Dostrzega w dłoni Jokera łom i uśmiech na jego twarzy w reakcji na przerażenie chłopaka.
- Zabawa polega na tym. - zaczyna i zanosi się śmiechem. - Powiedz mi, które uderzenie bolało najbardziej. - uśmiech nie znika z jego twarzy. Robin stara się w jakiś sposób uciec od napastnika, ale związane dłonie i nogi nie umożliwiają mu tego. Dusi w sobie krzyk, kiedy odbiera pierwsze uderzenie. Jest bezbronny, całkowicie zdany na wolę Jokera. Ma ochotę uciec, wije się na podłodze, kiedy obrywa po raz drugi. Stara się przesuwać, unikać ciosów, ale nie daje rady. Czuje się jak tchórz, czuje, że zawiódł Batmana i da się zatłuc w jakiejś nieokreślonej melinie, gdzie znajdą jego ciało z pewnym opóźnieniem, jeśli w ogóle.
Nie liczy już uderzeń, nie stara się tłumić krzyków, bo nie daje rady. Próbuje zwinąć się w kłębek, by ochronić narządy wewnętrzne, ale Joker klęka nad nim i przyciska jego klatkę piersiową do podłogi jeszcze bardziej utrudniając mu oddech. Śmieje się i wyciera zakrwawiony łom o pelerynę Robina.
- Jak Ci się wydaje, o czym myśli Batman, kiedy próbuje tu dotrzeć na czas, bo doskonale wie, że bardzo lubię się z Tobą bawić? - pyta i pochyla się nad chłopcem.
- Na pewno uśmiecha się na samą myśl, że będzie mógł skopać Ci dupę. - mówi bardzo cicho, ale pełny złości. Widzi na twarzy Jokera zaskoczenie, a potem pluje mu w twarz własną krwią.
Szaleniec podnosi się i patrzy na chłopaka, kręci głową z niezadowoleniem i unosi łom.
- Byłeś niegrzecznym chłopcem i trzeba Cię ukarać. - mówi z furią w oczach. Śmieje się, śmieje się coraz głośniej, a Robin nie może tego znieść. W końcu pada uderzenie, a potem kolejne i kolejne, szybko coraz szybciej. Ani sekundy ulgi, ani chwili przerwy od gradu uderzeń i bólu, aż nastaje koniec i nic nie rozpala się cierpieniem na nowo. Chłopak otwiera oczy i nie widzi już klauna kata. Jęczy cicho, kiedy czyjeś ręce wsuwają się pod jego ciało i przyciskają do siebie. Dopiero w tamtym momencie czuje jak bardzo jest wykończony i jak dużo stracił krwi, ale wie, że jest bezpieczny. Batman tu jest, ratuje go i nie pozwoli zrobić mu więcej krzywdy.
- Wszystko będzie dobrze. - mówi niski głos tuż przy jego uchu. Rozcina więzy, podnosi go do góry i kieruje się do wyjścia.
Jakimś cudem Robin nie jest w stanie dostrzec Jokera, ledwo utrzymuje przytomność, ale zastanawia się co wydarzyło się przed chwilą, czego nie udało mu się zarejestrować. Jednak daje sobie spokój i opiera głowę o ramię Batmana. Bruce wkłada go do Batmobilu i robi kilka opatrunków, które muszą jak na razie wystarczyć. Przerywa mu to jednak śmiech szaleńca, który pojawia się za plecami obrońcy Gotham.
- Panowie, będzie to dla nas trzech wybuchowy wieczór. - krzyczy i odkrywa klapę marynarki, pod którą ukryta jest bomba.
Wszystko dzieje się w błyskawicznym tempie. Joker próbuje wskoczyć do środka pojazdu, chce ostatecznie pozbawić miasta obrońców i niszczyciela. Przyciska guzik i włącza odliczanie. 30 sekund.
- Jestem z Ciebie dumny, Tim. - mówi Batman. Wypycha Jokera zamykając drzwi. Łapie go za ręce ciągnąc jak najdalej od auta, po czym przyciska go do ziemi własnym ciałem, by ten nie mógł się ruszyć. Robin stara się wyjść, uciec, pomóc. Jego oddech przyśpiesza, szamocze się bezsilnie próbując otworzyć pojazd. Słyszy wybuch.
Podnosi się gwałtownie z łóżka nie mogąc złapać oddechu. Siada na podłodze i obejmuje się rękami próbując się uspokoić. Ciągle to samo, ciągle ten sam koszmar, ta sama sytuacja, ten sam ból. Nie daje mu spokoju. Po kilkunastu minutach podnosi się z podłogi i staje przy oknie.
- To już rok Tim, a ty nadal nie możesz się z tym pogodzić. - mówi do siebie wpatrując się w ludzi, którzy musieli żyć bez bohatera.