Trząsł się próbując opanować płacz, oddychał coraz ciężej, z trudem łapał oddech. W pewnym momencie przestał płakać mając coraz większe problemy z dostarczeniem tlenu swojemu organizmowi. Oparł się na zagłówku zamykając oczy. Potrzebował teraz spokoju. Rozluźnił się i zrobił kilka głębokich, powolnych wdechów i wydechów. Udał mu się uspokoić, ale nie ruszał się z miejsca. Chwilę ciszy przerwało mu pukanie w szybę od strony pasażera. Gwałtownie podniósł się z fotela unosząc powieki. Ujrzał Artemis czekającą na otwarcie drzwi. Z jej twarzy dało się wyczytać, że jest zaniepokojona. Przetarł szybko twarz dłońmi, westchnął i otworzył. Blondynka wślizgnęła się do środka obdarowując go smutnym uśmiechem. Odwzajemnił go próbując zachować pozory tego, że wszystko jest w porządku.
- Coś się stało? - zapytał patrząc na dziewczynę, która doskonale wiedziała, co Tim właśnie robi. A on znał Artemis na tyle dobrze, że zdawał sobie sprawę z tego, że nie odpuści. Chociaż nie szkodziło spróbować.
- To ja powinnam o to zapytać. - mruknęła niezadowolona i przysunęła się do chłopaka. - Wszystko w porządku Tim? - zapytał naprawdę przejęta. - Zachowujesz się dzisiaj dziwniej niż zazwyczaj. - dodała patrząc na niego czekając na jego odpowiedź, choć nie znała go od dziś i zdawała sobie sprawę, że Robin należy do takich osób, które odrzucają jakąkolwiek pomoc, tym bardziej po tragedii jaka go spotkała. Tak, wiedziała, że Tim był Robinem. Wszyscy w Lidze wiedzieli, ale nie zdradzali się z tym podejrzewając jak Wayne na to zareaguje. Chciał się od nich odciąć więc pozwolili mu na to, do niczego go nie zmuszali. Dwa dni po śmierci Batmana powiedział im o tym Red Tornado, który dostał takie wytyczne od Ligi Sprawiedliwych. Pamiętała jak odwiedzali go na zmianę w szpitalu, gdy nie odzyskiwał przytomności, chcieli być dla niego wsparciem po tym wszystkim, ale w dniu, w którym się obudził oznajmił Alfredowi, że nie chce mieć z nimi nic wspólnego, a potem uciekł ze szpitala w imię udowodnienia tego.
- W jak najlepszym porządku, po prostu nie spałem zbyt dobrze. - wyjaśnił starając się być jak najbardziej wiarygodny. Uśmiechnął się raz jeszcze, jakby to miało upewnić łuczniczkę, w tym, że wszystko dobrze. W końcu nie okłamał jej, nie spał dobrze przez koszmar, a to, że ukrył resztę prawdy to inna sprawa. Zastanawiało go jednak, czy Artemis wzięła kartkę, którą wyrzucił w sali. Nie chciał, żeby widziała co było tam napisane, bo wiedział, że domyśli się z czym ma to związek.
Zmrużył oczy i przestała się tak w niego wpatrywać. Usiadła prosto patrząc przez przednią szybę samochodu.
- A ręka? Co z nią? - zadała kolejne pytanie mając nadzieję, że Robin w końcu zgubi się w kłamstwach i powie jej prawdę. To był jedyny sposób do tego, by zdradził jej co się dzieje. Uważała, że gdyby przyjął ich wsparcie wszystko by się ułożyło, może nie od razu, ale na pewno z czasem jego życie wróciłoby do normy. Cokolwiek było dla niego normą.
- Nieszczęśliwy wypadek. Stłukłem rano szklankę i się skaleczyłem. - wzruszył ramionami i zrobił minę, która obrazowała jego nieporadność, przynajmniej tą udawaną.Artemis westchnęła głośno poirytowana kłamstwami Tima. Była przekonana, że nie mówi jej prawdy, dlatego postanowiła sięgnąć do ostatniej możliwości, która mogła jej pomóc. Wyjęła z kieszeni skrawek papieru, który był równo złożony na pół. Podała go chłopakowi, który doskonale wiedział co znajdowało się w środku.
- A to? Co to ma znaczyć? - zapytała bardziej natarczywie. Była na niego okropnie zła, za to, że nie pozwalał sobie pomóc. Doskonale wiedział, że była tu dla niego, znał jej obie tożsamości, jej całą historię związaną z rodziną stojącą nie po tej stronie co trzeba. Ufała mu, a on potrafił tylko zamknąć się w sobie jeszcze bardziej niż na początku i czekać... Na co on czekał do cholery? Nie rozumiała go, chociaż próbowała. Przecież wszyscy byli jego przyjaciółmi, mogli mu pomóc poradzić sobie z tym, nie dawać pogrążać się w przygnębieniu. A on wciąż był taki sam, bez życia odkąd obudził się po starciu z Jokerem.
Wyrwał jej kartkę z ręki i wyrzucił przez okno samochodu. Nie chciał, żeby ktokolwiek mieszał się w jego sprawy, to dotyczyło tylko i wyłącznie jego, może Alfred zasługiwał, żeby o tym wiedzieć, ale tylko tyle. Musiał poradzić sobie z tym sam.- Nie mieszajcie się do moich spraw. Powiedz Lidze, że to nie ich problem, już nie. - warknął zapinając pasy. - A teraz wysiadaj. - dodał równie nieprzyjemnym tonem. Na twarzy Artemis pojawił się strach i zawiedzenie. Nie wiedziała co robić, nie chciała go zostawiać, ale nie miała wyboru.
- Masz racje, to nie jest problem Ligii, ale twoich przyjaciół. - odwarknęła, wściekle wychodząc z samochodu i trzaskając drzwiami. Robin nic nie powiedział. Włączył silnik i wyjechał z parkingu z piskiem opon. Jedyną osobą, której mógł o tym powiedzieć był Alfred i właśnie to miał zamiar teraz zrobić. Bał się nie tylko jego reakcji, ale też tego czy przypadkiem nie powiadomi Ligii, żeby się tym zajęła. A to nie była ich sprawa. Wszystko związane z tamtym dniem było sprawą Batmana, a skoro jego nie było, on sam musiał się tym zająć. Tym bardziej, że wydawało mu się, że osoba, która przekazuje mu te podejrzane wiadomości nie ma co do niego pokojowych zamiarów. I nieważne czy był to Joker czy jakiś inny świr. Szanse na to, że ten szaleniec żyje była bardzo mała, ale dawała mu nadzieję na to, że Bruce również może gdzieś tam być. Jednak teraz chciał się skupić na tym by zneutralizować tego, kto jest za to odpowiedzialny, może potrzebował tego, żeby pogodzić się z odejściem Batmana, żeby dać nareszcie spokój jego duszy i nie pozwolić na to, żeby ktoś bezcześcił jego imię.
Skręcił przed samą posiadłością Wayne'ów w las, jechał drogą, która prowadziła do batgroty. Był na to gotowy, potrzebował powrotu Robina i właśnie to miał zamiar zrobić. Powrócić, by uczcić pamięć swojego mentora, przyjaciela i ojca.