One

581 23 5
                                    

23 sierpnia
Most. Najpopularniejszy most samobójców w Londynie. To jedyne miejsce, do którego chcę się udać. Skoczyć. Poczuć lekkie uderzenie. Zimną wodę. Przestać oddychać. Zamknąć oczy. Poczuć jak moja dusza wydostaje się z ciała. Uciec. Uciec od wszystkiego co mnie spotkało. Ale nie potrafię. Nie umiem. Nie wiem dlaczego. Może nie jestem zbyt odważna, aby to zrobić? 

- Liz! Musimy iść. Za 30 minut rozpoczyna się pogrzeb. Nie możemy się spóźnić. Idziesz?- zapytała mama wchodząc do mojego pokoju.

- Jasne, zaraz zejdę. Czekaj w samochodzie. - odpowiedziałam,a kobieta kiwnęła głową na zgodę.

Zamknęłam pamiętnik. Wychodząc z pokoju rozmyślałam nad tym jak bardzo ich teraz potrzebuję. Niestety już nigdy ich nie zobaczę.

Pogrzeb, który zaczyna się za pół godziny jest pożegnaniem mojego taty i młodszego brata. Zginęli w wypadku samochodowym. Przed ich śmiercią, pokłociłam się z bratem. Dopiero teraz zrozumiałam, że już nigdy nie będę miała okazji popatrzeć w jego duże, niebieskie oczka i powiedzieć mu jak bardzo go kocham mimo naszych codziennych kłótni.

Wsiadając do srebrnego Bentley'a zamknęłaam oczy, a łzy automatycznie zaczęły spływać po moich policzkach.

- Kochanie, wszystko będzie dobrze. - mama pogładziła ręką mój policzek.

- Mam nadzieję.

Och,błagam.  Kogo ja oszukuję? Nadzieja matką głupich.
Otworzyłam oczy i ujrzałam cmentarz,a na nim wiele znanych dobrze mi twarz. Babcie, ciocie, wujkowie, sąsiedzi, przyjaciele, kuzyni. Więcej was matka nie miała?
Wyszłam z auta, a obok mnie pojawiła się grupka ludzi składających mi kondolencje. Po wysłuchaniu każdego z osobna. Udałam się na grób. Stałam około 5 metrów od niego, ponieważ nie lubię kiedy ludzie doceniają pewne osoby dopiero po ich śmierci.

Kiedy ksiądz skończył swoją przemowę, a zebrani udali się do restauracji, ja podeszłam bliżej grobu. Napisy na nim spowodowały większy wodospad łez, niż  mój smutek podczas ceremonii.

Josh Green. Ojciec, mąż, przyjaciel, szef syn, brat, wujek.
Oliver Green.  Syn, brat, przyjaciel, wnuk, kuzyn.

- Ekhem. Królewno, nie chcę ci przeszkadzać, ale siedzisz tutaj już dobre cztery godziny. - od razu rozpoznałam głos mojego najlepszego przyjaciela.

- Cztery godziny!? Aż tyle tu spędziłam?- chłopak w odpowiedz kiwnął głową i mnie przytulił.

Jake był osobą, która jako jedyna mnie wspierała. Zawsze dobrze mi doradzał i pomagał. W sumie dzięki niemu znalazłam inny sposób, aby się osłabić.
Niestety, za parę dni wyjeżdża na studia, a ja zostanę  sama.

Wzięliśmy do jego samochodu, a chłopak zawiózł mnie do domu.

_________________________________________
Hejka :) W końcu wzięłam się za napisanie opowiadania. Na początku chciałabym wam napisać, że Luke pojawi się za parę rozdziałów, także się nie martwcie.
Okładkę wykonała: BigBookLover dziękuję Ci jeszcze raz 💕💕

Następny rozdział już wkrótce! 

Pamiętnik Narkomanki | l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz