Rozdział 2

56 5 4
                                    

To lato było wyjątkowo gorące. Temperatura wynosiła prawie trzydzieści stopni.
Blondwłosa, dziewięcioletnia dziewczynka siedziała pod wielkim drzewem, zjadając lody na patyku. Cień drzewa dawał dobre schronienie przed promieniami słońca.
Kolana dziecka były poobijane, nieco krwawiły, ale jej zupełnie to nie przeszkadzało. W końcu obdarte kolana zawsze były wyznacznikiem dobrej zabawy, prawda?
- Jamie, idziesz z nami nad jezioro? - pewien rudowłosy chłopiec podbiegł do dziewczynki, trzymając w dłoniach kolorową piłkę.
- A która jest godzina?
Rudzielec przekręcił dłoń, żeby odczytać godzinę na zegarku z logiem Batmana na tarczy.
- Prawie osiemnasta.
- To nie. Muszę niedługo wrócić do domu - Jamie pokręciła głową, a blond loki rozfrunęły się we wszystkie strony. - Ale może jutro.
- Jasne, to jakby co widzimy się o tej samej godzinie, tam przy kasztanie. Cześć Jamie!
- Na razie, Victor! - chłopiec nazwany Victorem pobiegł do grupy rówieśników, by po chwili cała gromada ruszyła w kierunku domu jednego z dzieci.
Jamie posiedziała jeszcze chwilę pod drzewem, dokończyła truskawkowego loda, którego resztka w pewnym momencie spadła na jej koszulkę i wypiła resztkę zimnej wody, po czym wyrzuciła butelkę do kosza na śmieci.
Tak wyglądały przeważnie dwa miesiące jej wakacji.
Grupka dzieci z osiedla zbierała się codziennie w jednym miejscu i razem bawili się od rana do wieczora.
Jamie zdecydowanie uwielbiała wakacje. Przynajmniej wtedy ktoś chciał się z nią bawić i nikt nie śmiał się z niej, że całymi dniami przesiaduje przy kartce czy małej sztaludze i rysuje, bądź maluje.
Dzieciaki ze szkoły były naprawdę paskudne. Do tej pory pamięta, jak w drugiej klasie chłopcy na przerwie zabrali jej pudełko nowych farbek i wycisnęli do końca każdą tubkę...
Dla nich była to rozrywka, dla niej dwa miesiące zbierania kieszonkowego.
Oni są tacy... niedojrzali - myślała, w drodze do domu.
Owszem, nie oczekiwała cudów, w końcu to tylko dzieciaki w takim samym wieku jak ona, ale jej nigdy nie sprawiło przyjemności zabieranie czyichś rzeczy i niszczenie ich. Rodzice musieli ciężko pracować, niekiedy nawet rezygnować z przyjemności dla samych siebie, żeby móc kupić dziecku wymarzoną zabawkę, a oni nie umieli tego uszanować...
Poważne myśli jak na dziewięciolatkę, prawda?
Większośc nauczycieli uważała Jamie za bardzo poważne dziecko. Zawsze chodziła wszędzie sama, z wysoko podniesioną głową. Udzielała się jedynie na lekcjach, dobrze się uczyła. Nigdy nie było z nią problemów... Dziecko cud. A jednak powinna być nieco bardziej... no powinna zachowywać się jak dzieci w jej wieku, powinna rozrabiać, od czasu do czasu przynieść złą ocenę, a nie zachowywać się jak prawie dorosła osoba...
- Mamo, wróciłam - zawołała Jamie, gdy przekroczyła próg domu. Odłożyła na szafkę różową czapkę z daszkiem, a obok niej kluczyk od mieszkania.
Odpowiedziała jej cisza. Matka pewnie była w pracy, albo spała w salonie na kanapie, jednak nic na to nie wskazywało, bo za każdym razem, gdy dziewczynka wołała kobietę, ta zaczynała marudzić coś pod nosem i to zawsze oznaczało, że matka w domu jest.
Muszę się napić. Zaraz wyschnę z pragnienia - pomyślała dziewczynka i pobiegła do lodówki. W środku czekało na nią zbawienie. Wielki dzban lemoniady. Niebieskie oczy dziecka otworzyły się szerzej, a małe ręce już sięgnęły po dzbanek.
Jeszcze trochę... Już prawie... MAM!
Triumfalny uśmiech zagościł na jej twarzy, gdy szklanka napełniła się orzeźwiającym napojem. W końcu dla tak niskiej dziewięciolatki dosięnięcie i udźwignięcie takiego dzbanka to wielkie wyzwanie.
Po tym, jak Jamie się napiła i najadła, postanowiła uciąć sobie drzemkę, która tak naprawdę koniec końców, była mocnym snem do samego rana.




Hej ho! Przybywam z kolejnym rozdziałem. Ostatnio Wena była łaskawa i przyszła, chyba nawet ma zamiar zostać na dłużej. Przynajmniej mam taką nadzieję, bo nie chciałabym znów przerwać w jakimś głupim momencie, a od ostatniego, większego "dzieła" które napisałam minął dobry rok. Przez ten czas nie napisałam prawie nic. No, nie licząc krótkiego opka o Ripie Hunterze, ale to było zbyt krótkie, żeby uznać za kolejne dzieło.
W tym rozdziale podziękowanie leci do OlaWyrostek za pomoc w poprawieniu kilku rzeczy. Tak więc... zapraszam do czytania i komentowania!

Historia morderczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz