Rozdział 4

47 2 1
                                    

Cholera, znowu spóźnię się na Historię sztuki... Adams tym razem mnie zabije.
Dziewczyna z wielką teczką na rysunki przewieszoną przez ramię biegła szerokim korytarzem niczym Struś Pędziwiatr.
Jej spóźnienie wynosiło niecałe dziesięć minut, jednak profesor prowadzący nie lubił, gdy ktoś wpadał do sali w trakcie rozpoczętego dopiero co wykładu.
Jamie musiała być tak bardzo skupiona na wymyślaniu wymówki, którą mogłaby wcisnąć profesorowi, że nie zauważyła jak wpadła z impetem na wysokiego bruneta, który w skutek zderzenia upuścił kilka książek na podłogę.
Siła z jaką wpadła na mężczyznę, powaliła ją wprost na zimne kafelki.
- Cholera jasna... Bardzo cię przepraszam - zaczęła szybko przepraszać, podnosząc się. - Niezdara ze mnie...
Brunet spojrzał najpierw na książki, później na blondynkę i jeszcze raz na książki, po czym machnął dłonią.
- Zdarza się - odpowiedział, zbierając swoje rzeczy z podłogi. - Gdzie tak pędziłaś?
Czyżby nie był zły? Inni na jego miejscu już dawno by mnie zmieszali z błotem...
- Na historię sztuki. Chociaż chyba i tak nie mam już co tam iść... Adams pewnie i tak już zdążył przerobić część materiału, a ludzie są tak okropni, że notatek raczej nie pożyczą - wzruszyła ramionami, obrzucając spojrzeniem bruneta. Ten uśmiechnął się szeroko, ukazując rządek śnieżnobiałych zębów.
- W takim razie, jeśli nigdzie się nie spieszysz, może wyskoczymy na kawę? Dwie ulice stąd jest świetny lokal, chociaż obawiam się, że o tej porze będzie pełen.
Jamie przygryzła policzek od środka, zastanawiając się chwilę.
- W sumie... czemu nie. Prowadź - uśmiechnęła się lekko, poprawiając pasek teczki na ramieniu.
- Ach... gdzie me maniery... - mężczyzna pokręcił głową, jakby właśnie zawiódł się sam na sobie. - Jestem Brandon. Brandon Hall.
- Miło poznać. Jamie Gilbert - dziewczyna wyciągnęła dłoń w jego kierunku, a Brandon szarmancko ją ucałował.
Na jej policzkach wykwitły dwa, bardzo czerwone rumieńce.
Gdy studenci dotarli już do kawiarni, okazało się, że w środku nie jest tak tłoczno jak to Brandon opisywał.
- Hmm... A to dziwne... Dałbym sobie rękę obciąć, że o tej porze będzie dużo ludzi... - co chwilę zerkał to na zegarek, to na otwarte na oścież drzwi, zapraszające do wejścia do środka.
- No i widzisz, już byś nie miał ręki.
Śmiech Jamie rozległ się po małym pomieszczeniu, przez które przechodziło się dalej do środka lokalu.
- No proszę, żartownisia z ciebie.
- Ja? Proszę cię... Jak już czasem mi się uda powiedzidć śmiesznego to jest to czysty przypadek. Albo po prostu łatwo jest mi rozśmieszyć drugą osobę.
- Na pewno nie jest tak źle. A pamiętaj: praktyka czyni mistrza.
Całe posiedzenie przy kawie i dobrym kawałku szarlotki przebiegło tak zaskakująco miło, że Jamie prawie zapomniała o reszcie zajęć.
- O mój Boże. Za piętnaście minut mam kolejne zajęcia, muszę już na nich być - w pośpiechu zaczęła zbierać swoje rzeczy, po czym uściskała na pożegnanie Brandona.
- Dziękuję za pyszną kawę i ciacho, mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy. Na razie!
Nim Brandon zdążył odpowiedzieć, Jamie już wyszła z kawiarni i pędziła ulicą w stronę uczelni.
- Na razie, Strusiu Pędziwietrze...

Soooł. Jest kolejny rozdział!
Wiem, że troszkę późno, wiem, że powinnam już pracować nad kolejnym, ale jakoś tak mi czasu zabrakło...
Obiecuję, że od przyszłego rozdziału będzie już nieco ciekawiej z historią Jay, bo zdaję sobie sprawę z tego, że rozdziały z dzieciństwa i wczesnej dorosłości są nieco nudne...
Tak więc: zapraszam do czytania i komentowania!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 12, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Historia morderczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz