I. Przebudzenie

88 17 5
                                    


Gdy się obudziłam, nie wiedziałam gdzie jestem. Było mi zimno i niewygodnie, wokół mnie panowała przerażająca ciemność. Leżałam na plecach, coś mi się w nie wbijało. Czułam obrzydliwy zapach zgnilizny i ziemi. Wyciągnęłam przed siebie ręce, w celu zbadania powierzchni. Pod dłońmi wyczułam chropowatą strukturę drewna.

Jestem w skrzyni? - pomyślałam. Nic nie pamiętałam. Nie miałam pojęcia nawet kim jestem, jak mam na imię. Czułam tępe pulsowanie w okolicy podbrzusza. Przyłożyłam tam swoją rękę i poczułam lepką, ciepłą ciecz, ciężki zapach. Krew. Przed moimi oczami zaczęły się przesuwać różne obrazy. Muzyka, bar, impreza. Ludzie wokół mnie. Później przypomniałam sobie dziwny budynek, półokrągły, pomalowany na jakiś dziwny kolor. Czarujący uśmiech kogoś w białej koszuli. Co się stało do cholery... Do głowy nie przychodziło mi sensowne wyjaśnienie na to wszystko.

Chociaż czułam się otępiała, za cel postawiłam sobie wydostanie z dziwnej skrzyni. Uniosłam podkulone nogi do góry i mocno naparłam na wieko. Zaskrzypiało, ale ani drgnęło. Spróbowałam drugi raz, użyłam całej mojej (niewielkiej) siły, i w drewnie powstała mała dziurka, przez którą do pudła natychmiast zaczęła wsypywać się ziemia. Szybko zakryłam otwór dłonią. Ogarnęły mnie mdłości. Byłam zakopana żywcem. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam krzyczeć jak najgłośniej. Krzyczałam, krzyczałam tak długo, aż krzyk zamienił się w cichy pisk, a ja wybuchłam niepohamowanym płaczem.

- Ratunku! - zawyłam. Nic. Zero odpowiedzi, ciągle ta sama, martwa cisza. Spróbowałam przewrócić się na prawy bok, i coś koszmarnie zakuło mnie w plecy. Sięgnęłam w tamtym kierunku ręką i wyczułam coś ostrego. Wydawało mi się, że to zardzewiały nóż. Czy ktoś wsadził go tutaj, razem ze mną, w przypadku jakbym się obudziła? Mam się tym dobić? Przybliżyłam go do twarzy, zastanawiając się co teraz zrobić. Nawet jeśli zrobię w skrzyni wystarczająco dużą dziurę, nie mam szans na przeżycie. Udusi mnie spadająca ziemia. O wiele łatwiejszym wyjściem było wbić sobie nóż w brzuch i zginąć szybko. Ale poddać się bez walki? Nie wiedziałam, co czeka mnie jeśli jakimś cudem wyjdę stąd żywa, ale musiałam spróbować.

Przyłożyłam ostre narzędzie do wieka skrzyni (a może trumny?) i wbiłam w wilgotne drewno. Choć nóż nie był w najlepszym stanie, bez problemu w nie wszedł. Zaczęłam je 'piłować' , i w momencie gdy ziemia zaczęła się sypać, otoczyłam głowę rękami, zostawiając trochę miejsca między nimi a twarzą, żeby mieć powietrze. Wzięłam głęboki oddech i z całej siły parłam do góry. Jedną ręką wciąż osłaniając twarz, drugą odgarniałam wciąg spadającą ziemię. Dostałam silnych mdłości, brakło mi powietrza i kiedy prawie całkowicie straciłam nadzieję na wydostanie się na zewnątrz, moja ręka nie napotkała oporu. Rzuciłam się dziko do góry. Przez tabuny naruszonej ziemi i żwiru dostrzegłam niebo.


Zagubiona we wspomnieniachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz