Rozdział II

392 23 2
                                    

Siedziałam w pokoju pielęgniarek i piłam poranną kawę, gdy nagle zobaczyłam migające, czerwone światełko nad numerem z salą Zayna, co oznaczało, że pacjent potrzebował mojej pomocy. Spędziłam w jego towarzystwie zaledwie kilka minut, a już pałałam do niego niechęcią. Wstałam z krzesła i szybkim krokiem udałam się w stronę izolatki.

- Co się stało? - zapytałam, przekraczając próg pomieszczenia.

- Yyy... Och... Ach... Kurwa! Ja pierdole jak boli! - syknął, wskazując na swoją prawą rękę. 

Zdezorientowana podeszłam do wskazanej przez niego kończyny. Zaczęłam naciskać na łokieć, przechodząc palcami niżej, w stronę dłoni.

- Wszystko w porzą... - nie zdążyłam dokończyć, bo Zayn złapał mnie za palce, po czym pociągnął w swoją stronę, w wyniku czego wylądowałam na jego torsie. Moją twarz z jego twarzą dzieliły jedynie milimetry.

- Nigdy nie byłaś z nikim tak blisko, prawda? - mruknął.

- Słucham...? Nie wiem o co panu chodzi. 

- Nie bądź już taką cnotką. - łobuzersko się uśmiechnął, ukazując przy tym rządek białych zębów.

- Jest pan dopiero tydzień po operacji! Proszę się oszczędzać. - powiedziałam, ignorując jego komentarz.

- Dobra, wyluzuj... Zacznijmy od początku. - zaczął, wyciągając prawą dłoń w moim kierunku. - Jestem Zayn.

 - Ym... Caroline. - odpowiedziałam, nieśmiało odwzajemniając jego gest. - Ale nie myśl, że zapomniałam o twojej ślinie na moim policzku. - lekko uniosłam kąciki ust ku górze.

- Nie chcę żebyś o tym zapomniała. 

- Nie rozumiem, co masz na myśli...

- Dowiesz się w swoim czasie. - odparł tajemniczo.

***

- GDZIE JEST ZAYN, DO CHOLERY?! - krzyczał młody mężczyzna, biegnąc szaleńczo po korytarzu.

- Proszę się uspokoić! Uczestniczył pan w strzelaninie, musi pan wrócić do swojej sali i się położyć! - odkrzyknął lekarz dyżurujący. 

- Co mnie to obchodzi?! Muszę z nim porozmawiać! 

- Dobrze, zaprowadzę pana, ale musi mi pan obiecać, że przestanie zakłócać spokój w szpitalu. - powiedziałam opanowana, pokazując blondynowi aby poszedł za mną.

Zayn's PoV

Leżałem znudzony na szpitalnym łóżku, przeglądając aplikacje w telefonie, gdy nagle do sali wszedł ten babsztyl w habicie.

- Masz gościa. - powiedziała, wskazując na stojącego za nią chłopaka.

- Siema stary! Justin, ty żyjesz?! - zapytałem retorycznie, rozpoznając w nim mojego przyjaciela. - Caroline, tobie już dziękujemy. - powiedziałem z czarującym uśmiechem. Dziewczyna fuknęła i odwróciła się na pięcie, trzaskając przy tym drzwiami.

- No, no... Widzę, że już jesteście na "ty". Zarywasz do zakonnicy? Ostro... - zakpił przez śmiech. 

-  Strasznie się nudzę w tym szpitalu, potrzebuję rozrywki. 

- Tak, tak. - zaśmiał się. - Słyszałem, że miałeś operację. Już wszystko dobrze?

- Jakoś się trzymam, jak widzisz. Przez tych debili mam zmarnowany przynajmniej miesiąc życia, bo wcześniej mnie stąd nie wypuszczą. - wywróciłem oczami. 

- Mnie już niedługo wypuszczają, to się tobą zajmę. - poklepał mnie po ramieniu, po czym zalała go kolejna fala śmiechu. - Żartowałem, masz od tego zakonnicę. A właśnie... Co do niej, to mam świetny pomysł! - krzyknął ochoczo. 

Caroline's PoV

Dzisiejszego dnia pogoda nie dopisywała. Ciągle padał deszcz, a promienie słoneczne nie mogły przedrzeć się przez gęste chmury. Siedziałam na niewygodnym krześle w dyżurce i przyglądałam się  śnieżnobiałym  ścianą, z gdzieniegdzie przywieszonymi szafkami w całości wypełnionymi lekami. Cała sala utrzymana była w odcieniach bieli i szarości, co często przyczyniało się do mojego złego samopoczucia. Ostatnio coraz częściej moje myśli zaprzątał Zayn. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony nienawidzę go za to, jak mnie traktuje, a z drugiej coś mnie do niego ciągnie, czuję jakbym znała go już bardzo długi czas. Myślę, że chciałabym go poznać bliżej i dowiedzieć się czegokolwiek o wypadku i jego okolicznościach. Jestem rozdarta, bo wiem, że bliższe poznanie go byłoby niestosowne oraz niezgodne z zakonnymi zasadami, ponieważ kontakty z mężczyznami nie są tutaj mile widziane. 

Nagle moje rozmyślania przerwał, wbiegający do pokoju, w którym się znajdowałam, mężczyzna. Przez jego charakterystyczne blond włosy, skojarzyłam, że to ten sam chłopak, który pilnie chciał zobaczyć się z Zaynem.  

- Pomocy! - krzyknął.

- Co się stało? Coś jest nie tak z pańskim kolegą? - zapytałam, wstając z miejsca spoczynku. 

- On... on... - zaczął się jąkać. - Chyba się dusi. Ja, ja... Nie wiem. 

Nie czekając ani chwili dłużej, pędem ruszyłam w stronę sali brązowookiego. Gdy tylko wbiegłam do środka, ujrzałam nieprzytomnego Zayna, leżącego na podłodze, z odłączoną kroplówką. 

Nonne rebelle || z.mWhere stories live. Discover now