Rozdział VII

271 18 8
                                    

- To nic złego. - powiedziała Anastasia, kiedy opowiedziałam jej wszystkie wydarzenia z dzisiejszego dnia, włącznie z przytuleniem Zayna. 

Właśnie siedziałyśmy na kanapie w zakonie. Było już późno, więc budynek świecił pustkami. Noc, to jedyna pora, kiedy możemy tutaj spokojnie porozmawiać i mieć pewność, że nikt tego nie usłyszy. 

- Jak to nic złego? Zakonnica nie może zakochać się w mężczyźnie. - zdziwiłam się.

- Caroline, jesteś jeszcze bardzo młoda. Każdy człowiek posiada uczucia, nie możesz ich wyeliminować. 

- To co mam teraz zrobić? - zapytałam zdezorientowana.

- To, co podpowiada ci serce.  - zakończyła, wstając z sofy. - Daj się ponieść emocjom. - szepnęła, wychodząc z pomieszczenia. 

Po tej rozmowie jestem jeszcze bardziej zagubiona. Co Anastasia miała na myśli, wypowiadając ostatnie słowa? Czy ona namawia mnie do romansu? To niedorzeczne! Może źle ją zrozumiałam? 

***

Tak, jak wspominałam Zaynowi, czeka mnie nocny dyżur. Zdarzają się one dosyć rzadko, ale musiałam nadrobić godziny pracy z zeszłego tygodnia, kiedy zrobiłam sobie wolne. W szpitalu musiałam się zjawić o dwudziestej pierwszej, więc do wyjścia miałam jeszcze godzinę. Postanowiłam ją wykorzystać na wizytę w kościele. Pobyt w świątyni zawsze daje mi siłę do życia. 

Nocne dyżury zawsze są strasznie nudne i już po dwóch godzinach mam ochotę położyć się do łóżka. Dzisiejsza noc zapowiada się inaczej, bo będę miała świetnego towarzysza do rozmowy. 

Weszłam przez główne drzwi mojego oddziału, po czym od razu udałam się do pokoju pielęgniarek, gdzie zostawiłam swoje rzeczy i przygotowałam się do pracy. Teraz musiałam sprawdzić, co dzieje się u Zayna. Spodziewałam się, że chłopak będzie spał, jednak gdy przekroczyłam próg jego sali, ujrzałam go siedzącego na łóżku i robiącego coś w swoim telefonie. 

- Dobry wieczór. - przywitałam się. - Jak samopoczucie? 

- A jeśli powiem, że jest znakomicie, to będę mógł już stąd wyjść? - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. 

- Pięć dni wytrzymasz. - powiedziałam, wyciągając maść, którą musiałam posmarować jego klatkę piersiową. 

- Co to za kolejne gówno?

- Nie marudź, muszę cię tym posmarować. Chcesz wyjść z tego szpitala, czy nie?

- No okej, okej. - mruknął, podciągając bluzkę do góry. - Jestem gotowy, maleńka. - zaśmiał się. Pokręciłam głową na jego słowa i zabrałam się do pracy. Rozsmarowałam żel na jego skórze, po czym wytarłam ręce w ręcznik papierowy i opuściłam koszulę na dół. Przez cały czas oczy Zayna były skupione na moich dłoniach, co trochę mnie rozpraszało. 

- Gotowe. 

- Już? Zdążyło mi się to spodobać. - powiedział, zakładając ręce za głowę i łobuzersko się uśmiechając. 

- Caroline, do mnie. - rzekł, wchodzący do pokoju lekarz. 

Zayn's PoV

Caroline nie wracała już od ponad godziny, przez co nie miałem żadnego zajęcia, bo wszystkie pornosy mi się znudziły. Leżałem bezczynnie, gdy nagle usłyszałem dźwięk przychodzącego SMSa. 

Nicole: Jesteś na mnie zły, kochanie?

Ja: Wypierdalaj.

Nicole: Może do mnie wpadniesz, jak wyjdziesz ze szpitala?

Nonne rebelle || z.mWhere stories live. Discover now