ESTR
Myślałam, że straciłam przytomność przez wysiłek fizyczny... Lecz okazało się, że to po prostu Góra wezwała nas do siebie. Madre siedziała na swym tronie, lecz tym razem wszystko wyglądało inaczej. Na jej zwykle pięknym, kwitnącym obliczu, widniały teraz głębokie, szare pasma łuszczycy. Wyglądała zazwyczaj na 25 lat, teraz z każdą sekundą przyglądania się jej, wyglądała na coraz starsza. Błyszczące błękitne oczy, przyglądały się nam ze strachem, smutkiem i przede wszystkim zrezygnowaniem. Nie przywitał nas jej zwykły radosny uśmiech, lecz zbolały grymas wykonany popękanymi, suchymi ustami.
-Madre!- moich uszu dobiegł przerażony głos Oxy.
-Ciśśś, dziecko.- uniosła dłoń, ukazując nam nędzną imitację swojego dawnego uśmiechu.- Czy znaleźliście coś nowego? Jakąkolwiek wskazówkę?
Przez chwilę panowała cisza, aż wreszcie opanowany głos Cala, wyrecytował drętwą regułkę:
-Przeszukaliśmy miejsca, w których ostatnim razem Tutor informował nas o swym pobycie. Zrobiliśmy także kalkulację gdzie mógłby być, na podstawie miejsc w których bywał w ciągu swojej pięciuset piętnastoletniej służby Pierścieniowi. Jednak trudno jest robić cokolwiek bez Boskich zdolności. -skrzywił się.
-Masz całkowitą rację Cal.- zgodziła się kiwając głową.- Bez tego nie zrobicie nic, świat znów zrodzi się w Ciemności.
-Więc powiedź nam Madre, jak możemy to powstrzymać?- odezwała się Vec, tym razem opanowanym głosem. Nie było to do niej podobne, zawsze na wszystko reagowała nerwami.
Kobieta skierowała swój wzrok na Oxy i przez chwilę w jej oczach widać było ból... zaraz potem głęboko westchnęła i odezwała się.
-Nie karzcie mi się powtarzać. Macie przyjąć do wiadomości to co teraz powiem i nie podważać mojej decyzji.
Spojrzeliśmy po sobie... Zobaczyłam w ich oczach ten sam strach, który przeszywał me myśli i serce. Przełknęłam ślinę i skinęłam głową.
-Tak, Madre. -odpowiedziałam, zaciskając pięści, jakbym szykowała się na cios. Zaraz potem, wszyscy poszli za moim przykładem.
-Byliście Bogami reprezentującymi Ziemię. Teraz jesteście ludźmi. Każde z was wciąż jest częścią Tego Świata. Wraz z waszym słabnięciem, słabnąć będą wszystkie odpowiadające waszym symbolom części. Soler- spojrzała na swego syna o błyszczących, ciepłych oczach.- gdy umrzesz, wraz z Tobą umrze słońce. Vec, kiedy odejdziesz, zabierzesz ze sobą czas. Wraz z Luną w popiół obróci się księżyc. Kiedy stracimy Gena, ludzie stracą swe człowieczeństwo. Rozumiecie?
Wszyscy wiedzieliśmy co oznacza śmierć. Wszyscy wraz z przyrzeczeniem, staliśmy się odpowiedzialni za swoje życia, każdy za siebie, oraz za swoje rodzeństwo. Chroniliśmy siebie i świat.
-Pierścień nie jest aktywowany, więc umieram z każdym dniem... Ale nie tylko ja. Wy również będziecie słabnąć, aż wreszcie... - przerwała wpatrując się w pustkę martwymi oczami. Przeraziło mnie to, wyglądała jakby na prawdę umarła. Zawsze myślałam, że koniec przyjdzie wraz z jej odejściem.- Waszym celem, jest znalezienie Pierścienia i przywrócenie wszystkiego do porządku. Bez względu na cenę, dlatego jedno z was, przejmie moje obowiązki i ... moją moc.
-Nie!- wrzasnęła Oxy.- Madre!
-Oxy...- pokręciła wolno głową, z tym samym bólem co wcześniej.- Chcę żebyś to była Ty. Kiedy otrzymasz moje zdolności, z łatwością znajdziecie Pierścień. Jedynym problemem, będzie znalezienie właściwego Tutora. Będziesz musiała objąć moje obowiązki. Jestem pewna, że Estr Ci pomoże.
CZYTASZ
My Immortal
FantasyZłoty środek, to idealne określenie. W świecie, w którym Ciemność chce zrobić ze świata swój własny zakątek, znaleźć trzeba kogoś, kto zakończy wieczne knucia i próby zniszczenia świętości, którą jest życie. To jednak nie okazuje się być tak prosty...