*Część 3*

38 3 2
                                    


XxxX


-Jeśli spartolisz tą misję, to Cienie Cię wykończą- warknęła Ira do zakapturzonej postaci, pochylającej się przed nią.-Tinieblas uczyni twą wieczność udręką. Zniszczy Cię.

-Zdaje sobie sprawę.- odpowiedziała postać pewnym głosem.

-Co zostało przyrzeczone, tego wieczność nie wymarz Cieniowi z rachunku obietnic.- uraczyła swego gościa łobuzerskim uśmiechem.-Nie było żadnych problemów?

-Jeszcze nie.- odezwał się chłodny głos. -Jeśli się pojawi, zlikwiduję go.

-Wmieszaj się w otoczenie i informuj nas o postępach. Wiem, że nienawiści trudno jest zdobyć czyjeś zaufanie, lecz inaczej nie zdobędziemy Pierścienia.

-Przyrzekam uczynić świat naszym, bez względu na cenę. Przysięgam na krew swojego rodu, na krew mego ojca Tinieblasa, Pana wszystkich Mroków i Cieni. - rozszedł się po lesie lodowaty ton, któremu zaraz odpowiedziały zadowolone wycia Mroków. Wraz z wypowiadanymi przez osobę słowami, uśmiech Iry stawał się coraz większy i coraz bardziej jadowity.

-Wracaj kończyć to co zostało rozpoczęte.- powiedziała kobieta o ciemnej skórze, oczach i czarnych jak smoła włosach. Była niczym straszydło. Upiór, który potrafił wmieszać się w ciemność, z której został stworzony. Każdy Cień i Mrok taki był. Prawie każdy... -Zdobądź to, czego pragnie twój ojciec.



ESTR


Byłam dwa kroki przed drzwiami frontowymi, kiedy nagle z głośnym trzaskiem uderzyły o ścianę. Przed moimi oczami pojawiło się wściekłe i zmartwione jednocześnie oblicze Lincolna. I dopiero w tym momencie dotarło do mnie, co zrobiłam przed ostatnią wizytą u Madre.

Cholera.

-Lincoln... -otworzyłam szeroko usta, nie wiedząc co powiedzieć.

-Co się z Tobą dzieje, Es?! Do jasnej cholery, unikasz mnie przez tydzień, potem dzwonisz i mówisz, że to koniec! Czego koniec? Czy to oznaczało, że ze mną zrywasz?...- z krzyku przechodził w przerażony, cichy ton.

-Li... to nie tak. Kurde.-przygryzłam wargę, czując na sobie spojrzenie Oxy, Vec i Vidy.

"Coś Ty znowu zrobiła?"-usłyszałam w głowie.

"Po prostu mi pomóż." - odszepnęłam błagalnie, nie patrząc w jej kierunku.

-Lincoln, z całym szacunkiem, kolego, ale potrzebujemy w tej chwili twojej dziewczyny.- odetchnęłam z ulga, słysząc Ox.

-Ale...- chłopak wyciągnął przed siebie bezradnie ręce.- Chcę wam pomóc! Widzę, że coś się dzieje.

-Nie teraz, przyjacielu.- Vida przeszła obok niego i z pocieszającym uśmiechem poklepała jego ramie.

Błękitne oczy bruneta odszukały moje i coś we mnie pękło. Westchnęłam głęboko.

-Dowiesz się i wtedy dopiero będzie z nami koniec.- pokręciłam głową, czując jak łyz znowu napływają mi do oczu.

-Żartujesz?- warknęła Vec, wbijając we mnie spojrzenie swych wściekłych, szarych oczu.

Pokręciłam głową i próbowałam przekazać jej swoją postawą, by odpuściła.

My ImmortalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz