Prolooog

430 28 7
                                    

Zapowiadał się ponury, deszczowy dzień. Wielka rezydencja była wypełniona, najróżniejszymi ludźmi, jedni byli służbą, drudzy klientami, a jeszcze inni, przyjaciółmi rodziny. Każdy ubrany był na czarno, więc nie wróżyło to nic dobrego. Zresztą sam byłem jednym z bliskich osób. Spojrzałem na swoją żonę. Cztery godziny spędzone w samolocie i choroba wykańczały ją. Mówiłem, błagałem by została. Chciałem dla niej najlepiej, jednak się uparła, że jedzie i tyle. Rozglądała się, w poszukiwaniu naszej starej grupy. Gdy w końcu ją ujrzała lekko się uśmiechnęła.

- Dzień dobry przyjaciele - jak zawsze stara się pokazać, że daje radę, ale jej chwiejny krok i wygląd pokazywał wszystko. Stałem za nią w razie upadku. Hana zaczęła żywą rozmowę z Miką, a ja z Silverem.

- Gdzie masz syna? - spytałem, rozglądając się. 

- Został w domu , nie lubi latać. - wtedy jeszcze nie wiedziałem, że zobaczę ich ostatni raz. Traktowałem to spotkanie z nimi jak każde inne. Nagle dołączył do nas Jude z córką. 

- Nasze kondolencje - zaczęła moja żona.

- Hana nie składaj mi ich, wolę żebyś wyzdrowiała. Przynajmniej tak powiedziałaby Layla - każdy spuścił wzrok w ziemię. Po chwili znów zaczęły się rozmowy. Widziałem jak mój syn bawi się z Lucy. Oby małej nie czekał taki sam los. Tak minął dzień. Najpewniej najgorszy w życiu Jude. Chcieliśmy lecieć samolotem razem z Fullbusterami, jednak ze względu na zmęczenie i marudzenie Natsu postanowiliśmy spędzić noc w hotelu. Dotarliśmy do hotelu, wynajęliśmy apartament z widokiem na miasto. Wziąłem kąpiel i ruszyłem w kierunku balkonu. Słyszałem jak Hana śpiewała kołysankę małemu. Było późne lato, jednak mimo wszystko gorące. Wpatrywałem się w piękny krajobraz. Niespodziewanie poczułem rękę na ramieniu. 

- Pięknie tu prawda? Layla miała szczęście, że żyła w takim wspaniałym miejscu - spojrzałem na żonę w jej oczach mieniły się gwiazdki. 

- My też tu zamieszkamy - powiedziałem. Widziałem jak jej się tu podoba. Rozejrzałem się po mieście i wskazałem na wzgórze. - Tam będzie stał nasz dom. Będziemy mieli najlepszy widok na miasto - w jej kącikach oczu pojawiły się pierwsze łzy. Łzy szczęścia. 

- Nie siedź tu za długo - zmęczona poszła wziąć prysznic. Jak powiedziałem tak zrobiłem. Wziąłem telefon i zacząłem dzwonić. Mimo późnej godziny, każdy słysząc kim jestem budził się i wypełniał papiery. Pięć minut później, działka była moja. Włączyłem telewizor by sprawdzić akcje. Usiadłem wygodnie i popijałem kawę. Widząc giełdę natychmiast upuściłem kawę i wziąłem do ręki telefon. 

- WYKUPUJE JE WSZYSTKIE - krzyknąłem do znajomego. W tej chwili kilka milionów a może miliardów, zostały wypłacone z mojego konta. Cały czas w skupieniu śledziłem giełdę. W ciągu kilku sekund od mojego telefonu kryzys został zażegnany. Wszystko znowu było w porządku, tyle że kilka firm i aukcji należało do mnie. Nie wiedziałem co przyczyniło się do takiego spadku, przełączyłem kanał na wiadomości. 

- Państwo Mika i Silver Fullbuster , mający kilkanaście firm. Zginęli w katastrofie lotniczej, ceny wszystkich akcji i sama giełda załamuje się. O dostaliśmy wiadomość, że dzięki ingerencji jednego z biznesmenów kryzys giełdowy zażegnany oraz... - wyłączyłem telewizor. Wykręciłem numer do opiekunki Graya.

- Dobry wieczór przepraszam za pobudkę, jednak w tej chwili proszę wsiąść w pociąg z Grayem i przyjechać do Crocus - powiedziałem stanowczo. 

- Co? Dlaczego? - dziewczyna chciała zadać jeszcze parę pytań, jednak jej przerwałem.

- Rodzice Graya nie żyją. Nie wiem od kiedy i w jakie długi popadli, wszystkie akcje zostały wykupione przeze mnie, a jeśli chodzi o Graya od teraz jestem jego opiekunem. Nie musi się pani obawiać o koszty wszystko pokryję. - prowadziłem z nią jeszcze rozmowę. Umówiłem się z nią szczegółowo i zadzwoniłem do prawnika. Wystarczyła zwykłą rozmowa. Po chwili miałem podane hasło i login do konta zmarłych przyjaciół, oraz przyznaną opiekę nad ich synem. Całe szczęście, że z Silverem byliśmy przygotowani na najgorsze. Oboje spisaliśmy umowę dotyczącą firm , pieniędzy i dzieci. Zaplanowaliśmy to na najgorsze. Dzięki temu w tamtej sytuacji jeden telefon i wszystko załatwione, bez rozpraw, sądu. Wziąłem laptopa i sprawdziłem konto przyjaciela. Nie myślałem, że ma aż takie długi. Nagle zadzwonił mój telefon.

- To ja. Możemy dobić interesu, spłacę długi Fullbustera - wiedziałem czego chce w zamian. 

- Dam sobie sam radę. Żegnam - rozłączyłem się. Będzie ciężko ale dam sobie radę. Niespodziewanie usłyszałem huk. Biegiem wstałem i pobiegłem do łazienki. Hana leżała... cała w krwi. Natychmiast zadzwoniłem po karetkę, wybiegłem do recepcji i poprosiłem kierowniczkę o pilnowanie Natsu. Nie myślałem, że z dnia na dzień jej stan tak bardzo może się pogorszyć. Tamtej nocy zostałem bankrutem z długami. Spłaciłem długi zmarłego przyjaciela i nie spodziewałem się, że w szpitalu za leczenie będą chcieli tyle pieniędzy. Musiałem coś wymyślić na leki dla Hanny, bez nich.. ona...

- To co dobijamy targu? Spłacę wszystko. Jeszcze dostaniesz ode mnie dwieście milionów, ale masz się wywiązać z umowy - nie miałem innego wyjścia.

- Zgadzam się -  wybacz synku...

Obudziłem się cały spocony. To nie był tylko sen. Spojrzałem w lustro. Starość nie radość. Nie mogę rozpamiętywać ciągle wydarzeń sprzed trzynastu lat... Od tamtego dnia wiele się zmieniło, Jude odciął się od starych znajomych i udaje, że nigdy się nie znał mnie ani innych naszych wspólnych przyjaciół , Natsu urósł jak na drożdżach, Gray wyprowadził się i przejął trzy firmy swojego ojca. A on zniknął. Słuch o nim zaginął wiele lat temu, zresztą oddałem co do grosza plus odsetki. Oby już nigdy więcej się nie pojawił. Nawet jego akcje zaginęły, dzień w dzień sprawdzam. Może to obsesja, ale nie mogę mu pozwolić, skrzywdzić Natsu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 26, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

NaLu Fairy Tail PolishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz