Mogłam ująć to tylko jednym słowem. Osłupiałam. Znajdowałam się pod jeziorem. Dosłownie pod jeziorem. Tafla wody falowała nad nami, mieniąc różnymi barwami. Ale nie to było najdziwniejsze. Wokół nas wszędzie byli ludzie w kolorowych strojach. No, może nie zupełnie ludzie. Niektórzy mieli skóry różnych barw. Dopiero zauważyłam że chłopak jest ubrany na szaro. Zapytałam:
-Jak się nazywasz?
-Cano.
-Kim są ci ludzie?
-Mistrzowie żywiołów. Ja jestem mistrzem wiatru. A ty wody. Chyba.
Głowa mnie boli od nadmiaru myśli. Mistrzowie żywiołów? Mistrz wiatru? A nawet jeśli, to co znaczy chyba? Jestem albo nie jestem. Ja?! Mistrzynią wody?! Co?!
-To nasza baza główna. Ci w czarnym to klan Zebe. My to klan Cai.
-Co?!
-Nieważne, chodźmy do sadzawki.
-Może cudem jestem tą całą mistrzynią wody, ale nawet jeśli to skąd ty o tym wiesz?
-Każdy tu cię tu zna. Jesteś córką Aid. Nazywasz się Tetmajera White.
-Aid?
-Twoja mama. Mistrzyni śniegu. A twój ojciec to Rud, mistrz ognia. Obaj nie żyją.
Chciałbym bym zadać jeszcze tyle pytań, ale Cano zatrzymał się i powiedział:
- Jesteśmy na miejscu.
Rozejrzałam się i zobaczyłam sadzawkę. Nie pomyślałam, to niemożliwe. Była to ta sama sadzawka co w moich koszmarach.
CZYTASZ
Żywioły
FantastikPewna dziewczyna z małej wsi, jest całkowicie przekonana o swojej normalności. Jest sierotą i mieszka w domu dziecka. Czeka więc na swoje 18 urodziny. Jednak dzieje się dużo dziwnych rzeczy...