III

20 2 0
                                    


Obudziłam się o 9:00. Wstałam, przebrałam się i poszłam w stronę łazienki. Jednak, co się okazało? Że jest zajęta. Oczywiście, nie byłoby w tym nic złego, gdyby to był mój ojciec, a nie Iwonka. Zeszłam na dół do drugiej łazienki. Po około 15 minutach pojawiłam się w kuchni. Tata wziął miskę z moją wczorajszą sałatką i ruszył w stronę jadalni.

-Witaj córeczko, jak się spało? -zaczął.

-Co ona tu robi? -spytałam wyraźnie zła.

-Oj, została na noc i tyle. -o wilku mowa. W tym momencie do pomieszczenia weszła Iwonka.

-Daj misiaczku tą sałatkę, zaniosę do jadalni. -cmoknęła ojca w policzek i wzięła od niego miskę. Jadalnia była złączona z salonem, więc włączyłam telewizor, bo nie miałam najmniejszego zamiaru oglądać kochanki taty. Gdy siedzieliśmy już przy stole niezręczną ciszę przerwał ojciec:

-Nicola, namyśliłaś się, co z tym koniem?

-Tak, pojedźmy, chcę go zobaczyć. -odparłam.

-Świetnie, Iwona pojedzie z nami, dobrze? -zachłysnęłam się sokiem pomarańczowym. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, po czym przeniosłam wściekłe spojrzenie na blondynę, która słodziutko i szyderczo się uśmiechała, wyraźnie szczęśliwa tym, że denerwuje mnie.

Po około godzinie byliśmy już na miejscu. Wyszłam z samochodu i ruszyłam w stronę głównego budynku. Za mną popędził ojciec, a Iwonka w 15-centymetrowych szpilkach nie mogła nadążyć za nami. Po chwili dołączył do nas hodowca, o którym wspominał mi wczoraj tata.

-Dzień dobry, pan Conner prawda? -zwrócił się do nas miło.

-Tak, dzień dobry, to moja córka Nicola, ona oceni wierzchowca. -zaśmiał się ojciec.

-Dobrze, że go przygotowałem do jazdy, tak przeczuwałem, że niedługo się zjawicie- odparł rozbawiony hodowca, po czym zaprowadził nas do stajni. Budynek stajenny był bardzo ładny, czysty i zadbany. Wszystkie konie były w boksach, tylko jeden stał przywiązany obok. Miał śliczną kasztanowatą sierść i około 170 cm w kłębie.

-To jest właśnie Mefisto. Zdążyłem go już wyczyścić, muszę go tylko osiodłać.-odparł hodowca i poszedł do siodlarni. Ruszyłam za nim. Wzięłam jego ogłowie oraz ochraniacze na przednie nogi i podeszłam do konia. Na grzbiecie miał już siodło, a ja postanowiłam sama założyć mu ogłowie. Trochę zaczęłam się zastanawiać, czy to niepodejrzane, że koń jest już właściwie gotowy.Nawet nie drgnął, gdy wkładałam do jego pyska wędzidło. Z początku zdziwił mnie ten spokój, ale na szczęście niepotrzebnie się zmartwiłam. Zapięłam wszystkie paski i założyłam ochraniacze. W międzyczasie ojciec rozmawiał z hodowcą na temat szczepień i innych pierdół. Ubrałam toczek i rękawice, po czym wyszłam na padok. Wyregulowałam strzemiona, sprawdziłam popręg i usiadłam w siodle. Od razu poczułam w nim energię. Rozstępowałam go, a potem popędziłam do kłusa. Zrobiłam kilka okrążeń, zebrałam i przystąpiłam do sprawdzania jego umiejętności. Najpierw przejechałam przez rozłożone drągi na ziemi, potem spróbowałam wyciągniętego kłusa, a potem przeszłam do galopu. Poprosiłam o ustawienie przeszkody, na początek 70 cm. Spokojnie poprowadziłam go na niewielką stacjonatę. Pokonał ją z dużym zapasem. Reagował na każdy mój delikatny ruch. Zachowywał się, jakby czytał mi w myślach. Podnieśli mi poprzeczkę do 1 metra. I tym razem przeskoczył bez najmniejszego problemu. Ostatni raz skoczyliśmy okser 1,20m. Miałam wrażenie, że lot trwał nieskończoność. Tak wspaniale i płynnie skakał. Nie bał się praktycznie niczego. Już wtedy wiedziałam, że mam do czynienia ze świetnym koniem. Podjechałam do ojca mówiąc:

-Bierzemy go!

-Jesteś tego pewna?-spytał tata.

-Tak! Na pewno! Jest wspaniały!

-Dobrze, no to zsiadaj.

Ojciec poszedł zapłacić, zabrać papiery i zamienić kilka słów z weterynarzem, który wcześniej sprawdzał stan wałacha. W tym czasie pracownik stajni przygotował konia do drogi. Wsiedliśmy do samochodu. Jeszcze nie zdążyliśmy ruszyć, a mnie już dopadły wątpliwości. „Czy nie podjęłam pochopnej decyzji?" Tuż za nami jechał pracownik hodowcy z przyczepą, w której był Mefisto. Mimo obaw nie mogłam się doczekać pierwszej jazdy na nim w domu. Oczywiście, humor musiała popsuć mi Iwonka.

-Po co ci to brudne zwierzę? Misiaczku, mogłeś mieć za te pieniądze jakieś nowe auto.

-To prezent dla mojej córci, nie potrzebuję kolejnego auta, kochanie.

-Jak wolisz, mam nadzieję, że poinformowałeś już swoją córusię o naszych ustaleniach?

-Nie, jeszcze nie, porozmawiamy w domu.- odparł spoglądając na mnie, jakby wiedział, że chcę wykrzyczeć „o czym nie wiem?!".


W domu czekał na Mefista tymczasowy boks w garażu przy domu. Ojciec zamówił ekipę budowlaną, która już budowała dla niego własne miejsce. Kiedy dotarliśmy do domu, poprosiłam ludzi taty o wyniesienie rzeczy konia, a ja sama, gdy już się uspokoił po podróży, zaprowadziłam go na tymczasowy wybieg. Nie miał problemu z zadomowieniem. Przebiegł się wkoło kilka razy, po czym zaczął jeść trawę. Zrobiłam mu zdjęcie i wysłałam do Moniki. Zaczęłyśmy wymieniać się sms'ami.

Postanowiłam też poinformować mamę, więc zadzwoniłam do niej.

-Mamusiu przyjedziesz do nas?

-Nie wiem córeczko czy to dobry pomysł. Wiesz jak dogaduję się z ojcem.

-Mamo, chcę ci coś pokazać, proszę przyjedź.

-Co chcesz mi pokazać?

-Tata kupił mi konia! Mam swojego konia! Jest u nas, chcę żebyś go zobaczyła.

-Córeczko, nie zrozum mnie źle, ale to nie jest najlepszy pomysł, żebym teraz przyjeżdżała. Wyślij mi zdjęcie, a wpadnę jak ojca nie będzie w domu, dobrze? Wolę nie spotykać się z nim. Nie potrzebuję jego komentarzy.

-No dobrze, to wyślę ci zdjęcie, a zadzwonię jak go nie będzie. -odparłam zrezygnowana.

-To w takim razie jesteśmy w kontakcie, pa córeczko, buziaczki.

-Pa mamusiu.


***

Hej c; 

Bez zbędnego przeciągania, chcę przypomnieć o zostawianiu komentarza i gwiazdeczki jeśli Ci się spodobało :D
To jest  naprawdę mega motywujące :*


Pozdrawiam ;3


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 28, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Skok MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz