Rozdział 2

169 10 2
                                    

Rano wstałem wcześniej niż powinienem, czyli o 5.47, no zdziwiłem się, ale nie ma co narzekać i tak nie jestem już zmęczony. Wyszedłem z pokoju i powędrowałem w kierunku kuchni, aby zjeść śniadanie. Po zjedzeniu posiłku miałem dużo czasu była 6.13.

Postanowiłem wyjść na dwór do ogrodu i poćwiczyć techniki walki. Gdybym miał dziś jakiś sprawdzian pewnie uczył bym się na niego. Najbliższy sprawdzian mam w środę z historii. Wziąłem swój miecz i zacząłem uderzać w manekina. Nagle bezwładnie upadł mi miecz.

Po kilku minutach zacząłem myśleć, dlaczego to robię? To wszystko nie jest mi potrzebne. Nagle cały świat stał się dla mnie niczym. Czymś niezrozumiałym. Położyłem się na trawie i myślałem, z moich przemyśleń wybudził mnie zegarek, który miał mi przypomnieć o tym, że trzeba iść do szkoły. Wróciłem się do domu, wziąłem plecak i ruszyłem w stronę szkoły.

Przed wejściem założyłem słuchawki, zacząłem słuchać odpowiedniej muzyki do mojego dzisiejszego nastroju. Mój wzrok powędrował na ziemię, a ręce w kieszenie. Do czasu gdy nie zadzwonił dzwonek na lekcje rozmyślałem o wszystkim i o niczym. Mój smutek zobaczyła Caitlyn, która się dość przejęła moim stanem:

- Co się stało? - spytała mnie z kojącym spojrzeniem, które mnie uspokoiło.

- Nic takiego, po prostu zastanawiam się czy uda mi się ją znowu do siebie przekonać. - odpowiedziałem jej, po czym znowu spuściłem głowę.

- Widać, że ci zależy, ale pamiętaj jesteśmy z tobą. Nie załamuj się.- powiedziała i przytuliła mnie.

Ruszyłem dalej w stronę klasy, pierwszą mieliśmy przyrodę z Nidalee, lubię ją, czasami nawet zmienia się w tygrysa i skacze po klasie. Za każdym razem się z tego śmiejemy, ty razem było inaczej, gdy zaczęła tak skakać wszyscy się śmiali oprócz mnie. Czułem ten ból w sercu jaki sprawia mi myśl, którą jest to, że nie mogę się spotykać z Katą. Przesiedziałem przygnębiony całą lekcje, jeszcze tylko, a może, aż siedem. Na wszystkich lekcjach byłem taki, nieobecny.

Po skończonym dniu w szkole ruszyłem w stronę lasu do, którego udaję się, gdy czuję, że muszę być sam. W tym lesie mam swoją miejscówkę, której nikt nie zna poza mną i Katariną. Siedziałem tak z dwie godziny, i myślałem co by się stało gdyby... W pewnej chwili poczułem jak poleciała mi po policzku jedna, samotna łza, szybko ją otarłem i stwierdziłem, że muszę już wracać do domu.

W drodze przez las napotkałem Maokaia bawiącego się swoimi sadzonkami razem z Yoriciem. Oni także zobaczyli, że coś mi jest, więc spytali się mnie o co chodzi, ale zignorowałem ich i podążałem dalej ścieżką. Droga do domu zajęła mi jakieś pół godziny.

Po powrocie do domu rodziców nie było, ale nie przejąłem się tym od razu ruszyłem w stronę pokoju. Gdy wchodziłem zauważyłem małą karteczkę na parapecie z napisem "Wiedz, że możesz na mnie liczyć :)". Oczywiście wiedziałem kto to, zostawiła to Caitlyn. Zwinąłem kartkę w kulkę i rzuciłem do kosza. Gorszego dnia w moim życiu chyba jeszcze nie było, jeszcze się jakoś trzymam, lecz nie wiem ile. Gdy położyłem się na łóżku po chwili zasnąłem.

Zakazany Kwiat LotosuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz