Rozdział 13

55 3 0
                                    


"Day after day and night after night

When I'm lost and alone

I look for your light

The flowers that bloom

And everything that grows

Relies on you and the way your heart flows

If you were here I'd have to know would

I have the strength to just let go"*

Znowu byłem przy ognisku. Stałem z założonymi rękami, patrząc na potężne płomienie trawiące drewno ułożone w stos. Pragnąłem wyłączyć całkowicie myśli, jednak nie uspokajał mnie nawet dźwięk strzelających płomieni. Potworny ciężar odpowiedzialności przygniatał moje barki. Byłem świadom tego, że moja siostra jest niczemu winna, bezbronna, zdana na łaskę jakieś cholernej przepowiedni, więzi krwi, niedawno poznała mroczną siłę zrodzoną z czystego zła, pychy, grzechu milionów dusz. Gorzej – tylko ona mogła go pokonać. Czułem się okropnie ze świadomością, że tak młoda istota została w to wciągnięta. Nie chciałem jej zabierać, ale też wiedziałem, że prędzej, czy później sama by nas znalazła. Pomyślałem o największym powodzie mojego poczucia winy.

Matka. Poczułem jeszcze większe wyrzuty sumienia. Jak byliśmy z Dean'em mali, opowiadała nam jak przypadkiem poznała naszego ojca. Nie była Likantropem, tylko zwykłą śmiertelniczką. Została wplątana w świat pełen mroku, krwi, mordów, lecz nie chciała opuścić naszego ojca. Pokochała go z dnia na dzień i zaakceptowała jego bestię. Mimo to ta historia nie ma szczęśliwego zakończenia.

Pokręciłem głową i podniosłem wzrok nad płomienie. Po drugiej stronie ogniska zauważyłem Vicky, która rozmawiała o czymś z Jace'm, Szamanem i Harry'm. Musiała niedawno wrócić. Nagle moje serce stanęło, a w brzuchu pojawił się ucisk, rozlewający ciepło po całym ciele. Poczułem, że oddech mi przyspiesza, ciało niekontrolowanie zaczęło przemianę. Z gardła wydarł mi się zwierzęcy warkot.

Ależ się zmieniła. Przez trzy lata, kiedy widziałem ją ostatni raz jej policzki schudły, a twarz przez to nabrała bardziej dojrzałego wyglądu. Nie urosła oczywiście ani centymetra. Malutka jak zawsze. Rude włosy rozpuszczone. No i ta cała aura Gotki. Sam jej widok sprawił, że chciałem czegoś, czego mieć nie mogłem. Znowu przybiły mnie wyrzuty sumienia. Przecież miałem Sarrah. Nauczyłem się ją kochać i szanować, ale Vicky? To całkiem inna bajka.

- Co się dzieje? – spytała moja siostra, stając przy ogniu obok mnie. Odwróciłem głowę i przyjrzałem się jej. Nie była już zbitą z tropu dziewczynką, ale też nie była w pełni dojrzała. Jednak życie, które tu wiodła zmieniło ją. Dowiedziała się, że wszystkie straszne bajki na dobranoc były prawdziwe. Dowiedziała się też, że ma w sobie dzikie zwierzę, które nie zawsze chce być ujarzmione, zupełnie jak jej brat i mężczyzna, z którym została skojarzona.

- Przepraszam. – wymsknęło mi się. O tym, że było to całkowicie nie w kontekście przekonał mnie jej zdezorientowany wzrok.

- Co? Za co? – spytała, patrząc na mnie swoimi niebieskimi oczami.

- Za sprowadzenie cię w sam środek tego syfu. Wiem, że na przeprosiny już za późno, ale... - nie dała mi dokończyć.

- O całe dwa lata za późno, braciszku. – nie wyglądała jednak na taką, która była wściekła, czy która trzymała żal. Powiedziała to raczej... wyczuwając paradoks tej sytuacji.

- Nie zasłużyłaś na poznanie tego mroku. – odwróciła wzrok do ognia i milczała przez chwilę.

- Całe życie wiedziałam, że nie jestem normalna. – śmiech, który wydostał się z jej ust był przepełniony smutkiem. – Czułam w sobie tę mroczną aurę, zupełnie jakbym trzymała w sobie wilka. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak blisko prawdy byłam przez cały ten czas.

Different  Side - H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz