Budzę się zalana potem i rozglądam wokół.
-Spoko Lou, to tylko sen - oddycham ciężko i odgarniam rude, ciężkie od potu fale z czoła. Zerkam na godzinę. Jest 1:40. Już są moje urodziny.
-Pomyśl życzenie - mamroczę i dmucham na wyimaginowane świeczki na wyimaginowanym torcie. Wstaję i podchodzę do okna. Otwieram je i wdycham rześkie powietrze. Już jutro o tej porze będę na Manhattanie. U ciotki Lucy. Przez ulicę przechodzi mężczyzna w kapturze. Przyglądam mu się. On unosi wzrok...I widzę jego twarz. Rude włosy, spiczasty podbródek, wysokie kości policzkowe...A jednak lewa część tej twarzy jest poparzona jakby przez kwas. Błyskawicznie cofam się od okna, ale obraz tej twarzy wyrył się w mojej pamięci.
Odwracam się i wracam do łóżka. Kładę się na materacu, jednak nie przykrywam się kołdrą, ponieważ w pokoju jest tak duszno, że bym się udusiła. Zwijam się w kłębek i zasypiam.&&&
-Lou, obudź się! - matka potrząsa mną delikatnie. - Koniec roku, musisz wstawać.
Otwieram oczy.
-Cześć mamo - mamroczę.
-Wszystkiego najlepszego Louis! - do pokoju wpada moja kuzynka, Allie.
-Allie! - wołam radośnie i zeskakuję z materaca. Allie jest studentką i wybrała akurat uniwerek w Summit. Przytulamy się, a mama wręcza mi prezent.
-Biegnij się ubrać i przyszykować. Ja lecę do szpitala, a ty z Allie pojedziecie do szkoły.
Kiwam głową, biorę z szafy czarne leginsy, białą koszulę bez rękawów, bieliznę i skarpety po czym gnam do łazienki. Biorę szybki prysznic, rozczesuję starannie rude fale, ubieram się i psikam dezodorantem. Myję zęby, po czym wychodzę z łazienki i biegnę do przedpokoju założyć czarne trampki.
-Nie ubierasz spódnicy?
-Nie wypowiadaj się - szturcham kuzynkę łokciem. - Sama ich unikasz jak ognia.
-Ja nic nie mówiłam - parskamy śmiechem i wychodzimy z mieszkania. Biegniemy do samochodu Allie. Ta zawozi mnie pod szkołę.
-Ja biegnę, a ty jedź szukaj miejsca - wyskakuję z pojazdu i pędzę jak szalona na aulę. Nie spóźniam się, na szczęście. Zajmuję miejsce obok Cleo, mojej przyjaciółki.
-Co tak pędziłaś? - pyta mnie rozbawiona dziewczyna. Cleo przyjechała z Georgii do Summit, ponieważ tutaj jej brat otworzył piekarnię i cukiernię, a rodzice Andrew i Cleo to typowi biznesmeni, bez czasu dla dojrzewającej córki i dorosłego, już, syna.
-Nie chciałam się spóźnić - odpowiadam.
-A, właśnie. Wszystkiego najlepszego, Louiso - uśmiecha się Cleo i daje mi paczkę z prezentem.
-Jeju, dziękuje - przytulamy się.
&&&
-Długo to trwało - komentuje Allie, kiedy wsiadam do samochodu.
-Sorry, jeszcze było krótkie spotkanie w klasie i umawiałam się z Cleo - rzucam i zapinam pasy.
Allie rusza z piskiem opon.-Odwożę cię na dworzec - odpowiada na moje nieme pytanie.
-Jak to na dworzec?
-Twoją walizkę i bagaż podręczny mam w bagażniku. Nie myślisz chyba, że jakakolwiek kobieta z naszego rodu nie ma głowy na karku.
-Ale...
-Żadnego "ale" - ucina Allie.
Dojeżdżamy.
-Wyskakuj.
-A ty? - patrzę na kuzynkę. Wacha się przez chwilę.
-Ja...Nie wracam. Zostaję całe lato w Summit.
-Dobra...To w takim razie...Cześć - przytulam ją, wyciągam swoje rzeczy z bagażnika i sprawdzam czy mam bilet. Jest oczywiście. Pędzę jak szalona między ludźmi, aby zdążyć na pociąg. Idealnie. Wciągam swoją walizkę, kiedy drzwi syczą charakterystycznie i zaczynają się zamykać. Ruszam na poszukiwanie swojego miejsca. Znajduję je. Wpycham walizkę na półkę i siadam na fotelu. Koło mnie zajmuje miejsce rudy mężczyzna. Nie zwracam na niego większej uwagi i zatapiam się w świecie muzyki.
Powracam! Powracam z nowym rozdziałem. Akcja rozwinie się już w następnym rozdziale, także się nie martwcie i co...Zapraszam Was do komentowania i gwiazdkowania.
Sky
CZYTASZ
Córka Lokiego
Fiksi PenggemarNazywam się Lou. Mieszkam z matką w Summit. Mam 14 lat i jeszcze nigdy nie spotkałam swojego ojca. Powszechnie jestem uznawana za kanciarę. Od miesiąca dręczą mnie dziwne sny. Wyjeżdżam do ciotki na Manhattan. Tam trafiam w samo epicentrum dziwnych...