Znasz to uczucie?
Samotność...
Odkąd tu trafiłam jest dla mnie codziennością...
Były takie dni kiedy po prostu przechadzałam się po korytarzach pośród ciężko pracujących ludzi. Każdy z nich miał swój pokój, a ja? No cóż ja, a i owszem starałam się znaleźć sobie jakieś pożyteczne zajęcie ale we wszystkim byłam beznadziejna. Nie nadawałam się zarówno do zadawania ran jak i ich opatrywania, do sadzenia roślin ani do zbierania plonów wszystko szło mi fatalnie, a każdy komu zaczynałam pomagać po krótkiej chwili dziękował za szczere chęci i mówił, że poradzi dobie sam. Doprowadziło mnie to do obłędu, popadałem w depresję. A w głowie jedynie pustka i chęć ucieczki
Dokąd?
Gdziekolwiek... ale nikt nie wyrażał nawet odrobiny dobrego serca aby mi pomóc, czyżby każdemu było tu dobrze?
* *** *
Czuję jakby to było wczoraj... moja matka, która jest chora i plecie bzdury, a ja? Ja nic nie mogę z tym zrobić...pamiętam mężczyzn w kombinezonach, którzy wbiegją do mojego pokoju z krzykiem. W rękach trzymali broń wymierzoną wprost na mnie. Coś krzyczeli ale jedyne co zrozumiałam to słowo "matka". Ze strachu przed tym co mogą zrobić słowa uwięzły mi w gardle więc tylko wskazałam palcem na piwnice, ponieważ tam ukrywał matkę kiedy zaczęła mi zagrażać. Nie mogłam jej przecież zabić, za bardzo ją kochałam...
Nie wiem nawet na co liczyłam, być może skrycie chciałam aby jej pomogli chociaż mój rozum podpowiadał mi, że to nie jest możliwe zignorowałem to i posłuchałam serca, a ono cicho szeptało żebym walczyła o zdrowie matki. Zbiegłam więc do piwnicy zaraz za tłumem mężczyzn i w jednej chwili moja troska i chęć pomocy zmieniła się w strach i rozpacz. Zobaczyłam swoją matkę, była spokojna siedziała w milczeniu na środku pomieszczenia, ale kiedy na mnie spojrzała, a światło latarek padło na jej twarz zauważyłam, że wyłupiła sobie oczy. Zaraz potem powiedziała, że już jest dobrze, że już nie boli. Wtedy coś we mnie umarło. Wiedziałam, że uleczenie zarażonych graniczy z cudem i najpewniej zostałam sama na tym świecie. Jedyne czego chciałam to po prostu umrzeć, przestać czuć ten ból.
- Co jej zrobicie?...
-Pomożemy.- Odpowiedział jeden z mężczyzn - Teraz chodź opowiesz nam wszystko.
* *** *
Niektóre rzeczy są widziane jakby zza mgły... albo pary... być może dymu... ale mniejsza o to bo najważniejsze jest to, że widzę wszystko z perspektywy drugiej osoby, a widzę... siebie. Siedzę w małym pomieszczeniu, obok mnie ludzie z notatnikami, strzykawkami i pojemniakami. Chyba pobierają mi krew. Nie widzę dokładnie ale czuję każde ukłucie, a każde następne boli coraz mocniej. Do owego przeszklonego pokoju wpuszczana jest jakaś lotna substancja...zupełnie nie wiem po co ani co to było... ale wiem, że bardzo cuchnęło ponieważ w górnej części każdej z szyb były dwa rzędy otworów i właśnie przez nie wydobywał się wspomniany wcześniej dym. Kiedy nie da się już dostrzec nic przez drzwi wychodzą ludzie, którzy pchają przed sobą przykryte kawalkiem materiału ciało, a na chwilę przed ich zniknięciem w długim korytarzu spod płachty wysuwa się blada i posiniaczona ręka; w zgięciu łokcia można było na niej dostrzec ślady grubych igieł. Zostaje ona szybko wsunięta pod biały materiał i znika za zakrętem.
* *** *
Kiedyś natrafiłam na pokój w którym nie było nic prócz krzesła; stało ono na środku pokoju, którego ściany były białe, białe jak śnieg. Zapamiętałam drogę do tego dziwnego miejsca gdybym zapragnęła tam wrócić. Dlaczego miałabym tam wracać? Nie mam pojęcia. To był błąd jednakże pewnego dnia nie wiem czy było słonecznie czy wręcz przeciwnie gdyż w budynku nie ma okien, a przynajmniej w tej części w której przebywam, przyszłam tą samą drogą do owego miejsca, a to co zastałam na zawsze zmieniło mój punkt widzenia. Widziałam tak ludzi... ludzi w wysokich szklanych pojemnikach wypełnionych aż po brzegi dziwną substancją. Nie mogłam im pomóc. Drzwi były zamknięte. Co teraz, teraz. Kim oni są?! Co tu robią?! Zaczęłam panikować i silnie szarpać za klamkę. Wtem usłyszałam kroki. Wyraźnie się zbliżały, więc spanikowana ukrywam się za pobliską ścianą i modliłam aby tajemnicza postać nie zmierzyła w moim kierunku. Tak też się stało. Wychyliłam się i teraz wyraźnie widziałam, że to mężczyzna w kitlu. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej niewielki klucz. Otworzył drzwi i w tym momencie zza rogu wyszło dwóch umięśniony chyba facetów. Weszliśmy wysokim krokiem do pokoju aby jeszcze szybciej opuścić go z jedną kabiną w której była młoda kobieta. W pewnej chwili budzi się i zaczyna szamotać. Przerażona rzuca się coraz bardziej aż w końcu uderzenia głową w szkło, cała kabina pokrywa się krwią z różnych obfitych części ciała, a dziewczyna traci przytomność i jest wieziona tam skąd przed chwilą przyszedł tajemniczy mężczyzna. Zamyka on za sobą drzwi na klucz i idzie za umięśnionymi męzczyznami.
Nie widziałam takiej sceny nigdy wcześniej ale na pewno nigdy już jej nie zapomnę...
A.n hej, hej mam nadzieję, że ten dziwny i jakze pocięty roździał również przypadnie Wam do gustu. Przepraszam za przerwy w stylu Polsatu ale na prawdę nie miałam "weny twórczej" nie bijcie mnie jeśli już to gwiazdkę ☆
CZYTASZ
She is the last one ever
AcciónNa tym miejscu chciałabym zaznaczyć, że to co piszę jest tylko lekkim nawiązaniem do książki, chce dodać tu własne wątki i większość rzeczy pominąć więc nie doszukujcie się pełnej zgodności z originałem. Zapraszam do przeczytania "She is the last on...