Dzień 1

294 11 2
                                    


Rano wstała, zjadła śniadanie, ubrała się i wzięła swój plecak brązowy z długimi ramionkami. Wyszła pośpiesznie, aby się nie spóźnić.
Przed szkołą znajdował się duży plac otoczony szarym murem, który nie rzucał się w oczy poprzez kolorowy plac z roślinami. Budynek był dość miały jedno głowne skrzydło i dwa poboczne, dach był prosty i duży. Okna były, ani to duże, anie małe. Budynek był z zewnątrz pomalowany na typowy biały kolor z odrobiną zielonego i lekkich zacieków i brudów.

-Cześć, Anabell !- usłyszała od razu po wejściu, była to osoba, z którą kiedyś chodziła do starej szkoły przed liceum. Był on niski, miał wielkie okulary zasłaniające pół twarzy, więc tak właściwie nawet nie wie jak wygląda jego twarz, oraz zawsze w tym samym zielonym swetrze. Wyglądała bardziej jak małe dziecko niż już licealista. Sama dziewczyna czasami z nim rozmawiała, a on jej nie raz w prost wyznał miłość, ale jak sama powiedziała woli się przyjaźnić, ale nie wszyscy to zrozumieli.

-Hej Ken- odpowiedziała uśmiechając się- Nie wiedziałam, że się tu uczysz- dodała miło
-Postanowiłem pójść do tej samej szkoły co ty- powiedział chłopak patrząc na nią z nadzieją
-Heh...powinieneś wybierać szkole jaka ci się przyda, a nie patrzeć na mnie.- Powiedziała Annabel.

-A ty dlaczego poszłaś do tej szkoły?-zapytał Ken.
Na to pytanie ona nie odpowiedziała, wiedziała, że dla niego to zwykle pytanie, ale ona naprawdę wolałaby nikt o tym nie wiedział.
-yyy.... muszę iść- powiedziała lekko przygnębiona dziewczyna
Ken nic nie odpowiedział. Zdziwił się jej reakcja i po prostu pozwolił przejść.
Zaczęła zwiedzać szkołę. Minęła chyba z miliony różnych ludzi i z tego żadnego znajomego, oprócz Kena. Wszyscy razem zwiedzali, zapoznali się, a ona podążała sama smętnym krokiem po salach. W końcu weszła do sali z wielkim napisem "A". Nagle z za rogu wyskoczyła dziewczyna, pełna energii o rudych jak ogień włosach.
-Hej jesteś Iris. Chyba będziemy razem w klasie, a ty jak się nazywasz? - powiedziała wszystko chyba podekscytowana, jednym tchem z uśmiechem. -Jestem Annabel- odpowiedziała ciesząc się, że wreszcie z kimś rozmawia.

Rozmawiały przez chwile o nowym liceum; jak sobie radzą i jak się czują. Po chwili Iris oznajmiła, że musi już iść, pożegnała się i wyszła na korytarz. Kiedy Annabel wstała i także wyszła, jej już nie było. Nagle przed jej twarzą pokazała się niska osoba z siwymi włosami spiętymi w kok, była to dyrektorka. Annabel zapamiętała ją z dnia kiedy składała papiery. Powiedziała jej, aby poszła do pokoju gospodarzy; na końcu korytarza, lewo i dalej prosto, przedostatnie drzwi; ponieważ jej teczka z dokumentami nie jest pełna.
Kiedy tam weszła jej oczom ukazał się nikt. Nikogo tam nie było. Rozejrzała się i po chwili zobaczyła, że ktoś grzebie w jakiś teczkach z papierami. Annabel odkchrztąkuje i zaraz osoba wyprostowuje się i dostrzega jej osobę.

-yyy....-zacina się Annabel chcąc coś powiedzieć, ale nie wie jak zacząć -yyy..... cześć ?- dodaje dziewczyna -cześć...- odpowiada niepewnie blond chłopak.

-yyy... no cześć- powtarza -dyrektorka powiedziała mi, że moja teczka na dokumenty jest niepełna i....- nagle przerywa jej chłopak
-Aaa... to ty jesteś Annabel wybacz mi. Ja jestem Nataniel- zaczyna mówić widząc jej zakłopotanie.
-To jakich dokumentów mi brakuje ?- pyta z uśmiechem, czując ulgę.
-Zdjęcia i karty aktualnych danych- mówi jakby pamiętał wszystko na pamięć- zdjęcie możesz zrobić w mieście na bazarze, a kartę kupić w sekretariacie.
-Dziękuję- uśmiecha się.
-Nie ma za co - odpowiada lekko zarumieniony chłopak.
-Może ci pomoc?- mówi Annabel -Co?- pyta Nataniel

Anabell w swoimi małym Świecie Where stories live. Discover now