Spotkanie

49 9 6
                                    

Alice siedziała przy biurku w swoim gabinecie i czekała na wysłanego przez Scotland Yard "detektywa". Nigdy nie lubiła ludzi którzy przeszkadzali jej w pracy, chociaż nie wierzyła w to, że Sawa mogła zginąć inaczej. To było oczywiste. Po zeznaniach Amandy dowiedziała się jedynie, że jej siostra była bardzo szczęśliwą osobą, miały świetny kontakt, chłopak ją kochał i, że nie wierzy w samobójstwo siostry.

Z rozmyśleń wyrwał ją dzwonek do drzwi. Szybkim krokiem podeszła do lustra i poprawiła niezgrabny kok. Była ubrana w prostą białą bluzkę z rękawkiem 3/4 ,na to czarna marynarka i obcisłe jeansy. Nigdy nie miała dużego biustu, ale nie lubiła push-up'ów. Założyła baleriny na nogi i podeszła do drzwi.
"- Ciekawe czy jest przystojny... Alice! Ty masz narzeczonego! Boże ale ze mnie idiotka...-"

Otworzyła drzwi i zobaczyła wysportowanego bruneta i pięknych oczach i metrze 90 wzrostu. Był boski.

- Hej, Alice Stewart. - powiedziała do bruneta.

- Dylan Smith. Mówili, że jesteś straszną zołzą ale nie wyglądasz. - powiedział z flirciarskim uśmiechem.

- Miło słyszeć. Widać, że Monika zrobiła swoje.Więc .... Wchodź. -wypaliła lekko zakłopotana.

Kiedy już weszli, Alice usiadła za biurkiem jak najdalej od Dylana, bo pamiętała, że przecież ma już drugą połówkę. Właśnie , Harry był wysokim blondynem o niebieskich oczach i bardzo dobrym pochodzeniu. Chociaż Alice nie miała problemu z jego pieniędzmi. Nie wykorzystywała go i nie zgadzała się na pomoc finansową, mimo wielu propozycji . Kochała go ale nigdy się nie zgadzali, albo były kłótnie, albo niezręczna cisza. Jednak coś było źle, tylko nikt nie wie co...

- Tu masz zeznania, Amandy. Niewiele można powiedzieć ale chce najpierw skontaktować się z jej rodziną, a potem z chłopakiem.

- Okej. - wyjął czerwoną teczkę i wyciągną ją do kobiety.- To akta policji.

Przeglądali je w ciszy co jakiś czas zerkając na siebie.

DYLAN:
Zapukałem do drzwi. Jezu, co za obskurne miejsce. Farba odchodzi od ścian, grafitti, i brud. Otworzyła mi młoda dziewczyna, niewiele niższa ode mnie , może 180-175 cm. Zrobiłem oczy jak pięć złoty, bo była piękna. Niespotykana uroda i taka inna...
Zaraz, zaraz, opanuj się koleś, ty idioto!

- Hej, Alice Stewart.
Alice....Stop! Opanuj się!

- Dylan Smith. Mówili, że jesteś zołzą ale nie wyglądasz.

Nie flirtuj z nią ty matole. Nie po niej.

___________________________

- Skończyłam. - szepnęła Alice

- Co? Co skończyłaś?- powiedział lekko zdezorientowany Dylan, którego wyraźnie oderwano od lektury.

- Akta. A ty?

- Tak ja też.... Tylko, że to nic nie daje. - powiedział.

- Tyle to wiem. Czyli jak to będzie? No wiesz... Będziesz tu przyjeżdżał czy nie? Bo nie mam zamiaru tłuc się po komisariatach. - mówiła wolno i spokojne Alice.

"Zadziorna... Lubię takie. Przestań!"

- Mogę przyjechać.

- Dobra, jest za późno żeby do kogoś jechać. Co robimy?- zapytała Alice.

- Jestem głodny. Może dasz mi się zaprosić na kolację.- zapytał z pewnością siebie i wyciągną do niej rękę żeby pomóc jej wstać.

- Dobrze , ale to nie randka. Mam narzeczonego.

- Nie nosisz pierścionka. Dlaczego? - zapytał marszcząc nos.

Alice nie odpowiedziała tylko założyła kurtkę i wyszła. Po paru minutach drogi piechotą Alice stanęła.

- Coś nie tak?- zapytał Dylan

- Nie. - odpowiedziała , a przez jej ciało przeszedł dreszcz.

Po paru sekundach marszu poczuła jak jakiś ciepły materiał opada na jej ramiona spojrzała w dół i rozpoznała kurtkę Dylana. Pachniała tak dobrze. Wodą kolońską i... Wanilią?Spojrzała na niego pytająco ale on patrzył w innym kierunku. Uśmiechnęła się pod nosem, a jej policzki nabrały rumieńców.

Zjedli spokojnie kolację ciągle zerkając na siebie i rozmawiając o sprawie. W końcu to tylko służbowo.

Dziękuje za to że moja "koleżanka" ( z wattpada) mnie zmotywowała. W rolę Dylana wciela się Dylan O'Brien ( z więźnia labiryntu) Kocham was i doceniam, że jesteście.

Szmejkun

The Happiness TrapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz