Spokojnie księżniczko

15 1 0
                                    

Następnego poranka Alice obudziła się z bólem głowy. Niechętnie zwlokła się z łóżka i podreptała do kuchni po leki przeciwbólowe. Miała straszny mętlik w głowie. Za trzy tygodnie musi zapłacić pierwsze rachunki, a nie za bardzo ma z czego. W sumie mogłaby powiedzieć Amandzie, że jej siostra po prostu ze sobą skończyła. Tak naprawdę to nie wierzyła, że mogłaby się wydarzyć coś innego. Brak podejrzanych, brak świadków i brak DNA zabójcy... Zaraz, zaraz. Wróć. Przecież policja myśli, że to samobójstwo. Czyli... Najprawdopodobniej nie zleciła dokładnej sekcji i oględzin. Ale jest jeden problem. Ciało już od dawna leży w grobie. Na samą myśl o ciasnym pudełku z trupem w dodatku pod ziemią, Alice dostała gęsiej skórki.

- Brrrrr... Cholera! Jedyny, naprawdę jedyny ważny szczegół nie został zbadany! Co się stał z tymi ludźmi!-krzyczała sama do siebie i nagle trach.

Całe wspomnienia z wczoraj wróciła jak bumerang. Alice opadła na kanapę i pogrążyła się w myślach.

Najpierw ta wredna suka, jej niedoszła teściowa i jej najlepsze na całym świecie pomysły! Potem to jak Harry nic sobie z tego nie robił, a wręcz jej bronił! Oj... Dalej tylko gorzej. Wyrzuciła pierścionek ale to nawet lepiej. Jak Harry chce go odzyskać to niech sobie poszuka, bo ona nie ma zamiaru. Następnie ucieczka do tego drewnianego czegoś w lesie i... O mój Boże!

W tym momencie Alice schowała się ze wstydu pod koc.

Czy ja go naprawdę pocałowałam, a może to on mnie pocałował... Nie pamiętam!  Świetnie teraz to dopiero się udupiłam.

Jak to dobrze, że zawsze potrafię tak pozytywnie podsumować moją sytuację.

(-ten sarkazm czuć aż przez telefon-autorka-)

Po chwili wyszła spod koca i podeszła do lustra. Miała podkrążone oczy, na jej cieli widać było zarys żeber i zdecydowanie potrzebowała prysznica. Podreptała do łazienki i odkręciła wodę . Umyła włosy i ogoliła nogi. Nareszcie mogła się  odprężyć. Będzie musiała pogadać z Dylanem. I wreszcie na dobre przyłożyć się do sprawy. Wyszła spod prysznica i owinęła się ręcznikiem. Wysuszyła włosy i poszła do pokoju. Założyła koronkową, czarną bieliznę i wybrała strój.

 Założyła koronkową, czarną bieliznę i wybrała strój

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jeszcze tylko lekki make up i w drogę. Wzięła torebkę i klucze. Zamknęła mieszkanie i wyszła przed klatkę. Miała wrażenie, że ktoś ją śledzi i że słyszy czyjeś kroki ale za każdym razem kiedy się zatrzymywała i odwracała to nikogo nie widziała. Naprawdę zaczęła się denerwować ale wrodzona  wojskowa natura wzięła górę. Nadal idąc wyjęła z torebki okulary przeciwsłoneczne i udała , że podnosi je do góry do słońca żeby zobaczyć czy są czyste. Te kilka sekund kiedy przystanęła pozwolił jej zobaczyć w odbiciu szkieł jak zakapturzona postać chowa się za jednym z wielu drzew przy drodze.

To tak się bawisz... Okej. Ja też tak umiem.

Po czym bezszelestnie schowała się za drzewem i wyjęła swój nóż trzymany w torebce( widoczny na obrazku;-)).  Po chwili usłyszała jak postać zdezorientowana wychodzi zza drzewa i idzie do przodu. Kiedy doszła do drzewa za którym była Alice, ta przytrzymała ją od tylu i przystawiło nóż do gardła tak, że nie było go widać więc całe zajście wyglądała jakby przytulała postać.

- Kim ty, kurwa, jesteś i po co mnie śledzisz?-syknęła cicho.

- Spokojnie księżniczko. Odłóż nóż, to ja.- powiedział znany jej dobrze głos.

-Dylan?! O Boże! Co ty tu robisz?- krzyknęła i natychmiast cofnęła rękę.- Co ty sobie myślisz? Mogłam ci coś zrobić? Po co ty  w ogóle  się tak zakradałeś? Kurwa! Tobie do reszty odbiło! - krzyczała wymachując nożem w powietrzu.

- Okej. Przestań wymachiwać tym nożem, bo zaraz naprawdę coś mi się stanie. Chciałem cię wystraszyć jak zobaczyłem, że wychodzisz z domu ale najpierw chciałem cię po prostu odwiedzić.

- Dobrze, ale jak się dowiedziałeś gdzie mieszkam?

- Od Moniki, a od kogo?

- W takim razie chodź do mnie.

Wrócili razem do mieszkania i usiedli na kanapie. W brew pozorom oboje myśleli tylko o jednym. O wczorajszym pocałunku. Niestety, nie myśleli tak samo. Chociaż Alice nie chciał się przyznać przed sobą ani nikim innym, że nikt wcześniej jej tak nie całował. Namiętnie i zachłannie jakby czekał na to od dawna. Zapadła niezręczna cisza, którą przerwała Alice.

- Masz jakieś nowe  przemyślenia o sprawie?

- Tak, ale nie o tym chcę teraz rozmawiać.- tego właśnie Alice bała się najbardziej.

- O czym?-zapytała udając idiotkę.

- O naszym pocałunku.

- Tak... To był błąd. Jesteśmy partnerami do sprawy i nie możemy sobie zaprzątać głowy takimi rzeczami.- powiedziała unikając jego wzroku jak ognia.

- Yyyyyy... Co?

- No to był błąd.- powiedziała widząc jak w oczach bruneta narasta złość i rozczarowanie.

- Nie. To NIE był błąd. To było coś... Coś... Świetnego.-powiedział wstając i przypierając Alice do ściany. Jej ręce trzymał nad głową, a nogę miał pomiędzy jej nogami.- Jeśli uważasz, że to był błąd to spójrz mi w oczy i powiedz, że ci się nie podobało...że nie chcesz tego powtórzyć, bo ja chcę.

Alice odwróciła do niego głowę i spojrzała głęboko w oczy. Brunet przysuną się tak, że od ust ciemnowłosej dzieliły go centymetry ale nic dalej nie zrobił.

- Powiedz mi, że wcal..- nie dokończył gdyż Alice wpiła się w jego usta.

Całowali się tak bez opamiętania błocąc po sobie rękoma. Kiedy oderwali się od siebie opadli zdyszani na podłogę i zaczęli głęboko oddychać.

- Nie powiem tego.- powiedziała Alice.




Tak oto kolejny rozdział.
Teraz będę dodawać częściej wiec szepnijcie słówko znajomym to będzie super:-)

Dzięki,
SZMEJKUN

The Happiness TrapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz