Cierpię na depresję od ponad roku. Często miałem myśli samobójcze, ale to mijało kiedy zadawałem sobie ból. Zwykle pomagało pociągnięcie żyletką lub zdarcie knykci o ścianę. Od zawsze lubiłem noc, bo tylko wtedy mogłem odpocząć i być "normalny". Do czasu...
Od kilku dni śni mi się to samo. Ten sam chłopak. Wysoki i szczupły. Z jasnymi, potarganymi włosami. Zawsze patrzył na mnie swoimi ciemnymi, starannie pokreślonymi kredką oczami w dość nieodgadniony sposób. Z zaciekawieniem, ale jednocześnie z pogardą. Uśmiechał się przy tym cwaniacko i dwoma palcami wykonywał ruch jakby zachęcał mnie do przyjścia do siebie. Kilka razy chciałem zrobić krok w przód. Zbliżyć się do niego, przyjrzeć bliżej jego idealnie zarysowanym kościom policzkowym, dotknąć jego nieskazitelnej skóry, ujrzeć jego perfekcyjnie wyrzeźbioną klatkę piersiową, którą przykrywała zawsze śnieżnobiała, cienka koszula, ale z jakiegoś powodu nie mogłem. I nie wiem czy to anioł jest, czy to demon, ale przez niego nie mogę się skupić.
W szkole zawsze stałem na uboczu. Każdy wiedział o mojej chorobie i uważał za wariata. Ale od kiedy nieznajomy zaczął odwiedzać moje sny, stałem się bardziej nieobecny. Moje myśli ciągle uciekały do niego i, albo patrzyłem nieobecnym wzrokiem za okno, albo kreśliłem jego podobiznę w zeszycie. To nawet jak na mnie było nienormalne. Zawsze pod koniec zajęć postanawiam to zmienić, skupić się na lekcji, ale jak przychodziło co do czego robiłem to samo.
Dzwonek obwieścił początek trzeciej lekcji, którą w moim przypadku była historia. Usiadłem w swoim standardowym miejscu na końcu klasy i wyciągnąłem notatnik z długopisem oraz podręcznik. Profesor Jung wszedł do klasy i zaczął swój wykład. Zwykle uważałbym, że jest on interesujący, ale z jakiegoś powodu dzisiaj nie mogłem się skupić, chociaż starałem się ze wszystkich sił. Próbowałem cokolwiek wynotować, ale na nic mi się to zdało. Nagle zaczęła mnie boleć głowa, a chwile później przed oczami ujrzałem czarne plamki, a potem... Chyba upadłem.
✣
Szedłem przez ciemny las, w którym drzewa pozbawione były liści. Ubrany byłem w cienki t-shirt i spodenki do kolan. Moje włosy zmierzwił wiatr, który przenikał do szpiku kości. Instynkt nakazywał mi iść ścieżką w głąb lasu. Tak też zrobiłem, bo nie było sensu stać i marznąć. Z każdym kolejnym krokiem las stawał się coraz gęstszy i ciemniejszy, a wiatr mniej porywisty. Po pewnym czasie zalazłem się na polanie w samym sercu lasu. Panowała tutaj bezwzględna, niczym nie zmącona cisza. Rozglądałem się wolno dookoła, gdy nagle...
- Witaj Kyungsoo - odezwał się aksamitny głos za moimi plecami.
Natychmiast obróciłem się w tamtą stronę i ujrzałem g o . Uosobienie idealnego piękna. Niemal białe włosy stały we wszystkie strony w artystycznym nieładzie. Mocno podkreślone oczy, przez co wydawały się większe i drapieżne, przypatrywały mi się badawczo, a na pełnych, różowych ustach gościł standardowy, cwaniacki uśmieszek. Jak zwykle ubrany był w czarne spodnie od garnituru oraz nieskazitelnie białą i niewyobrażalnie cienką koszulę, która kontrastowała z jego ciemną karnacją.
Początkowo stanąłem jak wryty i gapiłem się na niego jakby był nie wiadomo jakim okazem w Muzeum Narodowym, ale w końcu zreflektowałem się, zamknąłem na dłuższą chwilę oczy i potrząsnąłem lekko głową. Potem podniosłem ją i spojrzałem w jego oczy.
- Kim jesteś? - zapytałem.
Roześmiał się gardłowo.
- A jak myślisz? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Przecież nie powiem mu o swoich założeniach. Co by tu wymyślić? NO ODPOWIADAJ, GŁUPI!
- Duchem? Zjawą? - rzuciłem szybko.
CZYTASZ
Tanatos (Kaisoo oneshot) [Kyungsoo POV]
FanfictionPrzyjdź na spotkanie z aniołem śmierci...