II. Merauriel

9 2 0
                                    

Kiedy się ocknęłam znajdowałam się w jakimś dziwnym i kompletnie nieznanym mi miejscu. Byłam okryta kocem w czerwono, granatową kratę ze złotymi frędzlami wystającymi ze wszystkich stron. Znajdowałam się jakby w środku jakiegoś ogromnego drzewa koloru rdzy. Leżałam na czymś podobnym do skalnej półki, tylko, że ta była znacznie mniejsza, ze splecionych korzeni, wyżłobiona jakby specjalnie na łóżko. Zaraz po drugiej stronie znajdowały się schody także ze splecionych korzeni prowadzące w dół drzewa i na górę. Cały 'pokój' przyozdobiony był jedynie zielonymi pnączami i rozgałęzieniami przypominającymi winorośl. Usiadłam na brzegu łóżka, odkładając koc na bok i wpatrując się w mroczne schody. Nagle donośny dźwięk przypominający bulgot wydobył się z mojego brzucha. Zgięłam się w pół jak siedziałam i ścisnęłam brzuch oburącz. Nie teraz... pomyślałam krzywiąc się. Zorientowałam się, że po całym moim wyczerpaniu nie pozostał żaden ślad, prócz głodu. Wstałam sprawiając, że brzuch zaburczał ponownie, tym razem jeszcze głośniej. Oparłam się jedną ręką o ścianę z pnączy, po czym ruszyłam w stronę schodów. Nie zajęło mi to długo czasu, pokój był dosyć mały i okrągły. Zatrzymałam się na chwilę zastanawiając się, w którą stronę się udać. Kiedy postanowiłam, że pójdę w górę poczułam jakby ktoś położył rękę na moim ramieniu. Przerażona zastygłam w bezruchu, tymczasem mój brzuch nie próżnował. Skarciłam go w myślach za takie wyczucie czasu, po czym usłyszałam cichy, krótki śmiech za sobą.

-Chyba jesteś głodna, co?-powiedział tajemniczy, melodyjny, kobiecy głosik. Mimo, że ton jej głosu był bardzo uprzejmy to nadal nie byłam w stanie się ruszyć.- W porządku.-powiedziała tylko zdejmując dłoń z mojego ramienia, poczułam lekką ulgę i odprężyłam się trochę.- W takim razie pójdę po coś do jedzenia.-rzuciła tylko na odchodne.

-D-dziękuję...-bąknęłam tylko nie wiedząc co powiedzieć. Usłyszałam jak na chwilę się zatrzymała. Czułam, że mnie obserwuje. Nagle poczułam, że po jej twarzy przemknął uśmiech zadowolenia.

-Merauriel.-przedstawiła się. Wymawiając swoje imię poczułam jakby zalazła mnie nagła fala ciepła i radości płynąca z samego jej imienia.

-Vivianne.-powiedziałam odwracając się w końcu, lecz jej już nie było. Rozejrzałam się trochę zdezorientowana rozmyślając nad tym co znaczy jej imię, że potrafi wywołać samym jego wypowiedzeniem w sercu człowieka tyle nadziei.

WymarłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz