Tony rozglądał się dookoła, bacznie obserwując, czy nie jest przez kogoś śledzony, lub czy nie ma w okolicy jakiegoś strażnika, lub dwóch. Ręce trzęsły mu się z podekscytowania, lub też z powodu długiej przerwy od picia alkoholu. Nie oszukujmy się, Tony Stark stał się alkoholikiem przez jego ukochaną whisky.
W każdym razie, kiedy stanął przed tajemniczymi drzwiami, poczuł dreszcze przechodzące mu po plecach. Obejrzał się jeszcze raz i nacisnął ostrożnie miedzianą klamkę, uważając aby ta nie zaskrzypiała, lecz nic takiego się nie stało, więc pewnie nacisnął ją do końca i otworzył ciężkie, mahoniowe drzwi, które, ku jego zdziwieniu, nie zaskrzypiały ani razu.
Zaskoczyło to miliardera, bo te wydawały się mu na naprawdę ciężkie, w dodatku mężczyzna obawiał się, że zaskrzypią lub wydadzą inny, niepożądany w tym momencie dźwięk. Na szczęście nic takiego się nie stało. Brunet spokojnie uchylił drzwi i wślizgnął się przez powstałą szparę do środka.
Jak się okazało, za wrotami krył się długi, ciemny korytarz zrobiony z cegieł, oświetlony tylko porozmieszczanymi w dość dużych odległościach pochodniami. Stark ostatni raz obejrzał się za siebie i zamykając z powrotem wrota, poszedł wgłąb tunelu. Starał się wykonywać jak najcichsze kroki, ale doskonale wiedział, że mistrzem kamuflażu nie był, co więcej, zawsze lubił huczne wejścia. Dlatego teraz żałował, że kiedy S.H.I.E.L.D. robiła szkolenia, on wyjeżdżał, lub po prostu je opuszczał, a kiedy już jakimś cudem komuś udało się go na nie zaciągnąć, on zazwyczaj przeszkadzał zagadując swoich kolegów, albo zadawał pytania nieistotne, niedotyczące tematu lub niewygodne dla prowadzących. Tak. To było to, co Tony Stark lubił najbardziej. Doprowadzanie ludzi do szału za pomocą jednego słowa. Był w tym mistrzem.
Tak więc geniusz zdając sobie sprawę z tego, że jego próby podkradania się na nic się nie zdadzą, postanowił zaryzykować i powtarzając maksymę "co ma być, to będzie", ruszył pewnie przed siebie. Odgłos jego kroków wypełniał teraz całą otaczającą go przestrzeń, a miliarder zastanawiając się, co może tutaj napotkać układał w głowie wszystkie możliwe scenariusze i wyjścia, które gdyby co, będzie mógł zastosować w razie problemów. Spokojnie doszedł do pierwszego zakrętu i tam jego oczom ukazał się widok tak niepożądany, jak pusta butelka jego ulubionego trunku. Mianowicie stał teraz przed kolejną dwójką żołnierzy Asgardu. Ci o dziwo nie zdawali się zaskoczeni z tego, że go widzą.
- Przepustka - rzucił jeden z mężczyzn, a Tony musiał się wyjątkowo postarać, aby nie zdradzić swojego zdenerwowania i zdziwienia spowodowanych zaistniałą sytuacją.
- O ja... Jeszcze wam muszę ją pokazywać? Już ją schowałem. Nie wystarczy, że pokazałem ja tym przed drzwiami? Przecież gdybym tego nie zrobił, nie rozmawialibyśmy teraz - odpowiedział znudzonym głosem Midgardczyk. Chodź tak naprawdę miał nadzieję, że i tym razem gwardziści dadzą mu spokój. Inaczej zapewne czekałyby go niemałe kłopoty.
- Jak cię zwą? - dodał drugi wojownik
- A co to, przesłuchanie? - odpowiedział szybko brunet, na co twarze mężczyzn w zbrojach wyraźnie spoważniały, a jeden z nich nawet wycelował w kierunku wynalazcy swój miecz, którego wcześniej dobył.
- Nie jesteś Asgardczykiem - stwierdził wyższy gwardzista kładąc dłoń na rękojeści swojej broni.
- Nie, jestem Nowojorczykiem i nazywam się Tony Stark, jeżeli już musicie to wiedzieć. Zostałem tutaj wezwany przez Odyna, mam mu produkować broń. Pewnie o mnie słyszeliście - odpowiedział pewnym głosem brunet, po czym uśmiechnął się zwycięsko, widząc zakłopotane twarze żołnierzy. Oboje od razu wyraźnie się rozluźnili, a miecze wróciły na swoje dawne miejsca przestając grozić miliarderowi.
CZYTASZ
Frostiron
RandomLoki, znany wszystkim nordycki bóg kłamstw i psot, uwielbiający zieleń i swoją magię. Tony Stark, jego również dokładniej przedstawiać nie trzeba. Każdy zna go jako Iron Mana, miliardera, geniusza, Playboya etc. etc. Mimo wszystko mają wspólne cec...