Rozdział 1

18 3 1
                                    


Nadia POV

W szkole prawie nikt nie słyszał o śmierci i pogrzebie mojej mamy. Jednak większość dziewczyn nabijała się ze mnie: „Znowu ma siniaka na twarzy." Albo „Ile drzwi zamknie jej się przed nosem?". Nie zwracałam na nie uwagi, bo wiem, że dogryzają mi z powodu nie tylko moich obrażeń, ale bardziej z powodu mojej urody. Nią przebijałam każdą z nich. Nawet w pierwszej klasie liceum za namową mojej przyjaciółki Diany wystartowałam w szkolnym pokazie mody i wybrano mnie na najpiękniejszą modelkę i dziewczynę z tego liceum. Jednakże Diana wyjechała do Anglii i straciłyśmy ze sobą kontakt.

Po dzwonku udałam się na jedną z ostatnich lekcji geografii. Za niedługo koniec roku szkolnego i wakacje. Po wakacjach udaję się na studia medyczne o kierunku weterynarii. W sali, w której odbywała się lekcja geografii siedziałam w jednej z ostatnich ławek. Pani weszła do klasy i wszyscy wstaliśmy i powtórzyliśmy znudzeni chórem:

- Dzień dobry.

- Dobry - odpowiedziała nam nauczycielka – siadajcie. Dobrze – mruknęła sobie pod nosem.- Dzisiaj zamierzam zadać wam i omówić zadanie projektowe, które wykonacie w parach. – po tych słowach wszyscy zaczęli dobierać się w pary. Wszyscy oprócz mnie, ja nie miałam nikogo. – Ależ przestańcie! – uciszała – Czy mogę pierw powiedzieć wam co to za zadanie? W dwójkach macie opisać waszą miejscowość. Macie wymienić i scharakteryzować atrakcyjne miejsca i takie tam. Rozumiecie?

- Tak – odpowiedziała połowa klasy i zaczęła znowu się dobierać w pary.

- Chwila, prawie zapomniałam, że to ja chcę was poprzydzielać. – powiedziała, a w klasie słychać było jęki i widać zażenowane twarze, co wywołało uśmiech na twarzy nauczycielki. – A więc tak: Aleksandra i Lena pracujecie razem, Alicja i Robert w również pracujecie razem, Tomasz i Antek, Nadia i Jan – gdy to usłyszałam nie słuchałam jej już. Byłam zbyt przejęta. Odwróciłam się w stronę Janka, a on w moją. Jego usta przypominały banan. Widać, że się bardzo cieszył. Mrugnął do mnie i odwrócił się do swojego przyjaciela z ławki. Zarumieniona przysłoniłam nieco twarz dłońmi i spojrzałam na nauczycielkę, która dalej przydzielała. Po lekcji podszedł do mnie Jaś i powiedział:

- Przyjdź do mnie o piętnastej. – mrugnął do mnie.

- Yyy.. d-dobrze – wyjąkałam, a ten się uśmiechnął. Nie był to wścibski uśmieszek, ani żaden kpiący, tylko bardzo miły i ciepły. Wracając ze szkoły spotkałam swojego ojca pod sklepem. Był ze swoim jakimś 'kolegą'. Zawołał mnie i kazał usiąść obok niego. Potem wymamrotał:

- Gdzie wywiozłaś rzeczy matki? Chciałem za nie wyrównać rachunki ze swoim kolegą. Pożyczył mi kilka groszy na piwo. Ale trudno, teraz masz mu coś dać w zamian, nie wiem może być nawet ten twój zegarek. – Pociągnął za moją rękę i już miał ściągnąć mój zegarek, kiedy wyrwałam swoją rękę, wstałam i uciekłam do mieszkania. On próbował mnie dogonić, ale wywrócił się do rowu. Wbiegłam zręcznie po schodach i zamknęłam drzwi. Chwyciłam za swoją wielką torebkę i wrzuciłam do niej mój portfel, do którego wrzuciłam swoje oszczędności, telefon, kosmetyczkę z całą zawartością, która nie była wielka, ani ciążka, chusteczki, biżuterii nie miałam. Tylko ten zegarek, bransoletkę po mamie i kolczyki. Do torby schowałam jeszcze kilka cennych drobiazgów, żeby ojciec mi ich nie ukradł, a do walizki na wszelki wypadek schowałam swoje wszystkie ubrania. Ich też nie miałam bardzo dużo i w mojej dużej walizce się ledwo, ale zmieściły. Usłyszałam trzask zamykających się drzwi od klatki i już wiedziałam, że ojciec się tu zbliża. Weszłam jeszcze szybko do sypialni mamy i przepatrzyłam czy nic tam nie zostało. Nagle na szafie dopatrzyłam się małego zakurzonego pudełeczka. Przetarłam kurz i odczytałam napis „ Dla mojej kochanej Nadii na jej 18 urodziny. Mama". To też wrzuciłam do walizki, którą schowałam pod łóżkiem. Zasłoniłam ją zwiniętymi dywanami, które również znajdowały się pod moim łóżkiem i poszłam otworzyć drzwi ojcu, który nie miłosiernie mocno w nie bił pięściami. Po drodze zerknęłam na zegar, który wskazywał za piętnaście piętnastą. Torebkę położyłam na szafeczce obok drzwi. Nieśmiało uchyliłam drzwi, które mój rodziciel pchnął tak mocno, że upadłam.

- Ty mała szmato! – krzyczał na mnie –Jak mogłaś? Oddawaj ten zegarek!

- Nie! – sprzeciwiłam mu się, za co mnie kopnął, a ja dalej siedziałam na podłodze, tym razem uderzając o kant szafki i rozcinając sobie troszkę czoło. Wstałam i już nawet nie słuchałam co on do mnie mówi. Dostałam w twarz tak mocno, że z mojej dolnej wargi zaczęła płynąć krew. Jęknęłam z bólu i zaczęłam płakać. Chwyciłam swoją czarną bluzę z kapturem i torebkę. Wybiegłam z domu. Było kilkanaście minut po piętnastej. W końcu dotarłam do domu Janka. Zadzwoniłam dzwonkiem, a on otworzył mi i powiedział:

- Hej, wreszcie jest... - urwał mi spojrzał na moją twarz – Kto ci to zrobił? – nie odpowiedziałam mu. Nie chciałam, żeby ktokolwiek o tym wiedział, a jednocześnie chciałam móc wypłakać się mu do ramienia. Przytulił mnie niepewnie, na początku nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć , ale w końcu dałam się ponieść chwili i wtuliłam się w niego mocno. Gdy się już od siebie oderwaliśmy, on popatrzyła na mnie swoimi czekoladowymi oczami, w których można było wyczytać nutkę zaciekawienia. Zaprowadził mnie do swojego pokoju .

- Nadia, tak więc powiesz kto ci to zrobił? – zapytał chłopak, a ja patrzyłam w swoje tenisówki. – Czyli nie. – mruczał pod nosem – Dobrze, poczekaj tu na mnie zaraz wrócę. – Usiadłam na jego łóżku i zastanawiałam się czy mu powiedzieć czy nie. On naprawdę się o mnie troszczył. Po chwili Jasiek wszedł do pokoju z herbatą, gazikiem, wodą utlenioną itp.

- Mogę? –zapytał przykładając mi gazik zmoczony z wodą utlenioną.

- Tak – odpowiedziałam. Kiedy on zajmował się moimi ranami na twarzy, ja podjęłam decyzję, że jednak powiem mu co mi się stało.

Janek POV

Kiedy wycierałem jej ranę na czole gazikiem, ona zaczęła mi opowiadać co ją spotkało. Byłem w szoku, że ktoś tak potraktował taką bezbronną dziewczynę. Było mi jej strasznie żal i szczerze mówiąc zacząłem ją lubić i to nawet bardzo. Kiedy skończyłem się nią zajmować i ona wypiła herbatę, zapytałem:

-Co z tym projektem?

- Hmm... jest wpół do piątej, może poszlibyśmy do jakiegoś „atrakcyjnego miejsca" – zrobiła cudzysłów w powietrzu i próbowała zabrzmieć jak nauczycielka geografii. Uśmiechnęła się, a ja zacząłem się trochę śmiać. – i zrobimy kilka zdjęć, a także po powrocie zapiszemy kilka notatek.

Nadia POV

- Zgoda – przybiliśmy sobie piątki i wyszliśmy na dwór. Wiał chłodny wiatr, a ja miałam tylko swoją bluzę. Nagle zaczął padać deszcz. Jednakże nie zrezygnowaliśmy z sesji zdjęciowej, a pomyśleliśmy, że zdjęcia w deszczu mogą być nawet ciekawsze. Założyłam kaptur i naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie.

Janek POV

Zobaczyłem, że Nadii zrobiło się zimno. Przytuliłem ją do siebie i szliśmy tak aż do lasu, do którego mnie zaprowadziła. W środku niego prawie w ogóle nie lało, ani nie wiał wiatr. Nadia odeszła chwilę na bok i stanęła na wielkim pniu drzewa. Wyciągnęła swój telefon z torebki i zaczęła robić zdjęcia.

- Nadia, po co tu przyszliśmy? – zapytałem.

- Zrobić zdjęcia. – odpowiedziała, a ja popatrzyłem na nią zdumiony.

- Ale to nie jest atrakcyjne miejsce.

- Oj głuptasie... - powiedziała tak słodko, że aż mi się cieplej na sercu zrobiło – zamknij oczy i otwórz uszy – zarechotała – I co słyszysz?

- Śpiew ptaków, piękny śpiew, szum liści, kroki zwierząt, owady.

- A co czujesz?

- Odizolowanie, spokój.

- No właśnie. – złapała mnie za ręce i poprowadziła za sobą. Szedłem za nią, nadal z zamkniętymi oczami, aż do momentu, kiedy pozwoliła mi otworzyć oczy. Zobaczyłem łąkę z makami i w oddali jakąś sarnę. Wytrzeszczyłem oczy z zachwytu. Tu było naprawdę pięknie. Zrobiliśmy jeszcze kilka zdjęć i postanowiliśmy wrócić do mojego domu. Gdy już weszliśmy do niego zaburczało mi w brzuchu, więc zaoferowałem jej, żebyśmy coś zjedli. Zgodziła się i pomaszerowała za mną do kuchni. Usiadła na wysepce kuchennej, a ja otworzyłem lodówkę. Wyjąłem szynkę, ser i masło, a z chlebaka chleb. Kiedy ja robiłem tosty, ona zajadała się truskawkami z koszyczka, leżącymi obok niej. Gdy skończyłem zaniosłem jedzenie na stół, a ona poszła za mną. Usiedliśmy i jedliśmy. Kiedy ona zjadła spojrzała na zegar wiszący za nią i powiedziała, że musi już iść. Pożegnaliśmy się i ona poszła. 

MyszkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz