Chanyeol~
Osobnikiem wydającym dzikie krzyki godne afrykańskich plemion była moja matka.
- Co tu się do jasnej cholery dzieje?! W domu, który co miesiąc opłacamy razem z rodzicami Sehuna! - moja rodzicielka razem z mamą Huna były jak siostry i nie miały nic przeciwko, kiedy chcieliśmy razem zamieszkać. Traktowały nas jak braci, tyle że mama Oh'a była bardziej opiekuńcza i interesowało ją jej dziecko jak i jego przyjaciel.
- Przypomniało wam się, że macie syna? Nie łatwiej było wam zostać w Ameryce? - zapytałem. Widząc walizki przy nogach rodziców byłem coraz bardziej zaniepokojony.
- Po co wam te walizki? - w odpowiedzi usłyszałem tylko milczenie i prychnięcie pod nosem mojej matki. - Raczycie mi odpowiedzieć? - po chwili ciszy, mój ojciec postanowił się odezwać.
- Nasza firma w Stanach zbankrutowała. Jesteście zmuszeni z Sehunem przyjąć nas pod swój dach, ponieważ jesteśmy dostatecznie spłukani, a ostatnie pieniądze poszły na bilety lotnicze do Korei. - z każdym słowem ojca, ta cholernie słaba sytuacja wydawała się jeszcze gorsza.
- Co proszę?! - krzyknąłem. - Zamierzacie po tylu latach tak normalnie przylecieć, powiedzieć, że straciliście pracę, jesteście spłukani i chcecie zamieszkać u syna, którego mieliście w dupie od początku?! - powoli zaczęły mi puszczać nerwy. - A co z Yoorą?! Dlaczego do niej nie pójdziecie po pomoc, hmm? - mój głos stawał się coraz bardziej doniosły.
- Twoja siostra jest teraz w Japonii, w podróży poślubnej z Jiyoungiem. - odparł spokojnie ojciec. Jak on może być spokojny? - Kiedy wróci zastanowimy się nad zamieszkaniem z nią, ale chcemy jej dać więcej prywatności z nowym mężem. - no tak, Yoora zawsze była oczkiem w głowie rodziców... Dzwonili do niej co miesiąc i zapraszali na niedzielne obiadki do ich rezydencji w USA. Srezydencji! Teraz nie mają nic i przychodzą z podkulonym ogonem do synka, który im pomoże. Wielkim minusem jest to, że to oni opłacają dom i mogą się tu kiedykolwiek chcą przeprowadzić.
- Mieszkajcie sobie tu, ale nie zawracajcie mi dupy. Będę udawał, że was nie ma tak jak przez całe swoje dotychczasowe życie. I macie się dokładać do czynszu. Nie wiem jak. Wymyślcie coś, a jak tylko Yoora wróci z Japonii to powiadomię ją o waszej aktualnej sytuacji. Ahh i w domu przyjmuję kogo chcę i kiedy chcę, a imprezy odbywają się co tydzień z piątku na sobotę. W moje sprawy macie się nie wtrącać. Jak mi się jeszcze coś przypomni to wam powiem, a teraz sorry, ale goszczę w domu dwóch przyjaciół razem z Sehunem i chcemy oblać koniec tygodnia, a więc do widzenia. - Kai i Baek widzieli całe zajście, ale nie przeszkadzało mi to, a Sehun znał moją relację z rodzicami bardzo dokładnie więc nie miałem się co przejmować.
- Dobrze synu, wiemy, że jesteśmy ci winni przeprosiny i właśnie chcielibyśmy cię przeprosić. Jeśli kiedyś nam wybaczysz, będziemy ci wdzięczni. - jedynie prychnąłem na te słowa i popatrzyłem z obojętnością na moją matkę, która nie wydawała być ani trochę zażenowana czy winna, w przeciwieństwie do taty, ale jak narazie nie spieszy mi się, żeby wybaczyć im to jak udawali, że nie istnieję.
***
Siedzieliśmy w moim pokoju popijając arbuzowo-cytrynowe drinki i jedząc chipsy.
- Nie sądzisz, że ich trochę za ostro potraktowałeś? - zapytał Baekhyun. Tak, w końcu się dowiedziałem jak ma na imię. Byun Baekhyun.
- Nie. Nie po tym co mi zrobili. - odpowiedziałem oschle.
- Jak uważasz. - atmosfera była trochę napięta, więc postanowiłem w jakiś sposób ją rozładować.
- Opowiedz nam o sobie Baek. -
CZYTASZ
AMENO SQUAD
FanfictionTo ff może zagrażać Twojemu życiu lub zdrowiu. Nie zapoznawaj się z ulotką dołączoną do opowiadania, ponieważ żadnej nie ma. :D Nie ponosimy kosztów w leczeniu w razie zjebania umysłowego lub łaka. Treść może zawierać wątki nie nadające się do prze...