Budzą mnie promienie słońca, wpadające wprost do mojej sypialni. Przeciągam się i powoli otwieram zaspane oczy. To dopiero była noc.... O cholera. Jest zbyt jasno jak na godzinę piątą! Zaspałam, to znaczy zaspaliśmy ?! Właściwie, to gdzie jest Wade ? Zrywam się jak poparzona, zakładam szlafrok i pędzę do kuchni. Przy stole dostrzegam Oscara, który pije kawę i czyta gazetę. Dzisiejszą? Przygotował śniadanie?
- Jest ósma. Zaspaliśmy. - mówię, nie siląc się na przywitanie.
- Dzień dobry piękna. - uśmiecha się promiennie. Drań! - Celna uwaga panno Law. Tak słodko spałaś, że nie miałem serca cię budzić. - wydyma usta.
- Trzeba było to zrobić.
- Uznałem, że należą ci się trzy godziny rekompensaty za nocny przerywnik.
- Ależ bardzo dziękuję. - mówię drwiąco
- Wyglądasz bardzo... apetycznie. - stara się przenieść rozmowę na inne tory. Rumienię się jak na zawołanie. Jestem roznegliżowana. W świetle dziennym widać mnie dokładnie... nie to co w nocy. Świetnie, nie mam zamiaru nic ukrywać. Niech sobie patrzy.
- Nie sądzisz, że tą uwagą przekroczyłeś relację szef - podwładna?
- Nie. Sądzę że zrobiłbym to, gdybym powiedział, że mam ochotę zerżnąć cię na tym stole, aż będziesz błagała, żebym przestał. Pewnie kiedyś to zrobię.
Szczęka opada mi na podłogę. Co za arogancki typek... Wpada do mnie w środku nocy, całuje, a później mówi takie rzeczy.
- Nie pochlebiaj sobie. - mówię opryskliwie, rozwiązując szlafrok. Niech wie. Niech widzi co ja mam, a czego on nie może mieć.
- Mam ochotę rozprawić się z tą twoją niewyparzoną buzią. - uśmiecha się seksownie. Do niego nic nie trafia. On chyba nie słucha tego co do niego mówię. Opieram ręce na stole, tak samo jak on w nocy. Dekolt odsłania moje piersi, a on je wręcz pożera. Gdy podnosi głowę, by na mnie spojrzeć, przybliżam usta jeszcze bliżej do jego twarzy i mówię szeptem:
- Można pomarzyć, panie Wade.
Proszę bardzo, to da mu do myślenia. Zostawiam go samego ze zdziwioną miną i mam nadzieję, nabrzmiałą erekcją. Właśnie takie reakcje lubię wzbudzać u mężczyzn. Uwielbiam doprowadzać ich do szaleństwa, a później zostawiać spragnionych. Och, jakie to w stylu Wade'a. Wet za wet.
Zakładam na siebie przygotowane rzeczy. Wyglądam nieźle, choć zastanawiam się czy nie powinnam założyć spodni. Już dość się napatrzył na moje nogi. Nie ważne, nie ma czasu.
- Możemy jechać. - staję przed nim dumnie, jakby tamta sytuacja dodała mi odwagi.
- Nie wydaje mi się... Nie zapomniałaś o czymś ? - Patrzę na niego zdezorientowana. Nie rozumiem. Przecież wszystko zabrałam. Jestem gotowa. - Śniadanie - mówi w końcu. Ach tak.
- Jadłam. Według mojego jadłospisu, pierwsze śniadania zwykle jadam punktualnie o drugiej w nocy. - Oscar przygryza dolną wargę, starając się ukryć nieproszony uśmiech.
- Więc zjesz drugie. - udaje naburmuszonego i podaje mi kubek.
- Nie. Chyba jest za wcześnie. - protestuję.
- Posłuchaj mnie, właśnie rozpoczął się jeden z pięciu dni, które masz ze mną spędzić. Nie chcę słyszeć żadnej odmowy. - mówi stanowczo. Ależ on władczy.
- A co jeśli nie ? - pytam, uśmiechając się słodko.
- To nie było pytanie, tylko stwierdzenie. Mówię poważnie. Nie wyjdziemy stąd, dopóki nie zjesz śniadania. - Mam ochotę mu powiedzieć, żeby wyluzował, ale gryzę się w język.
- Dobrze, wiec do szef kuchni dziś poleca? - uśmiecham się.
- Same pyszności - cmoka z zadowoleniem. Dlaczego on nie może być taki zawsze ?
- Kakao ?
- Kakao. - potwierdza
- Nie...- zaprzeczam. Nie wierzę mu.
- Tak panno Law. Dla pani wszystko.
- Ukartowałeś to. - mówię, udając oburzenie.
Zaplanowane śniadanie jest bardzo smaczne. Świeże drożdżówki, ciepłe kakao. Zdążyło trochę wystygnąć, ale nie ważne. Kiedy on to przygotował i kto mu w tym pomógł? Oscar patrzy jak jem i ewidentnie sprawia mu to przyjemność. - Kogo zaangażowałeś w ten spisek ?
- To zostanie moją tajemnicą.
- Zawsze wszyscy robią dla ciebie wszystko ? - posyłam mu pytające spojrzenie.
- Absolutnie zawsze. - jego oczy błyszczą z zadowolenia. - Zawsze dostaje to czego chcę.
- Tak, kto bogatemu zabroni... - burczę - A ty nic nie zjesz? - udaję troskę. Udaję ?
- Już jadłem. W końcu czekałem tutaj na ciebie od piątej.
Wzruszam przepraszająco ramionami, po czym wstaję i zbieram naczynia do zlewu. Czuję, że jestem obserwowana. To zaczyna być obsesyjne i powoli wpędza mnie w zakłopotanie. Nagle rozlega się dźwięk telefonu, co wyrywa mnie z rozmyśleń.
- Wade - mówi, a później się rozłącza. O! Jaka dziwna rozmowa. On rzeczywiście jest bardzo, eee... nietypowy. - John czeka na nas na dole.
- Kto to jest John ?
- Mój szofer, ochroniarz. Będzie nam towarzyszył.
Uśmiecham się i już więcej nic nie mówię. A więc nie będziemy sami. Powinnam się cieszyć czy czuć rozczarowanie? Oscar czeka na mnie ubrany przy drzwiach. Zakładam płaszcz, a on bierze moją walizkę. Zanim wychodzę, omiatam jeszcze spojrzeniem moje mieszkanie. Nie będzie mnie tutaj pięć dni. Mam nadzieję, że będzie to pięć dobrych dni...
Według mojego planu, najpierw jedziemy do dzielnicy Savile Row. Mała szwalnia, która szyje projekty dla najważniejszych klientów. Pojedyncze zamówienia szyte na miarę, z największą precyzją i kunsztem krawieckim.
Na dole czeka na nas mężczyzna, dobrze zbudowany, z męskim dwudniowym zarostem. Przystojny jak na pana po czterdziestce.
- Dzień dobry - mówię słodko. - Mam na imię Alice... Al. Bardzo miło mi pana poznać.
- Dzień dobry - chwyta moją dłoń i potrząsa nią lekko. - Mi również jest bardzo miło.
- Wystarczy spoufalania - warczy Wade. Na Boga chciałam być miła, czy to można nazwać spoufalaniem? - John, schowaj bagaż panny Law do bagażnika. John odchodzi zmieszany. - Dla mnie nie byłaś taka milutka, kiedy mnie pierwszy raz zobaczyłaś. - szepcze mi do ucha. Stoi blisko. Zbyt blisko... I na domiar złego kładzie ręce na moich biodrach. Odwracam się natychmiast w jego stronę i piorunuję wzrokiem.
- Z tego co sobie przypominam, zachowałeś się jak dupek, więc tak też cię potraktowałam.
- Nie jestem pewny czy podoba mi się ten ton. - Wzruszam ramionami, po czym sama otwieram sobie drzwi luksusowego mercedesa. Natychmiast mnie w tym wyręcza. Matko, co za mężczyzna. Nosi garnitury szyte na miarę, wozi się samochodami prosto z salonu... Nie chcę myśleć jak wygląda jego mieszkanie. Nawet w ubraniach z najlepszych domów mody, czuję się przy nim, mało elegancka.
- Z mojego planu wynika, że najpierw powinniśmy odwiedzić małą pracownię krawiecką w dzielnicy Savile Row. To dziesięć minut drogi stąd. - staram się zachowywać jak najlepszy przewodnik i rozmawiać wyłącznie o pracy.
- Jedziemy do Southampton - Oscar zwraca się do kierowcy, ignorując moją uwagę. Robię gniewną minę, która nie robi na nim żadnego wrażenia. Siadam wiec po swojej stronie, daleko on niego i wyciągam tablet. Nie lubię siedzieć bezczynnie.
- Zamierzasz się tym bawić przez całą drogę ? - pyta gniewnie.
- Bynajmniej. - odpowiadam beznamiętnie, starając się nie wdawać w zbędne dyskusje, z racji tego, że nie jesteśmy sami. Przekomarzanie się z nim mogłoby być niezręczne, zwłaszcza, że on potrafi być czasami bardzo bezpośredni... - Mogę ewentualnie opowiedzieć ci o Benso House i o szwalniach, które powinniśmy odwiedzić, a których nie ma w Southampton.
- Oczywiście, że możesz mi opowiedzieć o szwalniach, których nie ma... Chętnie o tym posłucham. - uśmiecha się szeroko. Spokojnie. Tylko spokojnie.
- Kontekst mojej wypowiedzi był zupełnie inny. - staram się być miła.
- Nie chcę rozmawiać z tobą o pracy.
- To wyjazd służbowy, więc niby o czym innym mamy rozmawiać ? Dostałam polecenie, aby wnikliwiej wprowadzić cię w funkcjonowanie naszej firmy. Za to mi płacą. - mówię zachowując powagę . Jego twarz pochmurnieje.
- Przez chwilę sądziłem, że zrzucisz ten oficjalny ton i przestaniesz mnie traktować jak potencjalnego inwestora. - patrzy na mnie gniewnie, a jego głos brzmi groźnie.
- Nie chciałabym wykraczać poza powierzone mi kompetencje. - Boże, ja rzeczywiście zachowuję się, jak na spotkaniu z zarządem - Oskarze, ja bardzo potrzebuję tej pracy, ponieważ otwiera mi nowe horyzonty, ale również przynosi spore korzyści finansowe, pomimo stagnacji, która nam grozi. Nie sądzę, że znalazłabym w Londynie podobną pracę, w tak renomowanym miejscu, która będzie mi tak bardzo odpowiadała... dlatego musisz zrozumieć, że główny cel tego wyjazdu to rozmowy o Benso House, które mają cie przekonać do podpisania umowy. - Oscar patrzy na mnie beznamiętnym wzrokiem. Chyba nie dotarło do niego to co powiedziałam. Chyba nie chce zrozumieć, że ja również posiadam inwestycje związane z moją fundacją i że w przeciwieństwie do Benso House, nam nie może grozić stagnacja. Patrzę na niego wręcz błagalnym wzrokiem, po czym chwytam jego dłoń i zaciskam swoją, pragnąc pokazać mu jak niezręcznie jest mi opowiadać o sobie, zwłaszcza przy jego kierowcy oraz jak wiele zależy od tego wyjazdu. Atmosfera robi się naelektryzowana, jakby coś miało być na rzeczy. On nadal patrzy na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a ja przestaję się szczerzyć, skoro on nie odpowiada na mój uśmiech. W końcu przybliża się do mnie odrobinę i splata nasze dłonie i kładzie na moim kolanie. Moje ciało natychmiast ożywa. Ten fakt mnie przeraża, bo zaledwie kilka chwil temu mówiłam mu, że tylko praca i nic więcej.
- Dobrze, mów o pracy, skoro to tak ważne. - mówi w końcu. Alleluja, zrozumiał. Próbuję zabrać swoją dłoń, ale Oskar nie pozwala mi na to i zaciska ją jeszcze mocniej.
- Nie za bardzo wiem od czego powinnam zacząć, bo nie trzymasz się ustalonego planu.
- Mam swój własny plan, dużo przyjemniejszy od tego, który dostałaś od swojego szefa. - mówi nadal nadąsany.
Jednak nie zrozumiał. Praca, o tym mówiłam!
- Praca nie idzie w parze w przyjemnościami. - wyrywam swoją rękę, czym go zaskakuję, nie dając mu możliwości mnie przed tym powstrzymać. Robi gniewną minę, a ja odruchowo odwracam głowę w drugą stronę. Oscar siada jeszcze bliżej mnie i wtula swoją twarz w moje włosy. Później chwyta moją głowę, odwraca do siebie i niespodziewanie dociska swoje usta do moich. To dzieje się tak szybko, że nawet nie mam chwili na zastanowienie. Całuje mnie mocno i nieustępliwie, kiedy pragnę wyrwać się z jego objęć. Jego język wypełnia całe moje usta. Mam ochotę się temu poddać, ulec, ale wiem, że prędzej czy później odbije się to przeciwko mnie. On wyzwala we mnie tak ogromne pożądanie, że nie potrafię nad nim zapanować. Czuję każdy zaciskający się mięsień, kiedy jego ręce masują mi głowę, a usta pieszczą wargi i język. Gdy przestaje, brakuje mi oddechu, żeby go skarcić za to co przed chwilą zrobił.
- Czy to było przyjemne ? - pyta szorstko. Jego spojrzenie bada moją reakcję, jakby sądził, że będę chciała zaprzeczyć, a wtedy moje ciało ponownie mnie zdradzi i będzie błagało o jeszcze więcej.
- Tak. - To było bardzo przyjemne, ale tę uwagę zostawię tylko dla siebie.
- Jesteśmy w pracy. - mówi szeptem, dotykając ustami mojego ucha. To natychmiast ożywia moje ciało. Dlaczego on mi to robi i to na dodatek przy swoim kierowcy? Co on sobie o mnie pomyśli ? Cholera, że ja też zawsze coś zrobię a później żałuję! Spoglądam nerwowo na Johna, ale ma niewzruszony wyraz twarzy, jak gdyby był świadkiem dużo gorszych rzeczy.
- Panie Wade... - zaczynam
- Teraz jestem dla ciebie panem Wadem...? - wcina się wyraźnie rozbawiony.
- Od początku jesteś dla mnie tylko panem Wadem, pomimo sytuacji, które ciągle prowokujesz. - syczę kąśliwie.
- Każdej z tych sytuacji poddajesz się bez oporu. - patrzę na niego przepełniona złością. Dość tego !
- Poproś swojego kierowcę, żeby się zatrzymał. - mówię, usiłując wymóc na nim tę prośbę.
- Zatrzyma się dopiero, gdy dotrzemy na miejsce. - uśmiecha się. Kurwa. Jego to bawi...
- Zatrzymaj ten pierdolony samochód, chcę wysiąść! - krzyczę wciekła. Oscar wciska jeden z guzików na drzwiach i przed nami wysuwa się ciemna szyba, która oddziela nas od kierowcy. Robi się bardziej intymnie, choć nie sądzę, że jest to rzecz, z której powinnam się cieszyć.
- Mamy pazurki, panno Law? - czuję jego oddech na mojej szyi. Drżę.
- Odsuń się ode mnie, proszę. - mówię błagalnie, ale on zupełnie ignoruje moją prośbę. Jedną rękę kładzie na karku, a drugą błądzi po moim kolanie. Powoli przesuwa ja wyżej, pod moją spódniczkę. Wydaje cichy jęk, kiedy trafia na odkrytą skórę nad pończochami.
- Pończochy... to mi się podoba panno Law. - głos pełen erotyzmu przepełnia moje ciało. Nie potrafię się przed nim bronić. Ten mężczyzna jest taki władczy. Bierze moje ciało w posiadanie i je ma, jakby od zawsze było jego własnością. Robi ze mną co zechce, a ja właśnie w taki sposób chcę być dotkana, właśnie tam... Oscar odsłania fragment mojej bielizny, a później wbija we mnie dwa palce. - Podoba ci się to, co z tobą robie... Jesteś taka mokra - mówi z podziwem. Zamykam oczy i staram się zachować spokój. Wsuwa i wysuwa palce w równym tempie, masując dodatkowo kciukiem moją łechtaczkę... Kurwa. Jego dłoń napiera na mnie powoli, ale głęboko, stymulując moje wnętrze bardzo intensywnie. To doznanie jest niesamowite. Zagłuszam swoje jęki, pamiętając o tym, że za szybą siedzi John. Czuję się jak najgorsza rozpustnica, a mimo tego pragnę, żeby jego dłoń nie przestawała mnie pieścić. Oscar obserwuje mnie uważnie, od czasu do czasu całując moje rozchylone usta. Gdy wkłada swoje palce głębiej, bezwarunkowo zaciskam dłoń na jego udzie. Dostrzegam wybrzuszenie na jego spodniach. To doprowadza mnie niemal na skraj orgazmu. Nagle jego dłoń przestaje mnie dotykać, oddycham głośno i patrzę na niego, a on jak gdyby nigdy nic oblizuje palce i siada po drugiej stronie samochodu. Co jest kurwa grane ?
- Prosiłaś o to, żebym się odsunął. - mówi beznamiętnie. Mam ochotę zacząć płakać. Czuję się jak tania dziwka. Zostawił mnie z zaciśniętymi mięśniami na całym ciele, o krok od orgazmu. Zrobił to celowo i udaje niewzruszonego. Szyba przed nami opada. John patrzy tylko na drogę. O nic nie pyta, po prostu wie, że jego szef właśnie mnie przeleciał. Czy powinnam go wyprowadzić z błędu i powiedzieć, że tylko włożył we mnie swoje palce ? - Szwalnia w Rownhams. Co powinienem wiedzieć na jej temat?
Wstydu nie ma. Prawie mnie przeleciał, a teraz udaje niewiniątko. Jak mam cokolwiek z siebie wydusić, kiedy moje ciało jest nabuzowane jak reaktor jądrowy. Jestem mocno wkurwiona, ale oprócz tego mam straszną ochotę poprosić go, żeby mnie jednak przeleciał. Poczułabym się dużo lepiej, ale w tej sytuacji... to nie koniec zabawy panie Wade. Na pewno nie zapomnę tego co mi zrobił, odegram się szybciej niż myśli! Doprowadzam się do porządku, nadal czując zaciśnięte mięśnie wokół podbrzusza. Staram się o tym nie myśleć. Tylko praca.
- To jedna z dwóch, największych szwalni Benso House w Wielkiej Brytanii. Zatrudnia około pięciuset doświadczonych krawcowych, które szyją ubrania dla dwóch linii młodzieżowych Benso Young i UK House. Są to młode marki debiutujące niedawno, około dwóch lat temu. Miały być one niejako dodatkowym zastrzykiem gotówki z zewnątrz. Na chwilę obecną wydają się być strzałem w dziesiątkę, ponieważ rocznie przynoszą firmie około trzydzieści procent dochodu, między innymi dzięki dystrybucji, prowadzonej bezpośrednio w salonach wynajmowanych w galeriach handlowych. Tak naprawdę szwalnia w Rownhams, szyje ubrania przede wszystkim dla Benso Young, ponieważ jest to droższa linia ubraniowa, lepsza jakościowa i zarazem droższa. UK House to tańsza linia, a większość projektów szyta jest na wschodzie, wysyłka w przeliczeniu wychodzi taniej, niż opłacanie szwaczek w kraju.
- Rozumiem. Czym zajmują się teraz krawcowe?
- Nowymi kolekcjami, które pojawią się w przyszłym roku w okresie jesień/zima 2016 oraz wiosna/lato 2017.
- Skąd takie duże wyprzedzenie ?- pyta zdziwiony.
- Prawa rynku. Każdy dom mody działa w podobny sposób. W kolekcjach Haute Couture możemy poszaleć, jednak kolekcje do sieciówek rządzą się zupełnie innymi prawami i muszą się wpasować w panujący tren, zwłaszcza, że są to ubrania dla młodzieży.
- Dobrze się na tym znasz.
- Sądzę, że ty również znasz się na tym, co robisz. - mówię chłodno. Nadal pamiętam o tym co mi zrobił ! Strasznie męczy mnie pragnienie. Moje ciało nie daje się zwieść.
- Znam się również na innych rzeczach. - Posyła mi swój czarujący uśmiech pod tytułem: „zapraszam do łóżka panno Law".
- Gratuluję. - mówię to nieszczerze i bez przekonania. - Czy o czymś jeszcze chcesz wiedzieć ? - Wolę już rozmawiać o pracy. To jest o przynajmniej mniej krępujące.
- Tak. Jak długo tam pracujesz ? - To pytanie osobiste!
- Sześć lat. - Oscar otwiera usta ze zdziwienia.
- To w ogóle możliwe?
- Zaczynałam jako modelka, dorabiałam w ten sposób będąc na studiach.
- Od modelki do asystentki. Taki awans... - opuszcza głowę, uśmiechając się delikatnie. Idiota sugeruje, że awansowałam przez ładną buzię.
- Tak. - Nie wdaje się w dyskusję. Na pewno myślał, że będę się z nim kłócić. Niech się buja. - Ładne kobiety mają w życiu łatwiej. - poprawiam się na siedzeniu, podwijając spódnicę wyżej, tak że odsłania koronkowe zakończenie pończoch. Jego reakcja jest natychmiastowa. Robi głęboki wdech i patrzy z utęsknieniem na moje długie nogi. Proszę bardzo, panie Wade ! Opieram się o zagłówek i patrzę przez okno, na mijające nas samochody i ludzi. W końcu się odprężam i przestaję się dręczyć tym draniem, który siedzi obok mnie. Muszę wymyślić jakiś plan i dać mu do wiwatu, kiedy w końcu dojedziemy na miejsce. W zasadzie, dokąd w ogóle jedziemy?
Koło dwunastej dojeżdżamy do hotelu. Na wejściu wita mnie ogromny szyld „Wade Exclusive". Chryste, nawet nie chce myśleć co będzie w środku! Takie rarytasy nie należą do najtańszych, to pewne. Oscar podaje mi dłoń i pomaga wysiąść z samochodu. Jak prawdziwy dżentelmen, mimo że straszny z niego dupek. Kładzie rękę na moich plecach. Gryzę się w język, choć mam ochotę powiedzieć mu, żeby jednak mnie nie obmacywał, bo ostatecznie miał możliwość przelecenia mnie dzisiaj, ale nie skorzystał. Idziemy w stronę rozsuwanych drzwi głównych. Od razu uderza mnie zapach zdecydowanie „exclusive". Chyba w ten sposób mamią wszystkich klientów. Ten zapach działa jak wabik. Jeszcze dobrze nie przestąpiłam progu, a już chcę więcej! Oskar prowadzi mnie w stronę windy. Po drodze kiwa uprzejmie do blondynki w recepcji. Kurde, ładna jest. Nie wiem dlaczego, ale odnoszę wrażenie, że jest w tym hotelu kimś więcej niż recepcjonistką. Oczywiście jest lub była dla niego kimś więcej, w sensie, że ją też próbował przelecieć, albo ona jego.
- Proszę bardzo - pokazuje ręką w geście zapraszającym, kiedy drzwi windy się zasuwają.
- Dziękuję. - mówię to wyłącznie ze względu na moje dobre maniery. Po tym co mi zrobił, jakoś nie bardzo mam ochotę z nim rozmawiać.
Wsiadamy. Oskar wciska szóste piętro i drzwi się zasuwają. Jest tak cicho, że aż słyszę jego urywany oddech. To daje mi jednoznacznie do zrozumienia, że nie jestem mu obojętna i ewidentnie tylko gra takiego twardego. W rzeczywistości, podobnie jak ja czuje się niedorżnięty. Nie mam zamiaru nic w tym temacie zrobić. To znaczy mam. Specjalnie będę go prowokować, niech skomle i błaga o to, żebym go chociaż dotknęła. Zobaczymy kto pierwszy wymięknie. Nareszcie winda się zatrzymuje. Oddycham z ulgą. Oscar idzie korytarzem, a ja niemal nie mogę za nim nadążyć. Co on znowu kombinuje ? Jest na mnie zły o to, że jego ciało mnie pragnie ? Gdy stajemy przed drzwiami na samym końcu korytarza, wyciąga klucz i otwiera nimi zamek. To takie dziwne, że tak ekskluzywny hotel nadal używa kluczy, a nie mega nowoczesnych kart magnetycznych.
- Zapraszam, panno Law. - mówi spokojnie.
- Teraz jestem panną Law ? - pytam słodko, a jego usta drgają w skrywanym uśmiechu.
Wchodzę do środka, a moim oczom ukazuje się ekskluzywny apartament z ogromnym tarasem i przeszkloną ścianą z widokiem na całe miasto. Piękny widok. Bardziej po lewej stoi designerski drewniany stół z krzesłami, trochę jak w sali konferencyjnej. Po środku ustawiono komplet mebli, sofa, fotele i ława kawowa. Całość komponuje się bardzo okazale, zwłaszcza w połączeniu z abstrakcyjnymi obrazami na ścianach. Wnętrze bez wątpienia jest nowoczesne. Nie chcę wiedzieć ile kosztuje nocleg w tym hotelu. Bez zastanowienia otwieram drzwi balkonowe. Taras jest ogromny, a widok urzekający. Opieram się dłońmi o barierkę, zamykam oczy i chłonę świeże powietrze. Właśnie tego potrzebowałam.
- Wracaj do środka. - słyszę jego gniewny głos za plecami. Co ja znowu zrobiłam ?
- Daj mi chwilę, proszę. - mówię słodko i posyłam mu ciepły uśmiech, czym go zaskakuję. Zostawia mnie samą. Och, więc taką taktykę obrał... Bierze ze mnie przykład. Jest oficjalny i gra urażonego, chociaż to ja powinnam być urażona. I to się zgadza, jestem bardzo urażona i tak pozostanie do momentu, aż rachunki nie zostaną wyrównane. Widok z balkonu robi wrażenie, mimo że przedstawia miejski krajobraz. Tego u nas pod dostatkiem i miałam czas do tego przywyknąć. Teraz mogę jednak zobaczyć wszystko z góry i pewnego dystansu, co jest pewną atrakcją. Podziwiam nowoczesną architekturę rozpościerającą się na linii mojego wzroku, mając wrażenie, że mija cała wieczność. Chłodne powietrze owiewa moją skórę, usta dygotają z zimna... Czuję zgrabiałe ręce, a mimo to jest mi tak dobrze, że mogłabym tu spędzić całą wieczność. Otacza mnie przestrzeń i spokój, dwie najcenniejsze rzeczy, których brakuje w moim życiu.
- Kurwa, ty nadal tu stoisz. - Jego groźny głos wyrywa mnie z rozmyśleń. I po moim cennym spokoju.
- Zamyśliłam się. Już idę. - Wracam zadowolona do apartamentu, nie zwracając uwagi na jego spojrzenie. Jestem dorosła, bez przesady z tym krzykiem.
- John przyniósł twoje bagaże. Są w sypialni. - mówi chłodno. - Chodź, pokaże ci gdzie to jest.
- Dziękuję. - odpowiadam uprzejmie, nie przestając się uśmiechać.
Moja sypialnia znajduje się po prawej stronie salonu. Jest bardzo przytulna, choć nie w moim klimacie. Mam przynajmniej duże okno z widokiem. Może być. To przecież tylko na jedną noc. Albo dwie.
- Chciałbym za pół godziny jechać do szwalni. Bądź proszę gotowa. - Taki formalny się zrobił, że aż ciężko to wytrzymać. Ostatecznie dochodzę do wniosku, że byłam dla niego taka sama przez całą podróż... no może z wyjątkiem nieprzyjemnego... przyjemnego... incydentu w samochodzie. Teraz śmiało mogę powiedzieć, że znam ten ból. Kiedy wychodzi, poprawiam makijaż i perfumuję się. Wychodzę do niego zanim minie trzydzieści minut. Jest wystarczająco zły. Gdy wchodzę do salonu, rozmawia przez telefon.
- Nad wszystkim panuję, nie musisz się martwić... - To zapewne nie jest telefon biznesowy. Chcę się ukradkiem wycofać, ale niestety nie udaje mi się. - Muszę kończyć. - Rozłącza się bez żadnego cześć czy do widzenia.
- Przepraszam, nie chciałam ci przeszkadzać. - udaję skruszoną.
- W porządku. Możemy jechać?
- Tak, myślę że tak.
Przechadzka po szwalni trwa całe wieki. Ich powierzchnia wydaje się być ogromna, zwłaszcza, gdy chodzi się po nich w butach na obcasie. Staram się nie zarzucać Oscara zbędnymi informacjami - mówię to co wydaje mi się być użyteczne. Opowiadam o ideach naszego domu mody, trochę o pokazach, kampaniach i oczywiście kolekcjach. Czasami to on zadaje pytania, a ja na nie odpowiadam. Oskar cały czas zachowuje się jak na spotkaniu biznesowym, nie odpuszczając nawet na chwilę. Wydaje się być spięty, choć może to tylko moje odczucie. Może wszyscy biznesmeni tak mają? Gdy spotkanie dobiega końca, wracamy do hotelu.
- Jesteś głodna? - pyta, utrzymując ten sam ton co wcześniej. Dochodzę do wniosku, że świetny z niego aktor !
- Umieram z głodu - posyłam mu zalotne spojrzenie spod rzęs.
- Więc zapraszam do stołu.
Jemy w milczeniu. Atmosfera jest taka, że można siekierę w powietrzu zawiesić. Czuję się poniekąd za to odpowiedzialna, chociaż to on zaczął. Kiedy kończę, wstaję od stołu i poprawiam spódnicę.
- Bardzo smaczna kolacja, dziękuję. - uśmiecham się - Czy będę ci jeszcze potrzebna ?
- Na razie nie. - nie odrywa wzroku od talerza. Boże, ale drętwo.
Kieruję się w stronę sypialni, kręcąc delikatnie biodrami, jak dostojna dama. Nie odwracam się w jego stronę, ale czuję, że mnie obserwuje. W pokoju rozpakowuję część rzeczy a później rozbieram się i idę do łazienki. Biorę szybki prysznic. Wychodzę w samym ręczniku do sypialni. Opuszczam go na podłogę i zakładam koszulę nocną, mniej ekstrawagancką od tej, w której śpię w mieszkaniu. Ta jest stalowoszara, trochę dłuższa, z krótkim rękawkiem i ma dekolt w łódeczkę. Wychodzę do salonu z mokrymi, mocno pofalowanymi włosami. Oscar nadal siedzi przy stole, z tym że przed sobą ma laptopa. Podnosi wzrok, gdy słyszy moje kroki. Co ja mam powiedzieć?
- Pracujesz ? - Tylko to mi przychodzi do głowy.
- Tak. - Och ? W ogóle go nie rusza moja obecność ?
- Potrzebujesz mojej pomocy ?
- Nie, dziękuję. - uśmiecha się uprzejmie. Tak jakby chciał mnie spławić... Również posyłam mu uśmiech, a potem kładę się na kanapie i wyciągam tablet. Nie będę go zmuszać do przebywania ze mną. Sprawdzam maile, newsy modowe, oglądam zdjęcia z pokazów, a później zamykam oczy i nie wiem co się dzieje, aż do momentu, gdy czuję na swoich ustach delikatny jak piórko pocałunek. Nie otwieram oczu, jeśli to sen, to nie chcę się nigdy obudzić. Czuję jak Oscar bierze mnie na ręce i niesie do sypialni. Przytulam się do jego klatki piersiowej, czując jego napięte mięśnie. Resztkami silnej woli udaje mi się nie otworzyć oczu. Oscar kładzie mnie na łóżku i przykrywa kołdrą. Palcem wskazującym odgarnia mi włosy z twarzy i całuje w czoło, a później wychodzi. Mam ochotę krzyknąć: wracaj ! Ale przecież nie mogę. Przykładam głowę do poduszki i wyobrażam sobie, że on tutaj nadal jest.
Leży obok mnie i dociska swoje ciało do mojego. Jego dłoń spoczywa na moim brzuchu i sunie nią bardzo powoli do góry. Jest mi bardzo gorąco! Chcę się odkryć lub poprosić o to, żeby się odsunął, żeby mnie nie przygniatał, ale nie mogę. Duszę się, cały czas czując jego gorący dotyk, który pali moje wnętrze, doprowadzając moje ciało do drżenia. Udaje mi się wyciągnąć dłonie, które on natychmiast łapie, nie pozwalając mi nimi poruszyć. Później przykuwa mnie do łóżka, unieruchamiając ręce i nogi. Jestem zniewolona, zdana na jego łaskę. Chcę krzyczeć, żeby natychmiast mnie rozwiązał, ale nie mogę wydobyć z siebie słowa. Moje ciało faluje pod jego dotykiem, mimo Nie potrafię przyzwyczaić się do tego, że jestem przywiązana. Czuję na sobie jego urywany oddech, gorące ciało, zwinne palce, które błądzą po moich brzuchu. Wyginam się w łuk, napinając mocno mięśnie. Nagle zrywam się z łóżka, i zaczynam ciężko oddychać. Jestem spocona, a moje serce łomocze jak oszalałe. Staram się opanować oddech, nadal będąc nieco zdezorientowaną. Co to było do cholery ? Teraz będę miewać z nim sny erotyczne?
Wychodzę z łóżka i idę na paluszkach do salonu. Cicho otwieram okno, tak żeby Oskar tego nie zauważył. Gdy staję na progu, chłodne powietrze owiewa moje gorące, rozdygotane ciało. To chyba lepsze niż zimny prysznic. Zaciągam się tak głęboko, jakby miał to być mój ostatni oddech w życiu. Kątem oka dostrzegam, że u Oscara nadal pali się światło. Czy on w ogóle nie sypia czy tak jak ja miewa senne fantazje erotyczne, które nie pozwalają mu spokojnie spać. Opierając głowę o futrynę, staram się wyciszyć. Potrzebuję chwili wytchnienia. Muszę o nim zapomnieć chociaż na chwilę, jednak kiedy zamykam oczy, natychmiast go widzę. A później słyszę i czuję. Czuję się jak kompletna wariatka, myśląc przez chwilę że to nie dzieje się naprawdę. A jednak się dzieje. On tu jest. Tuż za moim plecami. Jego silne ręce obejmują mnie w tali i wciągają do środka. Przez chwilę wpatrujemy się razem w nocną scenerię miasta. W końcu niepewnie odwracam się w jego stronę, zatrzymując oczy na umięśnionej klatce piersiowej. Zapiera mi dech. On jest piękny, po prostu piękny. Spośród wielu określeń, tylko takie ciśnie mi się na usta. Patrzę na niego smutnymi oczami, błyszczącymi od łez. Rozklejam się, zupełnie nie wiedząc dlaczego. Odkąd on się pojawił, mam wrażenie, że całe moje życie się zmieniło. Cała moja życiowa stabilizacja zniknęła w ciągu zaledwie dwóch dni... Nie odrywam od niego wzroku, modląc się w duchu, żeby po moim policzku nie spłynęła łza. Oskar unosi dłoń i głaszcze się mój policzek, a później w milczeniu podnosi mnie na ręce i niesie do swojej sypialni. Kładzie mnie na łóżku, gasi lampkę, a później wsuwa się pod kołdrę, otulając mnie swoim ciałem. Jego klatka piersiowa dotyka moich pleców. Leżymy w tej pozycji przez chwilę. Później przewracam się na drugi bok i unoszę głowę. Wyraz jego twarzy pozbawiony jest wszelkich emocji. Jak to możliwe, że potrafi zachowywać się tak opiekuńczo, nie pokazując żadnych uczuć? Pośród panującej ciemności, odnajduję jedynie błysk w jego oczach. Przez moment pojawia się w mojej głowie myśl, żeby coś powiedzieć, ale gdy otwieram usta, on przyciąga mnie do siebie i zamyka je słodkim pocałunkiem. Wyczuwam, że jest to pocałunek, który ma zastąpić słowo „dobranoc". Przyjmuję tę aluzję do siebie, będąc przekonaną, że on tak samo jak ja, jest zaskoczony tym, że jakimś dziwnym zrządzeniem losu, leżymy koło siebie. Jakaś dziwna siła ciągnie nas do siebie i sprawia, że od dwóch dni moje myśli krążą wokół niego, a jego wokół mnie.
Wtulam w końcu głowę w jego ciało, które tak delikatnie pachnie, co jest zupełnym przeciwieństwem, jego męskości. Oscar obejmuje mnie ramieniem i również się do mnie przytula. Zasypiam słodko, czując się bezpiecznie, mimo że leżę z prawie obcym mężczyzną. Cudownym mężczyzną.
Budzę się, nie mając pojęcia, która jest godzina. Cholera, znowu zaspałam ? Rozglądam się w poszukiwaniu jakiegoś zegarka. Ósma. Uff. Co za ulga, nie jest tak późno jak przypuszczałam. Gramolę się z łóżka i idę do salonu. Oscara ani widu ani słychu. Skorzystam z okazji i wezmę kąpiel. Napuszczam wodę do wanny, dolewam olejek jaśminowy, który znajduję na półce. Ciekawe ile się płaci za takie luksusy ? W momencie zapach wypełnia całe pomieszczenie. Woda w wannie jest kusząco gorąca. Układam się wygodnie, okrywając ciało warstwą piany. Leżę, wpatrując się w pękające bąbelki, powtarzając w myślach: niech to będzie dobry dzień, bez niespodzianek. Cholera, i wykrakałam. Podnoszę wzrok i widzę Oscara, który stoi przy umywalce. Z mojego gardła wydobywa się pisk przerażenia. Gdy się odwraca w moją stronę, przestaje krzyczeć i próbuję sięgnąć ręcznik.
- Przepraszam, czy mógłbyś się odwrócić. - pytam słodko.
- Oczywiście. - uśmiecha się i odwraca bez słowa sprzeciwu. Budzi to moje podejrzenia, aż w końcu orientuję się, że obserwuje mnie w lusterku. Och! Co za...
- A czy mógłbyś wyjść na sekundeczkę ?
- Jasne. - kieruje się do drzwi, a ja nadal próbuję dosięgnąć ręcznik. Wychodzi, zamyka drzwi, za chwilę ponownie otwiera. - Czy sekundeczka minęła ? - Rozbawiony Oscar jest czarujący i bardzo seksowny.
- A czy mógłbyś wyjść na minutę ?
- Nie chce mi się do tylu liczyć. Mogę wyjść na dziesięć sekund. - pokazuje mi język i zaczyna liczyć - Jeden... Dwa...
- Czy mógłbyś liczyć zza drzwi ?
- Mógłbym.
Kiedy wychodzi, w ekspresowym tempie owijam ręcznik nad biustem i wychodzę z wanny.
- Dziesięć. - Wchodzi zadowolony. Mam ochotę powiedzieć: widzisz Wade, zdążyłam! Dumnie kieruję się do drzwi, zostawiając na płytkach ślady stóp. Nie przestaję się uśmiechać, rozbawiona jego dziecinnym, aczkolwiek bardzo słodkim zachowaniem. Oscar odprowadza mnie wzrokiem. Dopiero gdy jestem za drzwiami, przemyka mi pewna myśl. Wracam się i otwieram niespodziewanie drzwi. Oscar zdążył ściągnąć bluzę. Ma na sobie tylko dresowe spodnie, które seksownie zwisają mu na biodrach. O matko ! Długie nogi panny Law, kontra umięśniona klatka piersiowa Oscara Wede'a, jeden jeden. Wgapiam się w niego, zupełnie jak on we mnie, chwilę wcześniej.
- Biegałeś ? - pytam w końcu. Oscar wzrusza ramionami i posyła mi chłopięcy uśmiech. Aż nogi się pode mną uginają. I pomyśleć, że spędziłam z nim dwie noce w jednym łóżku.
Wychodzę z łazienki na dobre i opieram się o ścianę, próbując dojść do siebie. Widok jego nagiej klatki piersiowej zwalił mnie z nóg. Po wczorajszej nocy spodziewałam się tego, że ma pięknie, wyrzeźbione ciało, ale nie sądziłam, że zrobi to na mnie tak ogromne wrażenie, kiedy zobaczę go w jasnym świetle. Przed moimi oczami błąka się obraz jego wyrzeźbionych mięśni, szerokich ramion i płaskiego brzucha, w kształcie litery „V". Z rozmyśleń wyrywa mnie szum wody, cieknącej z prysznica. Mogłabym wtargnąć teraz do łazienki, pod jakimś pretekstem... jakimkolwiek. Zobaczyłabym resztę jego cudownego ciała, pierwszy i ostatni raz, bo Oscar chyba by mnie za to zabił. Albo ja sama zabiłabym się, albo zabiłby mnie sam jego widok. Odsuwam od siebie tę myśl. Obiecałam Jimmiemu, że wrócę cała, choć przyznam, że myśl o takiej śmierci jest bardzo kusząca. Bo co to by była za śmierć...
W sypialni doprowadzam się do porządku. Porządnie wycieram włosy i zakładam czarną bieliznę. Na to granatowy garnitur z wąskim spodniami w kant i dopasowaną marynarką. Żadnej bluzki pod spód. Wyglądam jak prawdziwa pani bizneswoman. Dobrze... będę pasować do biznesmena Wede'a i jest większe prawdopodobieństwo, że nie dobierze się do mnie w samochodzie. Robię ekspresowy makijaż, czarne kreski na powiece, mocno wytuszowane rzęsy i ciemnoróżowe usta. Na koniec delikatnie podkreślam kości policzkowe. Prawie perfekcyjnie, gdyby nie wilgotne włosy. Wgniatam w nie piankę zwiększającą objętość i suszę. Pod wpływem gorącego powierza, tworzą się grube loki. Uwielbiam moje włosy! Zakładam czarne szpilki, zakończone w szpic. Dopiero teraz wyglądam mega seksownie, ale też elegancko. Wychodzę do salonu. Oscar czyta gazetę. Ogarnął się w ekspresowym tempie i znowu wygląda jak spod igły. Uśmiecham się, gdy podnosi na mnie wzrok.
- Dlaczego nie założyłaś sukienki ? - pyta rozgniewany. Och ?! Myślałam, że wyglądam jak bogini...
- Żeby udaremnić twój atak na mnie. - rzucam mu spojrzenie spod rzęs.
- Sądzisz, że to by mnie powstrzymało ?
Wzruszam ramionami, a później sięgam po grzankę i zaczynam smarować ją dżemem, chociaż wolałabym masłem orzechowym. Przerywa mi dźwięk telefonu.
- To mój! - mówię uradowana. W końcu ktoś do mnie dzwoni. Dotychczas, tylko Oscar odbierał telefony, rekordową ilość, a mój wyjątkowo milczał przez cały dzień. Spoglądam na wyświetlacz odruchowo, po czym naciskam zieloną słuchawkę.
- Hej Jimmi. - idę w stronę okna, starając się nieco ukryć przed spojrzeniem Oscara.
- Wszystko w porządku? - słyszę jego zaniepokojony głos w słuchawce. W porządku ? Jest daleko od w porządku. Co ja mam ci powiedzieć? Że przyjechałam do pracy, a tymczasem romansuję z potencjalnym inwestorem ?
- Tak, myślę że tak.
- Jak Ci idzie z tym nadętym draniem? - Skąd wie, że to drań ?
- Eee, dobrze.
- On tam siedzi i nie możesz swobodnie rozmawiać?
- Jakbyś zgadł. - śmieję się.
- Zadzwonię później. Albo nie. Lepiej ty zadzwoń, jak znajdziesz jakieś ustronne miejsce.
- Tak jest szefie. - mówię słodko. Mam nadzieję, że to go uspokoi.
Odkładam telefon i wracam do stołu. Zaczynam jeść posmarowaną grzankę. Oscar znowu wydaje się być naburmuszony. To przez ten telefon, czy o co znowu chodzi ? Nie rozumiem tego mężczyzny. Kompletnie nie ogarniam jego ciągłych wahań nastroju. Wade jest niestabilny emocjonalnie. Ma tak tylko przy mnie czy zawsze ?
- Jakie plany na dziś ? - przerywam panującą ciszę.
- Chcę obejrzeć magazyny w których przechowujecie zaległe kolekcje.
- A później ? - dociekam zainteresowana. Wolę wiedzieć jak spędzimy dzisiejszy dzień, zanim znowu coś mnie zaskoczy.
- Wrócimy do hotelu? - odpowiada pytająco. To oznacza, że może wrócimy, czy wrócimy na pewno?
- Jesteś tajemniczy.
- Jestem tajemniczy.
Posyłam mu delikatny uśmiech, wpatrując się w pustą filiżankę. Rozumiem, że to koniec naszej rozmowy. Spoglądam na niego ukradkiem i dostrzegam poważną twarz. Ani śladu po czarującym mężczyźnie z łazienki. Wstaję od stołu i sięgam po płaszcz, zawieszony na oparciu drugiego krzesła. Zakładam go na siebie i zapinam guziki, zaczynając od góry. Oscar patrzy zaintrygowany, jak gdyby była to czynność wymagająca, zwrócenia uwagi. I kiedy rzucam mu pytające spojrzenie, przypominam sobie naszą rozmowę telefoniczną.
- To nie ten płaszcz. - mówię, po czym odwracam się i idę do lustra. Poprawiam płaszcz, po czym obracam się dokoła własnej osi. - Jestem gotowa. - oznajmiam, jakby nie było widać.
- Wolałbym, żebyś miała na sobie sukienkę. - Nie podobam mu się. Wolałyby mnie w sukience. Czuję się rozczarowana. Nie dosyć, że nie mam pojęcia, dlaczego chodzi taki nadąsany, to jeszcze powiedział, że w wydaniu gorącej bizneswoman mu nie odpowiadam. Och.
- Chodźmy - wyciąga do mnie rękę. Łapę ja, choć wydaje mi się to być dziwne. Z jednej strony jest taki chłodny, a z drugiej usiłuje się zachowywać bardzo opiekuńczo. Ten mężczyzna jest nieprzewidywalny, jak słowo daję.
Droga do magazynu trwa prawie godzinę, a godzina milczenia trwa całą wieczność. Moja irytacja dosięga zenitu. Nie to, że jestem straszną gadułą... Ale akurat ta cisza, bywa bardzo krępująca. Gdy w końcu parkujemy pod szwalnią, Oscar wysiada z samochodu i otwiera mi drzwi. Mogłabym zrobić to sama Wade, w końcu mam na sobie dzisiaj spodnie i wyglądam jak prowokująca feministka. Wysiadam posłusznie, choć mam ochotę się przeciwstawić. Teraz to bardziej ja prowadzę Oscara, niż on mnie. Znam ten magazyn dość dobrze. Po drodze rozpinam płaszcz, po czym wkładam ręce do kieszeni spodni. Mam nadzieję, że wyglądam jak kobieta sukcesu. Ta myśl dodaje mi pewności siebie.
- Magazyn Benso House. Tutaj zalegają pozostałości niesprzedanych kolekcji. Niektóre z nich to prawdziwe perełki, nawet sprzed dekady. - moje oczy błyszczą na widok pięknych sukni, zdobionych drogimi kamieniami. Trochę nie modne jak na dwudziesty pierwszy wiek, ale wykończenie i precyzja z jaką je wykonano, jest niesamowita.
- Skoro to takie cudeńka, to dlaczego zalegają w magazynach ? - pyta rozbawiony
- Celna uwaga, panie Wade. - posyłam mu spojrzenie spod rzęs. Mam ochotę powiedzieć, że to ja dzisiaj noszę spodnie, więc nie powinien się wymądrzać. - Miesiąc temu opracowałam biznesplan, dotyczący dystrybucji starych kolekcji przez Internet. Zero kosztów własnych z wyjątkiem transportu oraz pralni.
- I ?
- Mój plan został odrzucony przez zarząd. - wzruszam ramionami.
- Dlaczego? Przecież to wydaje się być bardzo korzystne.
- Tak, ale konieczne byłoby powołanie nowego działu i zatrudnienie nowych ludzi, a jak wiesz grozi nam stagnacja. W naszej sytuacji bardziej wskazana byłaby redukcja zatrudnienia...
- Nie chciałaś zająć się tym sama ? - patrzy na mnie wręcz karcąco.
- Nie mogę być w jednej firmie modelką, twarzą najważniejszych kolekcji i asystentką od organizowania pokazów i od tworzenia umów i od liczenia... - mówię jednym tchem - Doba to dwadzieścia cztery godziny, z czego dziesięć to dzień, a ja czasami mam wrażenie, że mój dzień trwa dobę.
- Często pracujesz po nocach ?
- Tylko wtedy, kiedy jest to konieczne. - odpowiadam dyplomatycznie.
- Jak często jest to konieczne?
- Często. - odruchowo opuszczam głowę na dół, jakbym była winna. - Momentami mam wrażenie, że ten wyjazd to wakacje. - mówię odrobinę speszona.
- Muszę ci znaleźć zdecydowanie więcej zajęć. - patrzę na niego przerażona. - Ej, żartowałem. - szturcha mnie w ramię.
- Wystarczy prywaty. - ucinam ten temat, bo jeszcze chwila i się rozkleję. - Zróbmy wycieczkę między wieszakami i wracajmy do hotelu.
- Zaplanowałem dziś jeszcze wypad do galerii.
- Po co tam ? - wcześniej nie było o tym mowy.
- Chciałbym obejrzeć salony markowe. - Czuję się jak blondynka. Jak mogłam pomyśleć, że chce mnie zabrać na zakupy...
- Dobrze. - uśmiecham się uprzejmie, zapinając rozpięty guzik marynarki. Czuję się zmieszana, świadomością, że Oscar wpatrywał się w połowę mojego odkrytego biustu. Drań, nie zwrócił mi uwagi, żebym się zapięła.
- Chociaż to mi przez chwilę wynagrodziło brak sukienki. - uśmiecha się szeroko. Patrzę pod nogi. Nie potrafię spojrzeć mu w oczy. Nie potrafię spojrzeć i mu się oprzeć. Nie potrafię się nie zakochać, gdy jest tak cudowny. Jak to możliwe, że w jednej chwili zachowuje się jak romantyczny kochanek, a za chwilę gra nadętego prezesa?
Robimy szybki obchód po magazynie. Najbardziej podobają mi się wieszaki z bielizną. Oscarowi też, bo na widok czarnego seksownego kompletu gładzi się po brodzie, a później spogląda na mnie. Pierwszy raz czuję, że jakaś siła ciągnie mnie w jego stronę. To uczucie rozpala mnie od wnętrza, a nogi robią się wiotkie. On parzy na mnie jeszcze intensywniej, a ja czekam na to spojrzenie zapraszające do łóżka. I czar pryska. Oscar obchodzi wieszak z drugiej strony i kieruje się do wyjścia.
W galerii powraca Wade służbista. W zasadzie to w ogóle się nie odzywa. Gdy wchodzimy do salony UK House ekspedienta od razu obrzuca Oscara spojrzeniem. Fuck. Próbuję sobie przemówić do rozsądku. Przecież to normalne, że ten mężczyzna tak działa na kobiety. Jest przystojny i wygląda jak spod igły. Nic dodać nic ująć. Jego włosy mienią się w halogenowym świetle lamp. Blond dziewczyna podchodzi do nas i pyta czy w czymś może nam pomóc. Nam! A patrzy tylko na Oscara i obdarza go szerokim uśmiechem. A mnie tu kurwa nie ma ? Już ja jej pokaże.
- Alice Law, asystentka prezesa Benso House. - podaję jej rękę, obserwując jak jej szczęka opada na podłogę. Teraz żałuję, że nie mam na sobie sukienki, może zapunktowałabym dodatkowo zgrabnymi nogami. - To pan Oscar Wade. - Oscar uśmiecha się do niej, zerkając na mnie ukradkiem. Skąd wie, że zaloty tej panienki mnie wkurzają ? Cholera! W tej sytuacji uświadamiam sobie, że jestem zazdrosna o to, że nie poświęca mi całej uwagi w towarzystwie innych kobiet, w tym przypadku tej jednej. - Możemy rozejrzeć się po sklepie, prawda ?
- Oczywiście. - mówi, a później wsuwa się za ladę. O proszę, potrafi zachowywać się jak wykwalifikowana sprzedawczyni. Salon jest dość duży, choć może jest to tylko złudzenie, spowodowane dobrym umeblowaniem. Wyposażenie jest nowoczesne, ale też młodzieżowe. Wpasowuje się w ideę marki.
- Masz do mnie jakieś pytania ?
- Tak. - nagle rozlega się dzwonek telefonu - Za chwilę to dokończymy dobrze. Wade - rzuca do słuchawki, opuszczając pospiesznie sklep. Oskar opiera się o szklaną barierkę wykończoną drewnem, później zaczyna się przechadzać, aż w końcu znika mi z zasięgu wzroku. Nawet nie powiedział za ile wróci. Ekspedientka, która cały czas obserwowała go po kryjomu, zaczęła teraz wgapiać się we mnie. Staram się nie zwracać na to uwagi. Wchodzę w głąb sklepu oglądając asortyment. Dostrzegam ciemno różową koszulę na wieszaku. Och, idealna pod kolor moich ust. Idealna dla niego. Ściągam ją z wieszaka i szybko reguluję rachunek, zanim Oscar wróci. Panieneczka za ladą szyderczo się szczerzy, jakby wiedziała, że to dla niego. Czuję się jak idiotka. Co to za cholerna obsługa, przy której klient ma ochotę zrezygnować z prawa konsumenta? Idę do przymierzalni i chowam ją do torebki. Mieści się ledwie ledwie. Gdy wychodzę Oscara nadal nie ma. Gdzie on się podziewa ? Pani zza lady wyraźnie jest zadowolona z takiego obrotu sprawy. Wcale nie wygląda, jakby mi współczuła. Jej spojrzenie raczej mówi: ja go nie mogę mieć, to ty też nie. Powoli zaczynam być wściekła i zirytowana. To uczucie mija, kiedy czuję go za plecami. Odwracam się w jego stronę, ale nawet nie udaje mi się na niego spojrzeć, ponieważ jego usta lądują na moich. Całuje delikatnie dolną wargę. Bez języka. Szybki niewinny pocałunek. Ekspedientka jest wściekła. A więc o to chodziło ?
- Co to za demonstracje pan tu urządza ? - pytam szeptem. Nie odpowiada, tylko ponownie mnie całuje. Tym razem w górną wargę. O Boże... Moje ciało zaraz eksploduje.
- Wracając do naszej rozmowy. Co to za materiał ? - pokazuje koszulę w kratkę.
- Bawełna z domieszką poliestru.
- A to ? - pokazuje bluzeczkę w paski .
- Dzianina. Jeśli dokładnie się przyjrzysz, to zobaczysz, że splot obu tkanin się różni. Poza tym jeden materiał jest elastyczny, a drugi nie. To je odróżnia.
- Na tym też się znasz ? - pyta zaintrygowany.
- Studiowałam projektowanie ubioru.
- Studiowałaś projektowanie ubioru, a na co dzień pracujesz jako ekonomista? - wygląda jakby miał zaraz wybuchnąć śmiechem.
- Ekonomię też studiowałam.
- Kiedy ty na to wszystko miałaś czas ?
- Dzień i noc, razem dwadzieścia cztery godziny. - mówię, przeglądając ubrania. Nawet niezłe, jak na zwykłą sieciówkę. Oscar łapie mnie za rękę i prowadzi do wyjścia, po drodze kiwa głową do ekspedientki tematem pożegnania.
- Jest jeszcze coś, czym mnie zaskoczysz? - unosi brew, a na jego czole pojawia się zmarszczka. Jego usta wyglądają tak seksownie, że moje ciało przeszywa dreszcz.
- A teraz jesteś zaskoczony ?
- Tak. - kiwa głową i mocniej zaciska moja dłoń w swojej. Dopiero teraz orientuję się, że on nadal trzyma mnie za rękę. To dziwne uczucie, ale przyjemne. Przy drzwiach wyjściowych podchodzi do nas mężczyzna. Wita się z Oscarem, a mnie obrzuca spojrzeniem od stóp do głów, na końcu zatrzymując się na biuście. Znowu żałuję, że nie ubrałam sukienki! Oscar natychmiast wyprowadza mnie na zewnątrz. Nie tylko ja jestem o niego zazdrosna ? W moim wnętrzu szaleje stado motyli. Wsiadamy do samochodu i znowu zapada cisza. Po pięciu minutach jazdy w końcu nie wytrzymuje.
- Nie lubisz rozmawiać podczas jazdy ? - spoglądam na jego twarz pogrążoną w myślach.
- To bardziej skomplikowane. - odpowiada tonem, który sugeruje, żebym się natychmiast zamknęła.
- Możemy włączyć jakąś muzykę ? - pytam odważnie, zdumiona przypływem pewności siebie.
Oscar włącza radio. Z głośników zaczyna sączyć się spokojna muzyka. Dopiero, gdy kobieta zaczyna śpiewać, poznaję, że to Christina Aguilera - Bound to you - mój ulubiony kawałek z „Burleski". Zaczynam nucić pod nosem refren, usadawiając się wygodnie. Patrzę przez okno. Oscar i tak nie ma ochoty ze mną rozmawiać. A może ma? Odwracam się w jego stronę, a on natychmiast prostuje głowę. Mam cię Wade! Przyłapany na gorącym uczynku. Jednak na mnie patrzysz, kiedy nie wiedzę, a później udajesz niewiniątko. W drodze do hotelu, zatrzymujemy się na podwieczorek lub kolacje, sama nie wiem jak to nazwać. Oscar zabiera mnie do przytulnej restauracji.
- Na co masz ochotę ? - pyta, kiedy kelner staje koło naszego stolika.
- Na to co ty. - patrzę na niego intensywnym spojrzeniem i już wiem, że on ma na myśli dokładnie to co ja i oboje nie myślimy o jedzeniu. Myśl, że pożądam go tak bardzo sprawia, że powoli przestaje się z tym kryć. Co ten mężczyzna mi robi? Oscar unosi głowę i spogląda na kelnera, która wgapia się w mój biust. Ten natychmiast przestaje i oblewa się szkarłatnym rumieńcem. Pan Wade onieśmiela nie tylko panie, ale także panów.
- Prosimy dwa razy danie szefa kuchni. - Nawet nie pyta co, tylko zabija kelnera wzrokiem. Ten ucieka z podkulonym ogonem. Cholera, żal mi go! - Zapnij guzik. - mówi lodowatym głosem, gdy kelner jest tak daleko, że nie ma szans by nas usłyszeć. Natychmiast spoglądam na moje piersi i wystający, seksowny biustonosz. Małe faux-pas. Uśmiecham się do niego słodko, po czym zapinam guzik jedną ręką. Teraz to już nawet nie liczę na to, że raczy zamienić ze mną dwa słowa. Siedzi naburmuszony jak małe dziecko. Sory, nie jestem jego własnością. To, że w sklepie odstawił przedstawienie, które owszem było mi na rękę, ale nie było konieczne, nie oznacza, że teraz ja powinnam zrobić to samo. Zresztą czy on właśnie tego oczekuje ? Przy ludziach obmacuje mnie bez wahania, a kiedy zostajemy sami, przestaje się do mnie odzywać. Kiedy przychodzi kelner, podaje nam talerze z jedzeniem, napełnia kieliszki wodą, a później kłania się uprzejmie. Wtedy ja puszczam do niego oko i posyłam promienny uśmiech. Trzeba jakoś rozładować atmosferę. Jeszcze ten chłopak skłonny jest pomyśleć, że Oscar jest panem mojego wszechświata i robię wszystko co rozkaże. Wiem, że tym zagraniem sama wywołałam wilka z lasu... Nie dosyć, że wilk głodny, to jeszcze zły. Opuszczam wzrok na mój talerz, starając się już bardziej nie prowokować.
Szef kuchni poleca pierś z kurczaka w sosie z kurek. Pierś pasuje jak ulał... I jest pyszna! Jem ze smakiem, zwłaszcza, że bieganie po tych szwalniach, magazynach i sklepach jest gorsze niż maraton. Cieszę się też, że w tle słychać muzykę, szmery i rozmowy. Pomiędzy kęsami omiatam dyskretnie wnętrze restauracji. Bardzo stylowe, utrzymane w kolorystyce złota, beżu oraz granatu. Na ścianach wiszą obrazy z naturą, wydaje mi się że to malarstwo impresjonistyczne. Dystans jaki mnie od nich dzieli, nie pozwala mi dokładnie tego stwierdzić.
Kończę posiłek pierwsza. Pierwszy raz to ja muszę czekać na Oscara, a nie on na mnie. Upijam łyk wody, jeszcze raz przyglądając mu się dokładnie. Niebieskie oczy mające niezbyt intensywną barwę. Kiedy przyglądałam mu się wczoraj w łazience, dałabym sobie głowę uciąć, że mają niemal granatowy kolor. Oscar nie opuszcza wzroku, wpatruje się we mnie równie intensywnie, w końcu wstaje i pomaga mi założyć płaszcz, zachowując się jak prawdziwy dżentelmen. Okazuje się, że restauracja jest oddalona od hotelu o zaledwie kilka kilometrów. Przeraża mnie mój brak orientacji w teranie...
Gdy wchodzimy do apartamentu, panuje półmrok. Nawet nie zauważyłam, że jest już tak ciemno. Oscar zapala światło, a ja odpinam płaszcz, podążając w kierunku okna. Cudny widok. Lubię oświetlone nocą miasto i migające światełka. Stoję przez chwilę oparta czołem o szybę i szybko odsuwam od siebie myśl otworzenia okna. Oscar jest wystarczająco wściekły... On jest częściej wściekły niż uśmiechnięty.
- Dziękuję panu za kolację. - posyłam mu całusa ręką. Oscar uśmiecha się delikatnie. - Pójdę popracować. - Muszę zrobić notatki z wczoraj i dzisiaj do raportu przed zarządem. Ściągam szpilki, kładę się na łóżku i szybko spisuję na tablecie najważniejsze rzeczy. Potem dzwonię do Jimmiego, który ciepło mnie wita zdaniem : „Kurwa, no nareszcie". Miło, że się stęsknił... Zarzucam go informacjami o wizytach w szwalni, magazynie i tak dalej. Staram się przekazać mu jak najwięcej informacji, żeby nie zaczął wypytywać o Oscara. A później w słuchawce słyszę : „kochanie z kim rozmawiasz o tej porze i muszę już kończyć. Odezwij się do mnie jutro". Jasne... I co miało znaczyć „o tej porze" ? Przecież nawet nie ma godziny ósmej. Potem idę pod prysznic i pozwalam, żeby strumień wody zmoczył moje ciało i włosy. Wychodzę po dwudziestu minutach w znacznie lepszym nastroju - odświeżona i zrelaksowana. Na łóżku dostrzegam pudełko. Rzucam się w jego stronę zaintrygowana. Prezent dla mnie? Otwieram powoli i odnajduję czerwony komplet bielizny. Musiał kosztować majątek, mimo że nie jest specjalnie szałowy. Powiedziałabym, że jest seksowny w swoje prostocie. Od razu przymierzam. Pasuje jak ulał. Skąd wiedział co ma kupić ? Dopinam czarne pończochy i staję przed lustrem. O cholera... Jeśli zobaczyłby mnie w takim wydaniu i nie skorzystał, to znaczy że jest gejem. Sprawdzę to. Nie powinnam, ale sprawdzę. Szybko robię nowy makijaż i układam włosy, które po wysuszeniu opadają swobodnie na moje ramiona. Zakładam dwunastocentymetrowe Laubutiny. Dobrze, że zdecydowałam się je zabrać. Czerwona podeszwa pasuje w sam raz. Jestem rozpalona, albo może bardziej napalona. Nie wiem. Wiem tylko tyle, że chcę mu się tak pokazać, mimo że nogi drżą mi z przerażenia. Nagromadzone napięcie właśnie w tym momencie daje o sobie znać.
Naciskam klamkę i idę powoli, jak na pokazie Victorii Secret. Na dźwięk obcasów on natychmiast podnosi głowę. Nasze spojrzenia spotykają się. Oskar poluźnia ręką krawat, patrząc na mnie intensywnie, upajając się widokiem, który ma przed sobą. To mina mężczyzny, który oddaje hołd kobiecie, to spojrzenie, którym wielbi ją i czci jak boginię. Trwa to sekundy, może minuty. Podchodzę do barku i nalewam sobie szklankę zimnej wody. Gaszę pragnienie, a później odstawiam szklankę, zostawiając na niej odcisk moich ust. Czar pryska. Kiedy ponownie na niego patrzę on wgapia się w monitor. Kurwa, co ze mną jest nie tak ? Dlaczego on gra tak nie fair? Nie chce mnie, chce, nie chce, chce. Wypytuje, milczy, wypytuje, milczy... O co tu chodzi? Wcale nie czuję się upokorzona faktem, ze stoję przy nim w samej bieliźnie i pończochach, bo nie wierzę, że dla niego to nic nie znaczy. Podchodzę do niego i siadam na stole, rozsuwając delikatnie nogi. Słyszę jego przyspieszony oddech, który stara się zamaskować beznamiętnym wyrazem twarzy.
- Sądziłeś, że kupisz mi bieliznę, a ja nie będę miała ochoty pochwalić się jak w niej wyglądam ? - pytam aksamitnym głosem. Palcem wskazującym przejeżdżam po jego policzku, aż się wzdryga. To dodaje mi pewności. Pochylam się, dotykając jego ucha ustami - Dobrze wyglądam ?
- Może być. - odpowiada drżącym głosem. Może być? Fuck! To jest jak wiadro zimnej wody na głowę. Ale nie dam mu tej satysfakcji, tym razem postawię na swoim. Staję za nim w rozkroku, kładę ręce na klatce piersiowej, zjeżdżając powoli niżej...
- Zobaczmy czy tylko grasz takiego twardego, Wade.
Pod palcami czuję jego potężną erekcję. Zaczynam go masować, a z jego gardła wydobywa się zduszony jęk. Przygryzam zębami skrawek jego ucho i szepczę:
- Widzisz... jesteś twardy, ale marny z ciebie aktor.
Jego członek rośnie w mojej dłoni i wiem, że niewiele brakuje, aby Oscar doszedł, dlatego odsuwam się i zostawiam go na krawędzi. Niech wie, jak to jest. Staję przy oknie. Mam ochotę się rozpłakać i z trudem powstrzymuję łzy. Słyszę jego powolne kroki. Cholera, powinnam uciekać gdzie pieprz rośnie za tą akcję ! Jego dłonie obejmują mnie w tali, po czym przesuwają się powoli w górę, aż do moich piersi. Gdy Oscar mocno je ściska, wyginam ciało w łuk, przylegając mocno do jego ciała. Czuję na plecach jego wzwód, podczas gdy jego palce, wślizgują się pod miseczki i zaciskają na sutkach. Mój oddech przyspiesza. Czuję coraz większą wilgoć pomiędzy nogami. Odwracam się w jego stronę. Nasze spojrzenia są intensywne, przepełnione wyczekiwaniem. Jego dłoń wsuwa się w moje włosy, odchylając głowę do tyłu. Zaczyna całować moją szyję, składając delikatne jak piórko pocałunki. Zatrzymuje się przy moich ustach i patrzy intensywnie, jakby czekał na pozwolenie. Przejmuję inicjatywę i całuję go pierwsza.
- Nie potrafię ci się oprzeć. - mówi szeptem, po czym wsuwa mi w usta język. Jęczę z rozkoszy, opierając plecy o lodowatą szybę. Oscar unosi moją nogę i kładzie ją wysoko na biodrze, aż staję na palcach. Później przesuwa dłoń na mój pośladek i dociska mocno do swojego krocza. Zupełnie tracę zmysły, gdy dodatkowo druga dłoń ponownie ugniata moje sutki. Wstrząsa mną niespodziewany dreszcz, który sprawia że eksploduję, czując jak moje ciało zalewa fala rozkoszy. Zaskakuję tym nawet samą siebie. Jeszcze nigdy żaden mężczyzna nie doprowadził mnie do tak szybkiego orgazmu. - Czy ty właśnie doszłaś? - pyta zaskoczony. Sama jestem zaskoczona. Nie wiem co powiedzieć, tym bardziej nie wiem co zrobić. Czuję się odrobinę skrępowana swoją niecierpliwością. Opieram głowę na jego ramieniu, starając się przywrócić oddech. Oscar unosi mnie, tak że oplatam go nadal drżącymi nogami. Jego mocne ręce oplatają mnie na tyle mocno, że czuję się bezpiecznie. Zanosi mnie do swojej sypialni, a później kładzie na łóżku i bez wahania przykrywa swoim ciałem.
- Teraz już mi nie uciekniesz. - O matko... Czy ja kiedykolwiek będę chciała przed nim uciec? Nie jestem w stanie nic odpowiedzieć. Z mojego gardła wydobywają się wyłącznie ciche jęki, gdy jego usta obsypują moje ciało pocałunkami. Oscar rozsuwa mi nogi kolanem, a później wkłada rękę w majtki, sprawnie odnajdując swoim palcami łechtaczkę. Niespiesznie wykonuje koliste ruchy, nie przestając jednocześnie pieścić językiem moich piersi. Wrażliwe sutki twardnieją pod materiałem biustonosza i pragną uwolnienia, podczas gdy jego palce wślizgują się we mnie głęboko. Odruchowo zaciskam mięśnie.
- Rozluźnij się. - szepcze mi w usta, składając na nich delikatny pocałunek. Zamykam oczy i wydaję kolejny jęk, gdy jego palce ponownie dają mi rozkosz. Czuję, że moje ciało się spina. - Nie tak szybko. Chcę się nasycić tym widokiem. - Jego słowa sprawiają, że zaczynam drżeć. Oscar natychmiast wyjmuje ze mnie palce i zsuwa majtki.
- Och, proszę... - mówię bez tchu, po czym przyciągam jego usta do swoich. Jestem przepełniona pragnieniem. Potrzebuję zaspokojenia. Potrzebuję go natychmiast, dlatego siadam na nim okrakiem i rozpinam mu pasek. Oscar unosi biodra, żeby ułatwić mi pozbawienie go spodni i bokserek. Gdy jest już zupełnie nagi siadam na nim okrakiem i opadam wprost na jego potężną erekcję. Słyszę cichy jęk, wymykający się bezradnie z jego ust. Opieram głowę o jego czoło i zaczynam się poruszać. Najpierw powoli, starając się przyzwyczaić do dziwnego uczucia całkowitego wypełnienia, w górę i w dół, czując na swoim ciele każdy pulsujący miesień. Oscar sięga rękami za plecy i płynnym ruchem pozbawia mnie biustonosza. Moje sutki twardnieją jeszcze bardziej. Ściska je mocno, a później delikatnie masuje. To doznanie i powolne pchnięcia doprowadzają mnie do szaleństwa. Odchylam głowę do tyłu, opierając ręce za plecami na materacu. W tej pozycji, czuję go naprawdę głęboko.
- Jesteś cudowna. - wyjąkuje - Najlepsza. - dyszy, tłumiąc jęk rozkoszy, podczas gdy moje mięśnie zaciskają się wokół niego coraz mocniej. - Nie wytrzymam dłużej. - po tych słowach wybucha we mnie, zalewając mnie od środka ciepłem. To doprowadza mnie do ostateczności. Dochodzę razem z nim, ciało przy ciele, obejmując go mocno ramionami, czując jednodniowy zarost na swoim policzku. Przeżywam orgazm, jakiego dawno nie zaznałam. Rozsypuje się na tysiące drobnych kawałków, nadal czując go w sobie, słysząc jego urywany oddech przy uchu, widząc jego drżące wargi, które są najlepszym wyrazem wdzięczności. Pierwszy raz trafia mi się mężczyzna, który reaguje w ten sposób i to jest seksowne jak diabli. Oscar kładzie się, opierając głowę o zagłówek, ciągnie mnie ze sobą. Opieram głowę na jego piersi, powoli się uspakajając. Kiedy wraca mi zdolność ruchu, unoszę dłoń i przejeżdżam palcem po trzęsących się ustach, a później składam delikatne pocałunki, zaczynając od jednego kącika, kończąc na drugim, czując jego drżenie na całym swoim ciele.
- To nic takiego. - szepcze, przyciągając moją twarz do swojej piersi. Wsłuchuję się w przyspieszone bicie jego serca. Świadomość, że to ja doprowadziłam go do takiego stanu, wprawia mnie w euforię, która nie trwa długo - do pierwszego dźwięku telefonu. Podaje go Oscarowi, nieumyślnie zauważając, że dzwoni Sarah. Posyłam mu pytające spojrzenie, na które nie odpowiada. W jego oczach dostrzegam coś w rodzaju niepokoju. Kto to jest Sarah ? Dziewczyna ? Narzeczona ? Oscar odkłada telefon, nie zwracając uwagi na wkurzający już dzwonek.
- Odbierz. Na pewno się martwi. - mówię, posyłając udawany uśmiech. Owijam się w prześcieradło i idę pospiesznie do swojej sypialni.
Boże, jaka ze mnie idiotka ! Zaciągnęłam do łóżka najprzystojniejszego mężczyznę na ziemi, zakładając, że nikogo nie ma... Bo przecież każdy tak cudowny mężczyzna jest sam... Jestem głupia jak but ! To było oczywiste, że taki mężczyzna ma u swojego boku kobietę, ba boginię. Zakładam stalową koszulę nocną i otwieram okno na oścież. Mroźne powietrze wdziera się do pokoju. Kładę się na łóżku, gaszę lampkę i zamykam oczy. Muszę zapomnieć o tym co zrobiłam. Przecież to wszystko tłumaczy. To, że w samochodzie dał się ponieść i to zrozumiał. To, że grał niedostępnego i się opierał. A ja mu tak po prostu wskoczyłam do łóżka, burząc jego idealny związek. Będę się za to smażyć w piekle. Cholera, a tak nienawidzę małych, dusznych pomieszczeń. Chociaż teraz skorzystam z okazji i odmrożę sobie tyłek. Temperatura w pokoju spadła już pewne do trzynastu stopni, a mi nadal jest gorąco, mimo, że otula mnie zimna satyna. Czuję jak po moim zimnym policzku spływa gorąca łza. Muszę być twarda - powtarzam sobie. To był tylko seks. Przygodny seks. Zajebisty przygodny seks. Muszę o tym zapomnieć i znowu być profesjonalną Alice, taką jak podczas pierwszego dnia. Alice, która przyjechała pracować, a nie pieprzyć się. Z moich rozmyśleń wyrywa mnie dźwięk otwierających się drzwi. Natychmiast zamykam oczy i udaję, że śpię.
- Kurwa. - Oscar chyba nie lubi spać w chłodnej temperaturze. Pospiesznie zamyka okno, podchodzi do łóżka i bierze mnie na ręce. Z łatwością zanosi mnie do swojej sypialni. Dopiero przy zderzeniu z jego ciepłem, odczuwam że moje ciało jest lodowate. Mimo tego, on sadza mnie sobie na kolanach, okrywa kołdrą i tuli mocno do siebie, burząc tym moje wcześniejsze postanowienie - tylko praca. Wtulam swoją twarz w jego szyję i wciągam boski zapach tego cudownego mężczyzny. Pragnę zasnąć w tej pozycji i już nigdy się nie obudzić, ale za każdym razem kiedy zamknę oczy, widzę śliczną, niebieskooką blondynkę, z ogromnym biustem i prostymi długim włosami. Jest zgrabna, bardzo seksowna. Nie ma figury modelki, tylko raczej opalonej blondynki z plaży, albo ratowniczki ze „Słonecznego patrolu". Widzę właśnie taką kobietę i wstydzę się tego, że uważałam się za ładną. Przy niej jestem po prostu nijaka. A później zjawia się on. Nieziemski, cudowny. Staje pomiędzy nami. Odwraca głowę w moją stronę i zaczyna się śmiać. Ten wymowny śmiech nie wymaga nawet komentarza. Później kładzie jej rękę na plecach, przyciąga do siebie i całuje. Budzę się cała spocona i przerażona. Siadam starając się oprzytomnieć. Oscar natychmiast się podnosi się, podając mi szklankę wody. Na dworze jest ciemno, a on jeszcze nie śpi ? Czy może już nie śpi? Odstawiam szklankę na stolik nocy, zerkając na zegarek. Czwarta trzydzieści. Oddycham głęboko, pocierając dłonią o czoło. Oscar kładzie głowę na moim ramieniu i przeczesuje włosy palcami.
- To tylko zły sen. - uspakaja mnie. - Chcesz jeszcze wody ? - przecząco kiwam głową. - Możesz się do mnie przytulić. - Kładzie się, pociągając mnie na siebie. Przykładam głowę do jego piersi i uspakajam. Czuję się przy nim bezpiecznie, tak jakbyśmy byli dla siebie stworzeni. Unoszę głowę, i patrzę na jego usta, które niedawno dały mi tyle rozkoszy. Patrzę na jego włosy, które są zmierzwione po seksie. Patrzę na niego i nie mogę się oprzeć pokusie pocałowania jego kości policzkowych. Robię to powoli, zaczynając od ucha, kończąc na ustach. Czuję jego uśmiech, podczas pocałunku, który później znika. Zaczyna mnie szaleńczo całować, wpychając, głęboko język. Oscar usadawia się pomiędzy moimi nogami i bez zastanowienia podciąga mi koszulę do góry, a śliski materiał, bez oporu unosi się, odsłaniając moje piersi. Łapie sterczące sutki i zaczyna rolować w palcach, a one robią się coraz bardziej nabrzmiałe i wrażliwe. Oscar obraca mnie na bok i kładzie się za mną, nie wypuszczając z ręki mojej piersi. Drugą zsuwa niżej, masując moją łechtaczkę. Czuję na brzuchu napierającą na mnie erekcję, przez cieki materiał jego pidżamy. Przysuwam biodra jeszcze bliżej, dopasowując się do niego. Zaczynam się poruszać, aż słyszę jego cichy jęk. Mam ochotę się obrócić, usiąść na nim i pieprzyć, ale trzyma mnie mocno, uniemożliwiając mi to. Jego place wchodzą we mnie głębie, pocierając moje wnętrze, aż czuje drżące mięśnie na brzuchu. Ściskam mocno pościel w dłoniach i poruszam szybciej.
- Zaraz dojdę. Proszę. - kwilę nieskładnie. Moje ciało żąda uwolnienia.
- Dojdziesz, kiedy ci na to pozwolę. Nie waż się tego robić bez mojej zgody. - Jego zęby zaciskają się na moim uchu, aż wydaje z siebie zduszony krzyk. Staram się kontrolować, ale nie potrafię, czując jak moje ciało przepełnia nieustanna rozkosz. Gdy czuję kolejny skurcz, desperacko zagryzam pościel, zwijając się jednocześnie w spazmach intensywnego orgazmu. Jego usta lądują na moich, wypełniając mnie i całując namiętnie. Unoszę rękę, wplatając ją w jego włosy, przyciągając go bliżej, żeby mógł mnie całować jeszcze głębiej i mocniej.
- Och Al... Nie posłuchałaś mnie, doszłaś mimo, że ci na to nie pozwoliłem. - mówi pomiędzy pocałunkami. Zsuwam z niego spodnie, uwalniając naprężony członek. Dłonią nakierowuję go i po chwili już jest we mnie. Och! Wydaję cichy jęk i zaczynam głośno nabierać powietrze. Jeszcze nie pozbierałam się po poprzednim orgazmie, a już czuję, że zbliża się kolejny. Oscar porusza się powoli, a jego dłonie przyciągają moje biodra do siebie z każdym pchnięciem. Jest mi tak dobrze, że nie potrafię zebrać w sobie myśli.
- Dobrze ci ? - pyta przez zęby. Kiwam potwierdzająco głową, starając się jeszcze wydobyć z siebie coś więcej niż jęk rozkoszy. - Powiedz to.- mówi schrypniętym głosem, a później wychodzi ze mnie, obraca mnie na brzuch i ponownie wsuwa, tym razem robi to mocniej, zaczyna poruszać się szybciej. - Powiedz. - nalega.
- Jest. Mi. Dobrze. - mówię powoli, robiąc głębokie oddechy między tymi słowami.
Wyciągam ręce przed siebie i zaciskam w dłoniach poduszkę, czując, że moje mięśnie zaciskają się wokół niego. Oscar łapie mnie za biodra i unosi delikatnie, a później wsuwa swoją dłoń, kładąc palce na łechtaczce. Porusza się we mnie i masuje jednocześnie. Nie wytrzymam dłużej. Eksploduję, czując jak Oscar szczytuje razem ze mną.
- Och Al. - krzyczy moje imię, zaciskając swoje dłonie na moich, a później opada na mnie. Chwilę później przetacza się na swoją stronę łóżka. Leżę twarzą schowaną w poduszce. Jego dłonie, odgarniają moje włosy, a usta obsypują plecy pocałunkami. To dla mnie sygnał, że być może to było cos więcej niż zwykły seks. Z całą pewnością. To był niezwykły seks, z cudownym mężczyzną. Jestem tak wyczerpana, że zamykam oczy i na chwilę odpływam. Gdy je otwieram jego nie ma. Spoglądam na zegarek - jest przed szóstą, czyli moja drzemka nie trwała długo. Wychodzę z łóżka, zakładam jego koszulkę, a później wychodzę cicho z sypialni. Zatrzymuję się przy drzwiach i obserwuję, jak Oscar stoi przy otwartym oknie i zaciąga się papierosem. Cholera, nie wiedziałam, że pali. W samych jeansach, opuszczonych na biodra, wygląda jak z okładki magazynu. Podchodzę na palcach, staję za nim i sięgam dłonią na jego umięśniony brzuch. Natychmiast się odwraca, nie gasząc papierosa. Całuję go, wplatając ręce w jego włosy. Wsuwam język w jego usta, czuję na swoim języku smak nikotyny. Ten pocałunek wydaje mi się być jedną z najintymniejszych rzeczy, jakie do tej pory robiliśmy, a robiliśmy dużo.
- Nie wiedziałam, że palisz. - mówię, gdy udaje mi się od niego oderwać. Oscar gasi papierosa, zamyka okno, a później kładzie ręce na moich biodrach i przyciąga do siebie.
- Palę tylko po dobrym seksie. - wzrusza ramionami i składa na moich ustach czuły pocałunek. Rozpływam się z zachwytu.
- Często palisz ? - pytam podstępnie.
- Ostatni raz jakieś dwa lata temu. - Och ? - Jeśli nie przestaniesz mi robić tego co robisz, to zostanę nałogowcem. - opiera głowę o moje czoło i patrzy głęboko w oczy.
- Obawiam się, że to może doprowadzić do trwałego uszczerbku na twoim zdrowiu. - mruczę zmysłowo, czując jego dłoń na moim pośladku.
- Obawiam, się że w tym momencie w ogóle mnie to nie obchodzi. - sadza mnie na stole, rozsuwa nogi i podwija koszulkę do góry. Unoszę ręce i pozwalam na to, by mnie rozebrał. Gdybym wiedziała, to przyszłabym tu naga...
- Spójrz na mnie. - unoszę niepewnie wzrok, czując się obnażona. To wydaje się być zrozumiałe, ponieważ siedzę przed nim naga. - Jesteś piękna. - uśmiecham się nieśmiało. - Jesteś boginią...- jego oczy mają intensywny niebieski kolor. Kurcze, dam sobie rękę uciąć, że wcześniej były jaśniejsze.
Oscar przesuwa ustami po mojej szyi, a później niżej, całuje obojczyk, gładząc moje plecy palcami. Jęczę z pragnienia, nadal czując na jego ciele dym papierosowy. - Stół czy prysznic ? - daje mi możliwość wyboru.
- Prysznic. Stół w porze śniadaniowej. - posyłam mu znaczące spojrzenie, na które on odpowiada ciepłym uśmiechem.
- Podoba mi się twoja odpowiedź. - składa na moich wargach mokry pocałunek, a później unosi, zaplatając moje nogi na swoich biodrach. To daje mi komfort choć przez chwilę zakrytego ciała. Wczepiam dłonie w jego włosy i desperacko obcałowuję jego szyję, jakby to miała być jedyna okazja.
- Przestań. - zatrzymuje się i mówi groźnie. - W przeciwnym razie nie zdołam donieść cie do łazienki. - uśmiecham się słodko, przyciągając jego usta do swoich. Całuję go mocno, masując jego język. Wlewam w ten pocałunek całe skrywane pragnienie. Chcę mu się odwdzięczyć za wszystkie cudowne chwile, które mi ofiarował. Oscar chwiejnie podchodzi do najbliższej ściany i opiera mnie o nią plecami, nie przerywając pocałunku. Opuszczam ręce na dół i rozpinam guzik spodni, zsuwając je niżej, uwalniając naprężony członek. O matko, ten mężczyzna, zawsze jest gotowy! - Jesteś uzależniająca. - szepcze mi w usta - Tracę przy tobie głowę. - pocieram nosem o jego nos. Uspakaja powoli oddech opierając głowę na moim policzku, a później pospiesznie niesie mnie do łazienki i od razu wchodzi pod prysznic, nie ściągając nawet spodni. Robimy to pod prysznicem, spod którego nie leci woda. Nie ważne, zażyczyłam sobie seksu w łazience, wiec mam. Stoję na jednej nodze oparta o zimne płytki, drugą Oscar oplata wokół siebie. Wchodzi we mnie mocno i pospiesznie, aż przyprawia mnie o zawrót głowy. Jedną ręką dociska mnie do siebie, a drugą trzyma mi nadgarstki tuż nad głową. Jestem zdana na jego łaskę i siłę. Oddaję mu się bez żadnego oporu, nie mogąc go dotykać, czuję się zniewolona i całkowicie zdominowana. To mnie podnieca. To jest coś czego jeszcze nie robiłam. Czuję znajome ściskanie w podbrzuszu i wypełniające moje wnętrze ciepło. Jeszcze dwa mocne pchnięcia i wybucham, wirując i rozpadając się na drobne kawałeczki, czuję jego napięte mięśnie nóg, które nagle robią się wiotkie i jak osuwamy się powoli na posadzkę.
- Żadna kobieta nigdy nie dała mi tyle rozkoszy. - dyszy ciężko, otulając mnie swoim ciałem. - Zrobię wszystko, żebyś już zawsze dawała taką rozkosz tylko mi. - to brzmi niemal jak deklaracja. Moje wnętrze przepełnia radość, która jest radością przedwczesną. Przecież to nasz potencjalny inwestor. Co będzie jeśli Jimii się dowie, o tym co tu zaszło. Co zrobię, kiedy stracę prace ? Cholera! Co zrobię jeśli stracę jego? Fuck... Nawet nie chcę o tym myśleć. Nie chcę myśleć o tym, co zrobi Sarah, kiedy się o tym dowie. Nic nie chcę, oprócz tej chwili, która jest nasz, która już zawsze będzie nasza i choćby nie wiem co, już nikt jej nam nie odbierze.Reszta rozdziałów w wersji papierowej 🥰 Premiera książki 9 czerwca 2021!
CZYTASZ
Inwestor
RomanceMiłość, która nigdy nie powinna się wydarzyć. Romans z szefem swojego szefa to nikczemność postępowania. Ona to wie, ale on działa na nią jak magnes. Z wzajemnością.