Następnego dnia
Marinette
Wstałam wyjątkowo bardzo wcześnie. Gdy spojrzałam na zegarek była 5.30. Nie chcąc zbudzić Tikki wstałam najciszej jak się da z łóżka. Wzięłam z szafy ciuchy i poszłam do łazienki. Odłożyłam ubrania na małą, białą szafkę stojącą w łazience i weszłam pod prysznic. Długo pod nim byłam, dzięki czemu odprężyłam się i odstresowałam przygotowując się na kolejny trudny dzień. Gdy wyszłam, wzięłam ręcznik i się nim owinęłam, a drugim zawinęłam turban na głowie. Zrobiłam lekki makijaż stojąc przed lustrem w łazience, zaraz po tym zdjęłam ręcznik z głowy i zaczęłam nim ją wycierać. Włosy uczesałam w dwa kitki tak, by dwa kosmyki włosów były luzem. Wytarłam i ubrałam się. Gdy wyszłam gotowa z łazienki była 6.10. -Wow, trochę długo mi to zajęło.- Pomyślałam sobie. Miałam na 8.00, więc nie śpiesząc się sprawdziłam czy jestem spakowana, także przeglądałam nowe magazyny o modzie z udziałem mojego 'obiektu westchnień' i wycinałam każde możliwe zdjęcie, żeby je później przykleić na moją ścianę. O 7.00 obudziłam Tikki. Była lekko zdziwiona patrząc na Mnie.-A no tak, gotowa jestem.- Przypomniałam Sobie, gdy nagle na świat zniósł Mnie głos mojej przyjaciółki.
-Brawo Marinette. Udało Ci się.-Powiedziała leciutko chichocząc.
-No widzisz. Dziś jest mój dzień.-Odpowiedziałam.-No to co ? idziemy na dół ?
-No pewnie ! Jestem strasznie głodna.-Powiedziała Tikki, po czym zeszłyśmy na dół.
Wzięłam z szafki ciastka o położyłam na talerzyku obok mojego kwami. Sobie na śniadanie zrobiłam płatki z mlekiem. Gdy zjadłyśmy spojrzałam na zegar wiszący na ścianie w salonie gościnnym. Wskazywał on godzinę 7.25. Wzięłam plecak oraz kilka rogalików na zapas i przewieszając przez ramię torebkę wyszłam z domu. Miałam jeszcze dużo czasu, więc poszłam do parku, który znajdował się naprzeciwko piekarni. Usiadłam na ławce i zaczęłam szkicować nową suknię, gdy nagle ktoś Mnie szturchnął, a ja odskoczyłam jak poparzona i spojrzałam na winowajcę.
-Ups, przepraszam Mari.- Powiedział, i w tej chwili miałam mętlik w głowie.
-O, h-hel ! Yyy ! To znaczy yyy hej !-Powiedziałam, chyba wiadomo do kogo.
-Wszystko w porządku ?- zaśmiał się Adrien.
-No bosko ! Bawisz się w Alye, czy co ?! No ludzie ! Hallo ! Tu zaraz wam na zawał padnę !-Gadałam wymachując rękoma jak jakaś idiotka, a Adrien normalnie nie mógł powstrzymać się od śmiechu.-Takie to śmieszne ?! Tak !?-Powiedziałam sama ledwo wstrzymując się od śmiechu, więc miałam głos jak jakaś duszona kaczka.
Adrien
Marinette tak słodko się śmiała. Lubiłem patrzeć jak miała na twarzy swój piękny szeroki uśmiech, którym zarażała wszystkich. Tak naprawdę lubiłem Ją, nawet bardzo, i myślę że ona też Mnie lubi, cały czas się przy Mnie jąka, i nie może nic wymówić. Czasami zastanawiam się, czy to możliwe, by Marinette była Biedronką. Wtedy byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Ja kocham Biedronkę, ale Mari coraz bardziej na Mnie działa. Muszę Ją lepiej poznać. Dowiem się czy moje podejrzenia są słuszne za wszelką cenę. Dowiem się czy Mari to moja księżniczka, choćbym miał wylać litry krwi. Gdyby zdjąć maskę Biedronce, to nadal byłyby te śliczne, fiołkowe oczy, ten sam promienisty uśmiech, te piękne i głębokie spojrzenie jakie ma Mari. Z moich rozmyśleń przerwał Mnie przesłodki głosik, który wydobywał się z ust Marinette.
-Hallo ! Ziemia do Adriena ! Jest tam ktoś ?-Powiedziała chichocząc.
-Yyy ! Coś mówiłaś Mari ? Trochę się zamyśliłem.-Odpowiedziałem.
CZYTASZ
Wszystko inaczej ?//Miraculous
Fanfiction- Biedronko ... - Tak, Czarny Kocie ? Podszedł do niej szybkim krokiem i mocno pocałował, biedronka nie została mu dłużna. Gdy skończyli pocałunek. Czarny Kot zetknął swoje czoło z czołem biedronki i powiedział - Kocham Cię Biedronko.-Po czym wymam...