Część trzynasta

10.1K 425 205
                                    

Blaise przekręcił się na drugi bok, kiedy po raz czwarty tej nocy usłyszał żwawą melodyjkę dochodzącą z jego nocnej szafki. Ziewnął szeroko i z powrotem zamknął oczy, mając nadzieję na szybki powrót do tej pięknej krainy, z której wyrwano go bez uprzedzenia. Przeciągnął się.

- Merlinie i Morgano, do cholery!

Michelle uchyliła powieki, rozglądając się wokół nieprzytomnym wzrokiem.

- Odbierz w końcu ten cholerny telefon, Blaise – rozkazała i głębiej zakopała się w połach kołdry. – I jeżeli to Draco, to powiedz mu, żeby się bardzo dobrze zastanowił, zanim zechce wybrać się do nas z wizytą. Rozszarpię go, gdy tylko go zobaczę.

Zabini zdecydowanie potaknął. Zerknął na zegarek, który wskazywał godzinę drugą nad ranem, po czym warknął zdenerwowany:

- Pomogę ci.

Sięgnął po komórkę i opadając z powrotem na poduszki, nacisnął zieloną słuchawkę.

- Czego?!

- Stary! – Blaise od razu poznał głos przyjaciela, mimo iż ten mówił dość bełkotliwie. – Nareszcie! Naw... Nawet nie wisz, co ja tu przyżywam. Moje życie to dupa! Czarna, bezdenna dupa...

- Dobrze się czujesz? – spytał Zabini, marszcząc czoło i jednocześnie odganiając od siebie resztki zmęczenia. – Nie mów, że się nawaliłeś? Dlaczego? Czy ty chociaż raz nie możesz rozwiązać swoich problemów bez pomocy alkoholu? Draco!

Po drugiej stronie słuchawki usłyszał głośne czknięcie.

- Ależ ja się czuje reweal... relaw... relawycyjnie!

- Właśnie słyszę – parsknął śmiechem Zabini, po czym dodał: - Co się stało?

Draco jednak nie odpowiadał. W tle za to było słychać głośną muzykę, krzyki i śmiechy. Mimo później pory Blaise nie potrzebował zbyt wiele czasu, by sobie wszystko dokładnie poukładać w głowie.

- Gdzie jesteś? – zapytał, a kiedy usłyszał odpowiedź, która ledwo trzymała się kupy, z westchnieniem wyszedł z łóżka. Zaczął się szybko ubierać, mając nadzieję, że zdąży, zanim całkowicie pijany przyjaciel wplącze się w jakieś kłopoty albo zrobi coś, czego następnego dnia będzie cholernie żałował. – Zaraz będę, nie ruszaj się stamtąd.

Odłączył się i już miał zamiar wychodzić, gdy usłyszał niewyraźny głos Michelle.

- Co się stało?

- Nic takiego, śpij, kochanie – odrzekł i podszedł do kobiety z zamiarem skradnięcia jej całusa, ale ta się do niego najzwyczajniej w świecie odwróciła plecami. – No nie?! Obraziłaś się? Za co?!

- Jestem twoją żoną, a ty mi nawet nie chcesz powiedzieć, o co chodzi! Nie traktuj mnie jak jakiejś nierozumnej nastolatki!

- Merlinie, skoro twoja ciekawość jest aż tak nieograniczona to wiedz, że Draco...

- Teraz już nie chcę wiedzieć. Dobranoc!

- Ale...

Rozmowa ta trwała jeszcze parę minut, a kiedy dobiegła końca - Michelle po prostu przestała się do niego odzywać - Blaise wyszedł wściekły z domu. Na cały świat, ale przede wszystkim na swojego przyjaciela, który zapijał smutki w ich ulubionym pubie.

Draco właśnie miał zamiar wypić kolejny kieliszek czystej, ale jakaś dłoń uniemożliwiła mu tę czynność. Ze złością odwrócił głowię, lecz kiedy spojrzał prosto na twarz przyjaciela, uśmiechnął się szeroko. Po chwili zastanowienia wpadł mu w ramiona, przeklinając swój los.

Najważniejszy obowiązek || HP, Dramione ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz