5.

7.7K 690 349
                                    


     Jungkook przyłożył kartę do czytnika, a drzwi rozsunęły się przed nim, odsłaniając szeroki, elegancki korytarz, który co kilka metrów rozwidlał się na boki, te jednak mężczyznę nie interesowały. Szedł dość szybko przed siebie, nerwowo przegryzając dolną wargę. Nie był pewien, czy na tego typu szaleństwa nie było za wcześnie. Stresował się, ktoś w końcu mógł go zobaczyć, a nie należał przecież do żadnego z dwóch odpowiedzialnych za imprezę działów. Wprawdzie miał pod pachą teczkę z dokumentami, które w razie czego Jimin kazała przekazać niejakiej Kim Chanmi, jednak to i tak wiele nie dawało. Nie miał pojęcia co tam było, ale ponoć pomoże w chwili kryzysu. Cóż, trzeba zaufać szefowej, jeszcze nigdy nie zawiodła.

Stanął przed ostatnimi, wielkimi drzwiami, które prowadziły na zaplecze sali bankietowej. Od Taehyunga dzieliły go tylko kroki, minuty, a może nawet sekundy. Kto wie, może stoi za drzwiami i gdy tylko je uchyli, stanie z nim twarzą w twarz? Wolałby tego uniknąć, chciał upewnić się, że pozostali mieli rację i jego chłopak rzeczywiście był nie dość, że dziwakiem, to jeszcze wstrętnym kłamcą. Nie wiedział, czy dobrze robił, że się tutaj pchał. Świadomość, że Kim to nieszkodliwy dzieciak, chyba byłaby lepsza niż zrozumienie, że to wszystko jedna wielka gra. Nie traktował Taehyunga poważnie, nie planował przezwyciężyć negatywnych opinii w swojej głowie, chociaż rozstawać się z nim też nie zamierzał, jednak wolał, by byli ze sobą szczerzy, a przynajmniej by starszy był. Nienawidził, gdy ktoś traktował go z lekceważeniem tym bardziej, iż myślał, że Tae w jakiś sposób uważa ich związek za prawdziwy, chociaż to ustawka. Godziło to w jego męską dumę, skoro ktoś taki nie stał się jego posłuszną laleczką, to naprawdę musiało być z nim coś nie tak. Skrycie przecież liczył na to, że blondyn się w nim zakocha i dzięki temu uda się wkraść w łaski całej rodziny i trafić na szczyt firmy. Byłby gotów poświęcić swoje życie sercowe i być z nim do końca życia, byleby wieść dostatnie życie oraz móc się rozwijać. Kariera była dla niego priorytetem, a ładny chłopak u boku to nic strasznego nawet, jeśli niespecjalnie grzeszy inteligencją. Teraz jednak sprawy się skomplikowały, bowiem widocznie to on robił za idiotę, a Taehyung ustawił go sobie tak, jak chciał.

Odetchnął głęboko i uchylił drzwi, robiąc od razu kilka kroków, by przekroczyć próg i mieć najgorsze za sobą. Widok nie zaskoczył go, chociaż nieco mu ulżyło. Sporej wielkości hol pełen był pracowników, którzy biegali z materiałami, krzesłami, dziwnymi ozdobami, nie zwracając nawet uwagi na to, że pojawił się tutaj ktoś obcy. Zresztą przy takiej ilości osób było to niemal niewykonalne. Przybrał więc minę profesjonalisty i nie opuszczając gardy, ruszył przed siebie, w kierunku wejścia na salę. Serce waliło mu jak oszalałe, niemalże wyrywało się z jego piersi, pokerowa twarz jednak idealnie maskowała stres. Z delikatnym uśmiechem prześlizgnął się koło zdenerwowanych dziewczyn i wszedł na wielką halę, która rozmiarami przypominała jakiś gigantyczny ośrodek kultury, nie zaś miejsce do imprez Dolce. Firma nadal go zaskakiwała, lecz nie był to czas na tego typu rozmyślenia. Rozejrzał się dookoła, szybko podszedł za ogromną kolumnę, starając wyłapać w tłumie Taehyunga. Nie było to łatwe zadanie, bowiem kilkadziesiąt, jeśli nie ponad setka pracowników uwijała się, biegając jak szalona. Dopiero po kilkunastu sekundach dostrzegł chłopaka w centrum. Miał na sobie dopasowaną, kremową koszulę, ciemne spodnie i luźny, elegancki sweter. Włosy miał idealnie ułożone i uklepane, na twarzy zaś nie dostrzegł makijażu, jaki zwykł na siebie nakładać. Jego twarz również nie przypominała tej, do jakiej Jungkook był przyzwyczajony. Kim był... Zły. Mierzył ludzi wzrokiem, w międzyczasie zaznaczając coś w grubym pliku kartek, który miał na czarnej podkładce.

- Solji! Gdzie są do cholery te obrusy? Zaraz przywiozą wazony, a my jesteśmy w jednej, wielkiej dupie! Ile jeszcze mam czekać? - warknął do niskiej blondynki, która z przerażaniem skłoniła się i zacisnęła dłonie na wielkim naręczu materiału.

bad romance | vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz