Finally

181 25 7
                                    

                Mimo później godziny postanowiłem się przejść. Od spotkania tego chłopaka na festynie, nie zobaczyłem go ponownie. Teraz nie miałem wątpliwości, że to nie był ani Kida, ani ktokolwiek. Zwykłe zwidy. Gdyby to był On, przyszedłby do mnie. Prawda? Nah... Rozmyślałem o tym wszystkim leżąc na górce i patrzyłem w niebo. Gwieździsta noc i na dodatek pełnia. Pięknie...

- Twoje cierpienie niedługo się skończy, Ryuugamine- usłyszałem głos za sobą. Z-znajomy głos. Zerwałem się na równe nogi i energicznie rozejrzałem. Nikogo nie było. Nikogo. Dobra Mikaduś, wracamy do domku i lulciu, już Ci odbija. A może zamiast lulciu, przejdziesz się do psychiatry? Westchnąłem głośno i poszedłem do mieszkania. Dziwne to wszystko. Bardzo dziwne. Po 20 minutach byłem na miejscu. Nie wiem, czemu, ale miałem wrażenie, że ktoś tu jest. Chociaż dobrze wiedziałem, że to bujda... Opadłem na kanapę szarpiąc się za włosy. Mikado uspokój się. Uspokój.

- Przestań Ryuugamine- poczułem, jak ktoś łapie mnie za nadgarstki uniemożliwiając mi tym samym jakikolwiek ruch nimi. Przerażony otworzyłem oczy i spojrzałem do góry, aby dostrzec twarz tej osoby. Żółta chustka i karmelowe oczy.

-Masaomi..?- szepnąłem cicho nie mogąc uwierzyć. Albo to naprawdę On, albo naprawdę powinienem przejść się do lekarza.

- A kogo innego się spodziewałeś, co?- zawołał wesoło i pociągnął mnie tak, żebym ustał przed nim. Zdjął chustkę, przez co mogłem zobaczyć, kim jest. Wpatrywałem się w niego, a kiedy mnie puścił niepewnie wyciągnąłem dłoń w stronę jego policzka. Musiałem go dotknąć, musiałem się upewnić, że On istnieje, że to nie jest kolejna fikcja. Delikatnie pogładziłem jego policzek. Po tej czynności w kącikach moich oczu nabrały się łzy, aby zaraz rozpłakać się na dobre. Z płaczem rzuciłem się mu na szyję i zaborczo przytuliłem, tak jakbym już nie miał zamiaru go puścić. Nie myślałem teraz o tym, że jeszcze kilka dni temu mówiłem, że bym go chyba udusił. Nie, nie chciałem tego. Chciałem, żeby już został. Był przy mnie.

- Masaomi... ja...- z jednej strony tak bardzo chciałem mu powiedzieć o tym, że kocham go nad życie, a z drugiej bałem się, że przez to odejdzie ode mnie ponownie. Nie wytrzymałbym tego...

- Cśś, nic nie mów- mruknął odsuwając mnie od siebie i przystawiając palec do ust- Nic nie mów. Ja wiem. Zachowałem się, jak egoistyczny sukinsyn. Zostawiłem Cię. Przepraszam. Mikado, przepraszam. Mam nadzieję, że mi wybaczysz- patrzył mi w oczy mówiąc to wszystko. Kilka razy musiał mnie zmuszać do odwzajemnienia spojrzenia, bo uciekałem wzrokiem po całym pokoju. Tym razem to On pogładził mnie po policzku i uśmiechając się przy tym.

- Wybaczyłem Ci już wtedy, kiedy stanąłeś w tym pokoju- mruknąłem odwzajemniając lekko uśmiech.

- Nie masz mi czegoś do powiedzenia, Mikado?- uśmiechnął się chytrze świdrując po mnie wzrokiem. Speszyłem się i spuściłem głowę patrząc na nogi, które zrobiły się dziwnie ciekawe.- To, że tęskniłeś i cierpiałeś wiem. Ale czy naprawdę nie masz mi czegoś więcej do powiedzenia?- dodał po moim dłuższym milczeniu.

- Masaomi... Masaomi-kun... Ja Cię... J-ja Cię tak bardzo... K-kocham- wyjąkałem i czułem, że na moich policzkach pojawiają się rumieńce. Zawstydzony spojrzałem na Kidę, który stał przede mną z delikatnym uśmiechem. Sam zaśmiałem się zakłopotany, drapiąc się po czerwonym policzku.

- Spodziewałem się tego- szepnął pod nosem, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Patrzyłem się na niego i zacisnąłem przez chwilę wargi. Spodziewał..? Już chciałem się odezwać, ale nagle zabrakło mi tchu. Myślałem, że zacząłem się dusić, ale zaraz dotarło do mnie, że nie mogę oddychać, bo blondyn najnormalniej w świecie mnie całuję. Kida, ten Kida, właśnie mnie całuje. Poczułem, jak obejmuje mnie w pasie i że moje policzki, o ile to możliwe, robią się jeszcze bardziej czerwone. Po chwili ogarnąłem się i zacząłem delikatnie odpowiadać na jego pocałunki przylegając do niego całym ciałem. Jedną rękę wplotłem w jego włosy, a drugą gładziłem go po karku. Cicho jęknąłem, kiedy przygryzł moją wargę, aby po chwili ponownie wpić się w moje usta. Cicho pomrukiwałem, jednak z powodu braku powietrza odsunąłem się od niego od razu wbijając wzrok w podłogę i splatając dłonie za plecami. Masaomi zaśmiał się pod nosem i złapał mnie za podbródek, następnie szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.

- Wiesz, Ryuugamine. W sumie to ja też Cię kocham- powiedział i wtulił mnie w siebie mocno. Z początku nie wiedziałem, co powiedzieć. Zdecydowałem, że nic nie powiem, bo jeszcze palnę coś głupiego. Przytuliłem go, opierając głowę na jego ramieniu i wdychając jego zapach.

- Tęskniłem za Tobą, Kida...

I miss you, KidaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz