Pięciu mężczyzn wyrusza w rejs po Tamizie. Wypływają na statku „Nellie" z okolic Gravesend. Gdy czekają na odpływ, jeden z nich, Charlie Marlow zaczyna snuć opowieść o swojej wyprawie w głąb Afryki. W tej historii jest jeszcze jeden narrator, o którym nic nie wiadomo.
Dowiadujemy się, że Marlowa od dzieciństwa fascynowały mapy, nieodkryte przez ludzi miejsca, w szczególności zaś Afryka i jej największa rzeka. Któregoś dnia postanowił zrealizować swoje marzenia o niezwykłej podróży i zaczął starać się o posadę dowódcy na parowcu należącym do spółki handlowej działającej na obszarze Afryki. Dzięki wpływom swojej ciotki udało mu się załatwić tę sprawę pozytywnie. Podpisanie umowy wyglądało jednak bardzo tajemniczo. Lekarz, z którym rozmawiał, wspomniał o zmianach w psychice ludzi przeniesionych na ten kontynent. Z tego powodu, przed samym wyjazdem Marlow odczuwa nieokreślony lęk. Tymczasem, jego ciotka traktuje go jak wysłannika cywilizowanego świata do miejsca, gdzie dzicy ludzie trwają w swoim pierwotnym stanie.
Marlow rozpoczyna swoją podróż na francuskim parowcu. Przez trzydzieści dni widzi tylko brzegi czarnej dżungli. Na koniec parowiec dobija do jednej ze stacji spółki handlowej. Tutaj od razu podróżnik styka się z przerażającym obrazem niewolniczej pracy Murzynów przy budowie kolei. Pilnuje ich człowiek ze strzelbą. Murzyni są wynędzniali i wycieńczeni ciężką pracą. Ci, którzy nie są w stanie już pracować odchodzą do pobliskiego lasku, kładą się w cieniu drzew i tam umierają. Marlow widzi śmierć chłopca, któremu dał suchara. Dziwi go pasemko białej przędzy zawiązane na szyi chłopca. W odróżnieniu od Murzynów biali są niesłychanie zadbani – szczególnie księgowy firmy w wykrochmalonej koszuli, z krawatem, w jasnych spodniach i w jasnej marynarce oraz w lakierkach. Towarzyszy mu buchalter. Od księgowego Marlow pierwszy raz słyszy o Kurtzu. Ma to być człowiek niepospolity, mający duże dochody z handlu kością słoniową.
Po kilku następnych dniach podróży Marlow dociera do stacji centralnej spółki handlowej. Tutaj rządzi dyrektor. Jest on niewykształconym kupcem, nie ma żadnych talentów a jego stacja jest w złym stanie. Zaletą dyrektora jest jego niezwykła odporność na trudny afrykański klimat.
Na stacji centralnej podróżnik pozostaje przez kilka miesięcy. Powodem tego jest zatonięcie parowca, którym płynął. Parowiec zostaje wydobyty na powierzchnię wody i poddawany jest naprawie. W tym czasie Marlow przygląda się funkcjonowaniu stacji centralnej. Znowu dużo słyszy o Kurtzu. Ma być on najlepszym agentem handlowym. Niestety, dotarły pogłoski, że Kurtz jest chory. W trakcie tego pobytu ujawnia się podstawowa sprawa, na której wszystkim najbardziej zależy – chodzi o udział w zyskach z handlu kością słoniową. Inne sprawy są w zasadzie mało ważne. To jest powodem różnych spisków i intryg dyktowanych chciwością. W międzyczasie w kolonii wybucha pożar – pali się chatka, w której złożono tanie towary dla tubylców / perkale i szklane paciorki /. O podpalenie zostaje oskarżony Murzyn. Wymierzona mu zostaje kara chłosty. Marlow nie jest pewien czy Murzyn przeżył tę karę.
Postać Kurtza staje się dla Marlowa coraz bardziej intrygująca. Próbuje wyobrazić sobie tego człowieka. Przypadkowo słyszy rozmowę kierownika wyprawy i jego siostrzeńca, Mówią o Kurtzu, o jego wpływach. Z ich rozmowy wynika, że chcą się pozbyć konkurencji. Dotyczy to również jakiejś jeszcze innej osoby. Uważają, że w Afryce wszystkie sposoby są dozwolone i nikt nie będzie w to ingerował. Zabójczy klimat tego kontynentu i prymitywne warunki usprawiedliwiają wszystkie nieszczęścia, jakie mogą przydarzyć się.
Po uruchomieniu parowca wyprawa rusza do stacji Kurtza. Na statku są oprócz białych ludzi Murzyni – między innymi palacz i ludożercy. Marlow dostrzega w nich istoty ludzkie chociaż ziemia, którą ogląda wydaje mu się potworna. Podróż jest ciężka. Statek napotyka po drodze mielizny i zwalone pnie. Na jednym z postojów podróżnik odnajduje księgę żeglarską a w niej tajemnicze informacje o zachowaniu ostrożności. Pewnego dnia statek zostaje zaatakowany przez dzikie plemię. W czasie ataku ginie sternik.
Podróż trwa dalej. W czasie jej trwania Marlow ma czas by rozmyślać o Kurtzu. Rodzi się w nim podejrzenie, że być może ten człowiek już nie żyje. Zależy mu na tym, by nie była to prawda. Kurtza wyobraża sobie przede wszystkim jako głos, gdyż umiejętność mówienia miała być jego największym talentem. Jawił mu się jako człowiek owładnięty ideą niesienia postępu cywilizacyjnego dzikim ludom. Wiadomo jednak było, że jeszcze w Europie Kurtz dostał polecenie
przygotowania referatu będącego wytyczną dla Towarzystwa Tępienia Dzikich Obyczajów. W gruncie rzeczy jego idea sprowadzała się do wytępienia wszystkich tubylców.
Marlow i jego towarzysze docierają do stacji Kurtza. Wita ich młody Rosjanin, który opiekuje się chorym Kurtzem. Rosjanin otacza Kurtza uwielbieniem. Od niego Marlow dowiaduje się, że Kurtz stworzył własne wojsko złożone z Murzynów. Dowodem jego władzy jest palisada ze ściętych głów. Rosjanin wyjaśnia, że są to głowy buntowników. Kurtz przez tubylców uznawany jest niemalże za boga. Marlow widzi go po raz pierwszy, gdy wyniesiony na noszach przemawia do tłumu.
Chory Kurtz zostaje zabrany na statek i oddany pod opiekę Marlowa. Na brzegu żegna ich tłum tubylców. Wśród nich jest piękna, dzika kobieta – kochanka Kurtza. Widać na jej twarzy cierpienie i smutek. By zakończyć tę przykrą scenę włączony zostaje parowy gwizdek na statku, który odstrasza Murzynów.
Marlow dowiaduje się, że Kurtz nie mogąc pogodzić się z faktem, że musi porzucić swoje plany kazał zaatakować ich statek, by opóźnić ich przybycie. Mimo choroby wciąż myśli o powrocie do dżungli, o dochodach z pozyskiwania kości słoniowej, o władzy, jaką miał tutaj. Świadomy jednak swojego stanu przekazał Marlowowi dokumenty i fotografie. Kilka dni później umiera. Jego ostatnie słowa to „Zgroza! Zgroza!". Marlow odbiera to jako szczere wyznanie określające rzeczywistość, w której Kurtz żył w Afryce.
Marlow wraca do Brukseli. Dokumenty Kurtza oddaje, zgodnie z ich przeznaczeniem właścicielom spółki i dziennikarzom. Z raportu sporządzonego przez Kurtza usuwa postscriptum, gdzie mowa jest o wytępieniu wszystkich dzikich tubylców. Ciągle rozmawia z różnymi ludźmi na temat zmarłego. Wszyscy widzą w nim wielkiego człowieka – jedni muzyka, inni wybitnego dziennikarza czy uzdolnionego malarza. Rosjanin, który był przy Kurtzu w dżungli utrzymywał, że był on wspaniałym poetą. Ten wizerunek niezwykłego człowieka podtrzymuje również narzeczona Kurtza, którą Marlow odwiedza by oddać jej prywatne listy. Nie chce mówić tej kobiecie o tym, co widział w Afryce, nie chce burzyć jej wyobrażeń o Kurtzu. Wypytywany o jego ostatnie chwile, kłamie, że umarł z jej imieniem na ustach. Sam natomiast dochodzi do wniosku, że Kurtz musiał wyjechać do Afryki z zupełnie prozaicznego powodu, jakim było ubóstwo i potrzeba zarobienia pieniędzy.
Na tym Marlow zakończył swoje opowiadanie. W trakcie jego trwania zakończył się odpływ. Słuchacze w milczeniu obserwowali otwarte morze, na którym wytyczony szlak „zdaje się prowadzić do jądra niezmierzonej ciemności".
CZYTASZ
Lektury do Matury - Streszczenia
RandomSensowne streszczenie, lektur na tydzień przed Maturą!