I

45 8 0
                                    


Otworzyłam oczy. Nie mogłam od razu stwierdzić co widzę, bo miałam zamglony wzrok przez co obraz był niewyraźny. Zamrugałam kilka razy i wtedy zobaczyłam, że nade mną pochyla się dziewczyna na oko w wieku piętnastu lat, a ja sama leżę na posadzce obok łóżka zaplątana w koc. Usiadłam opierając się plecami o łóżko i rozejrzałam się dookoła. Komnata, w której się znajdowałam była dosyć mała. Wystarczająca żeby pomieścić w sobie łóżko, szafkę nocną, niewielką komodę i jakąś skrzynię, ale nie wiele poza tym. Była bardzo prosta, ściany miała szare, brudne i nie wisiały na nich żadne obrazy ani inne ozdoby, nie było w niej okien czy dywanu. Spojrzałam na dziewczynę stojącą przede mną. Miała długie, jasne włosy zaplecione w luźny warkocz na bok, który bardzo ładnie podkreślał jej błękitne oczy. Była chuda i wysoka przez co naprawdę pięknie wyglądała w długiej, morskiej sukni jaką miała na sobie. Uśmiechnęła się do mnie i podała mi rękę żebym wstała.

- Carvel, śpiochu zamierzasz przespać całą Ceremonię Doboru Misji? - zaśmiała się szperając w komodzie.

Czułam się strasznie dziwnie patrząc na nią. Sprawiała wrażenie jakby mnie dobrze znała, a ja nie miałam pojęcia kim jest ani o czym mówi. Nie wiedziałam też gdzie jestem i co tam robię. Nie wiedziałam nawet kim ja sama jestem! Miałam wrażenie, że mam w głowie wielką pustkę.

- Hej co z tobą? - spytała dziewczyna podając mi jakieś ubranie – jeśli będziesz tak stała to nici z Misji.

- Kim jesteś? Co ja tu robię? Kim ja jestem? - spytałam cicho.

- Ha ha ha. Bardzo śmieszne. Jestem Lojen twoja najlepsza i niezastąpiona przyjaciółka, a ty dobrze o tym wiesz.

Usiadłam na łóżku oplatając kolana rękami. Lojen wydawała się miła i zachowywała się jakby naprawdę mnie znała, ale ja na serio nie wiedziałam kim jest.

- Hej, co się dzieje? - usiadła obok mnie na łóżku.

- Nic nie pamiętam – powiedziałam drżącym głosem – nie wiem kim jesteś. Nie wiem kim ja jestem, ani co tu robię, nie rozumiem o czym mówisz – po policzku spłynęła mi łza. Miałam w głowie zupełną pustkę.

- Ty mówisz na poważnie? - spytała z niedowierzaniem – zupełnie nic nie pamiętasz?

Kiwnęłam głową. Lojen przestała się uśmiechać, a na jej twarzy pojawił się cień przerażenia. Chwilę milczała, ale nie trwało to zbyt długo.

- Zrobimy tak... - zawahała się - ty teraz się przebierzesz, a ja zaraz wrócę – powiedziała i za nim zdążyłam się sprzeciwić wybiegła z komnaty.

Nie mając innego wyjścia zaczęłam się ubierać w to co mi zostawiła. Ponieważ spałam w bieliźnie i luźnej tunice wystarczył jeden ruch żebym ją zdjęła. Wzięłam do ręki jasno beżowy podkoszulek i włożyłam go. Na to założyłam uszytą z dość grubego i lekko sztywnego materiału bluzkę z długimi rękawami, które odruchowo podwinęłam. Do tego była jeszcze jakaś kamizelka czy coś w tym stylu, ale uznałam, że muszę poczekać z tym na Lojen, bo sama nie dam rady tego na siebie jakoś sensownie włożyć. Spodnie były dobrze dopasowane w pasie i były w miarę obcisłe, ale nie za bardzo, więc mogłam się w nich swobodnie poruszać. Pod łóżkiem znalazłam buty sięgające mi lekko ponad kostkę.

Ponieważ Lojen jeszcze nie wróciła zaczęłam chodzić po pokoju i zajrzałam do skrzyni która poza łóżkiem była największym meblem w tym pomieszczeniu. Podejrzewałam, że zobaczę suknie, płótna czy coś takiego, ale nie, moim oczom ukazała się skrzynia wypełniona najróżniejszymi rodzajami broni. Od malutkich sztylecików, przez łuki, do mieczy dłuższych od mojego ramienia. Były tam jeszcze inne rzeczy, ale tak dziwne, że nawet nie miałam pomysłu do czego mogłyby służyć.

- Jestem – drzwi się otworzyły, a w nich stanęła uśmiechnięta od ucha do ucha Lojen z chustą i miseczką czegoś w ręce.

Uśmiechnęłam się delikatnie.

- Plan jest taki, że będziesz udawać, że strasznie boli cię gardło i nie możesz mówić, a ja będę mówić za ciebie – powiedziała to takim tonem jakbyśmy były spiskowcami planującymi okraść skarbiec.

- Dobrze... - zgodziłam się niepewnie – a o co chodzi z tą ceremonią czegoś?

- Ceremonią Doboru Misji – poprawiła Lojen - kiedy należy się do ,,bandy" Wojowników w wieku czternastu lat, po przejściu specjalnego szkolenia należy odbyć ostateczne zaliczenie w terenie, które powszechnie nazywa się Misją. Polega to na tym, że Renedex wyznacza Wojownika, z którym będziesz na Misji i mówi na czym ona będzie polegała. Czasami trzeba coś odnaleźć, czasami szpiegować, uratować kogoś albo coś jeszcze innego. No, a ty już przeszłaś szkolenie więc teraz masz otrzymać swoją Misję... i dowiedzieć się z kim ją odbędziesz – uśmiechnęła się dwuznacznie.

- Dziwnie to brzmi – stwierdziłam lekko tym przytłoczona – kto to ten Renedex? Ty też jesteś Wojowniczką?

- Renedex to przywódca Wojowników i doradca naszego władcy. Nie, nie jestem Wojowniczką – zaśmiała się – to zdecydowanie nie dla mnie.

- To skąd to wszystko wiesz – nie mogłam zrozumieć czemu tyle wiedziała jeśli nie była Wojowniczką.

- Bo ty nią jesteś i potrafisz o tym nawijać godzinami – uśmiechnęła się – owiń sobie tym szyję – podała mi chustę – i wypij to – postawiła na łóżku miskę z jakimś płynem.

Chusta była dosyć długa i włochata więc wolałam nie myśleć o tym jak okropnie muszę w niej wyglądać.

- Pachnie ohydnie – stwierdziłam wąchając zawartość miseczki.

- A smakuje jeszcze gorzej – Lojen wyszczerzyła zęby w uśmiechu – nie marudź tylko pij.

Miała rację – było tak obrzydliwe, że miałam ochotę od razu to wypluć.

- Błagam powiedz, że masz coś do popicia – wykrztusiłam po wypiciu całego płynu.

- Zjedz to – z niewielkiej sakiewki przy sukni wyjęła małą, okrągłą, fioletową kulkę.

Kulka właściwie nie miała smaku, ale kiedy ją połknęłam cały ohydny smak po tym co wcześniej zjadłam, zniknął.

- Wow, co to było? - spytałam zachwycona.

- Później ci powiem – zbyła moje pytanie – choć, to pomogę ci to założyć – powiedziała, biorąc do ręki to coś, czego wcześniej sama nie byłam w stanie ubrać.

Jak się okazało, zakładało się to tak, że z przodu i z tyłu miało się po kawałku dość grubej, twardej, jakby zwierzęcej skóry. Kawałki te były związane na moich bokach mocnymi rzemieniami. Do tego były ramiączka z kawałków tej skóry, które na plecach się krzyżowały.

- Pamiętam jak mi tłumaczyłaś, jak się to zakłada – odezwała się Lojen – jak widać przydało się. Choć, bo zaraz się spóźnisz – pociągnęła mnie do drzwi.

Pobiegłyśmy przez korytarz, później przeszłyśmy kilka zakrętów i weszłyśmy do ogromnej sali. Cała była wypełniona ludźmi ubranymi podobnie do mnie, ale większość z nich była mężczyznami starszymi ode mnie o kilka lat.

- Nic nie mów – przypomniała Lojen szeptem i podeszła do chłopaka, który stał odwrócony do nas tyłem.


Hej! To początek mojego nowego opowiadania. Tamto wciąż będę pisać, ale chciałam zrobić też coś nowego. Mam nadzieję, że was zaciekawiło. Następne części pewnie będą trochę krótsze, bo nie dam rady pisać tak długich, ale chciałam zrobić takie na zachętę. Z góry przepraszam za literówki i błędy ortograficzne.

Czemu straciłam wspomnienia?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz