— Trzeba było wcześniej o niej pomyśleć. Teraz możesz mnie ugryźć w tyłek.
— Nie chcę cię nigdzie gryźć, otwórz drzwi i natychmiast oddaj mi torebkę.
— Nie otworzę, bo znowu wejdziesz, a potem nie będziesz chciała wyjść. Już za długo znosiłem twoje towarzystwo. Idź szukać pocieszenia gdzie indziej.
— Oddaj mi torebkę! Bo... bo... bo... Argh!
— Bo co? Wybacz, trudno cię usłyszeć przez zamknięte drzwi.
— Bo je wyważę! Przysięgam, na miecz Gryffindora, wyważę te cholerne drzwi, choćbym miała tutaj stać do bladego świtu!
— Jest dokładnie osiemnasta dwanaście, życzę powodzenia, Granger.
— Bombarda!
— Zabezpieczenia antywłamaniowe coś ci mówią?
— Bombarda Maxima!
— A ulepszone zabezpieczenia antywłamaniowe?
— Confringo...
— A niby do trzech razy sztuka.
— ...Alohomora?
— Naprawdę, Granger, naprawdę?
— Portaberto!
— Przestań się już kompromitować.
— Sezamie, otwórz się!
— Aż boję się pomyśleć, co będzie dalej. Spróbujesz zaklęć niewybaczalnych na moich biednych drzwiach?
— Abrakadabra, do jasnej cholery!
— Hmm, okej, tego się akurat nie spodziewałem.
— Liczę do dziesięciu, jeśli nie wpuścisz mnie do środka, to gorzko pożałujesz.
— Włamiesz się i siłą włożysz mi rajtuzy? Drżę ze strachu...
— Raz, dwa, trzy.
— Albo zapiszesz mnie na balet!
— Cztery, pięć, sześć.
— Już wiem! Odegrasz kolejną scenkę jak ta przed toaletą.
— Dziesięć, troglodyto!
— Gdzieś ci się pozostałe liczby zapodziały, Granger.
— ...
— Postanowiłaś położyć się na wycieraczce i udawać martwą? Wybacz, na to akurat się nie nabiorę.
— ...
— Naprawdę, widzę cię przez ten zmyślny wizjer, czemu trzymasz to coś... ten mugolski wynalazek przy głowie?
— Ronaldzie Weasley, zrób coś...! Jak to nie wiesz, o co chodzi? Malfoy nie chce mnie wpuścić do środka!
— Czuję déjà vu.
— Co ja robię u Malfoya?! Przecież mówiłam ci dziesięć razy, że idę z nim porozmawiać, bo pobito Hugona! Jak to kto?! Scorpius Malfoy! Ten mały bandyta...
— Ja to wszystko słyszę...
— Nie wrócę do domu bez torebki! „To ją weź"?! To ma być twoja złota rada! Powiedz mi, geniuszu, jak ją mam wziąć, skoro została w salonie Malfoya?!
— A mogłem jej nie częstować alkoholem... Mogłem jej w ogóle nie zapraszać do środka...
— „Skąd tam się wzięła"?! Czemu zadajesz takie idiotyczne pytania?! Bo ją tam zostawiłam...! Nie teleportowała się magicznie do środka.
— ...mogłem udawać, że nie ma mnie w domu...
— Przecież mówię ci, idioto, że już tam nie jestem! Wyszłam, bo chciałam iść do domu. Czemu nie idę do domu? BO NIE MAM TOREBKI, kretynie!
—Déjà vu, pieprzone déjà vu.
— Czy ty jesteś ograniczony? Czy twój mózg nie potrafi zrozumieć aktualnej sytuacji?! Stoję przed drzwiami do mieszkania Malfoya, bo wyszłam. Wcześniej zostawiłam w jego salonie torebkę, bo byłam w środku, ale postanowiłam opuścić mieszkanie z uwagi na bezcelowość tamtej dyskusji, a teraz Malfoy nie chce mnie wpuścić, żebym mogła odebrać moją własność. Malfoy!
— Czego, Granger?
— Ronald mówi, że masz mnie natychmiast wpuścić do mieszkania, bo on również złoży ci wizytę.
— ...
— ...?
— Właź.
CZYTASZ
Sztuka rodzicielstwa ⚡ HP
Fanfiction❝Niemniej jednak, słowo się rzekło❞. ❝A nos złamał❞. ❝Widzę, że jesteśmy w impasie. Na pewno nie chcesz wina?❞. Złamany nos jest tylko pretekstem do wnikliwej rozmowy na różne tematy. Nieokryte tajemnice zaczną wypływać przy lampce wina...