Dialog trzynasty

6.1K 854 315
                                    


O nie.

— Granger?

O nie, o nie, o nie.

— Czemu nagle zbladłaś?

Niemożliwe, to niemożliwe.

— Czemu zakrywasz rękami usta? Dlaczego kręcisz głową, jakbyś dostała dziwnego skurczu?

...

— Ała, kobieto! Co ty wyrabiasz?!

...

— Nie musiałaś mnie taranować. Wystarczyło poprosić, to bym się odsunął. I przestań klęczeć przy tej torbie. Już wcześniej wyglądałaś jak idiotka, a teraz przebiłaś samą siebie.

Zabiłeś go.

— Pardon? Chyba się przesłyszałem, bo mógłbym przysiąc, że oskarżasz mnie o morderstwo.

Zabiłeś go.

— Co ty do mnie mówisz?

Zamordowałeś go!

— Wiem, co to słowo oznacza. Zbędnie uraczyłaś mnie synonimem. Lepiej opanuj histerię i powiedz jak człowiek, o co ci chodzi.

Zamordowałeś Vincenta, ty kanalio!

— Vincenta? Jakiego cholernego Vincenta... Pokaż to...

Vincent, kochany Vin...

— Czyś ty postradała rozum? Do reszty zidiociałaś? Kto normalny trzyma szczura w torbie?!

Vincent czasem chowa się w różnych miejscach... Chował... chował, rozumiesz?! Bo już nie żyje!

— Przestań na mnie łypać. Gdybyś sprawdziła rejon pod zasłoną, to by nic złego się nie stało! Ech, w sumie nawet się nie dziwię, że wcześniej nie znalazłaś Vincenta w tym... czymś. Ten worek spokojnie zmieściłby połowę Ministerstwa...

Nie żyje... A ty go zamordowałeś. Ty zimny, nieczuły na krzywdę zwierząt człowieku. Zgniotłeś go. Porachowałeś mu kości.

— Przestań dramatyzować.

Udusiłeś własną stopą. Biedny Vincent pewnie ostatnie sekundy życia spędził przygwożdżony, zdradzony. Myślał o ratunku. O swojej rodzinie, która go zawiodła. Wydał z siebie cichy pisk pełen desperacji. Pełen pragnienia ucieczki. Błagał, byś darował mu życie... I te daremne krzyki usłyszał tylko jego oprawca.

— No nie przesadzaj, to był krótkie, urwane „piii!".

Morderca.

— Przecież nie zrobiłem tego specjalnie, cholera jasna!

— Co ci ten biedny szczurek zrobił? Ta kochana futrzasta istotka? Co ten piękny pyszczek uczynił? Odpowiedz mi, Malfoy!

— To był wypadek!

Taki jak z Hardodziobem?!

— Tamta bestia mnie zaatakowała!

Sam go podjudziłeś!

— I co z tego? Byłem młody!

— To nie zwalnia cię z odpowiedzialności za własne zachowanie.

— Czyli gdyby Bazyliszek pożarłby twojego syna, to nie miałabyś do niego żadnych pretensji, jeśli bachor pociągnął go wcześniej za ogon?

Sztuka rodzicielstwa ⚡ HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz