— O nie.
— Granger?
— O nie, o nie, o nie.
— Czemu nagle zbladłaś?
— Niemożliwe, to niemożliwe.
— Czemu zakrywasz rękami usta? Dlaczego kręcisz głową, jakbyś dostała dziwnego skurczu?
— ...
— Ała, kobieto! Co ty wyrabiasz?!
— ...
— Nie musiałaś mnie taranować. Wystarczyło poprosić, to bym się odsunął. I przestań klęczeć przy tej torbie. Już wcześniej wyglądałaś jak idiotka, a teraz przebiłaś samą siebie.
— Zabiłeś go.
— Pardon? Chyba się przesłyszałem, bo mógłbym przysiąc, że oskarżasz mnie o morderstwo.
— Zabiłeś go.
— Co ty do mnie mówisz?
— Zamordowałeś go!
— Wiem, co to słowo oznacza. Zbędnie uraczyłaś mnie synonimem. Lepiej opanuj histerię i powiedz jak człowiek, o co ci chodzi.
— Zamordowałeś Vincenta, ty kanalio!
— Vincenta? Jakiego cholernego Vincenta... Pokaż to...
— Vincent, kochany Vin...
— Czyś ty postradała rozum? Do reszty zidiociałaś? Kto normalny trzyma szczura w torbie?!
— Vincent czasem chowa się w różnych miejscach... Chował... chował, rozumiesz?! Bo już nie żyje!
— Przestań na mnie łypać. Gdybyś sprawdziła rejon pod zasłoną, to by nic złego się nie stało! Ech, w sumie nawet się nie dziwię, że wcześniej nie znalazłaś Vincenta w tym... czymś. Ten worek spokojnie zmieściłby połowę Ministerstwa...
— Nie żyje... A ty go zamordowałeś. Ty zimny, nieczuły na krzywdę zwierząt człowieku. Zgniotłeś go. Porachowałeś mu kości.
— Przestań dramatyzować.
— Udusiłeś własną stopą. Biedny Vincent pewnie ostatnie sekundy życia spędził przygwożdżony, zdradzony. Myślał o ratunku. O swojej rodzinie, która go zawiodła. Wydał z siebie cichy pisk pełen desperacji. Pełen pragnienia ucieczki. Błagał, byś darował mu życie... I te daremne krzyki usłyszał tylko jego oprawca.
— No nie przesadzaj, to był krótkie, urwane „piii!".
— Morderca.
— Przecież nie zrobiłem tego specjalnie, cholera jasna!
— Co ci ten biedny szczurek zrobił? Ta kochana futrzasta istotka? Co ten piękny pyszczek uczynił? Odpowiedz mi, Malfoy!
— To był wypadek!
— Taki jak z Hardodziobem?!
— Tamta bestia mnie zaatakowała!
— Sam go podjudziłeś!
— I co z tego? Byłem młody!
— To nie zwalnia cię z odpowiedzialności za własne zachowanie.
— Czyli gdyby Bazyliszek pożarłby twojego syna, to nie miałabyś do niego żadnych pretensji, jeśli bachor pociągnął go wcześniej za ogon?
CZYTASZ
Sztuka rodzicielstwa ⚡ HP
Fanfiction❝Niemniej jednak, słowo się rzekło❞. ❝A nos złamał❞. ❝Widzę, że jesteśmy w impasie. Na pewno nie chcesz wina?❞. Złamany nos jest tylko pretekstem do wnikliwej rozmowy na różne tematy. Nieokryte tajemnice zaczną wypływać przy lampce wina...