Rozdział 2

14 2 0
                                    

~JACOB~

Byłem wkurzony. Bardzo. Sam nie wiem na kogo. Czy na Victorię, że się dała, czy na tego dupka Anthony'ego. Znałem Vicki od dawna. Jesteśmy przecież parą dwa lata. Wiem, że gdyby coś takiego się stało zaczęła by się wyrywać. Ale kiedy tylko wychynąłem zza zakrętu i zobaczyłem ich całujących się, zagotowałem się z wściekłości, bo Vicki nic nie robiła tylko stała jak ten słup. Dopiero kiedy byłem już blisko zaczęła się wyrywać, ale to nic nie dało, więc sam oderwałem tego matoła od Victorii. Byłem tak wściekły, że chciałem mu przywalić, ale on tylko mnie odepchnął mówiąc słowa, których na pewno nie chciałem usłyszeć. Po tym odszedł a ja zapragnąłem przytulić Victorię, co też uczyniłem. Drżała niemiłosiernie, ale objąłem jej talię, przyciągając najbliżej jak się dało i zacząłem głaskać jej włosy, wdychając jej cytrusowy zapach, dla uspokojenia.

- Przepraszam.- usłyszałem jej szept.

- Ciii... To nie twoja wina, kochanie.- wymruczałem, próbując uspokoić dziewczynę. Tylko kilka razy widziałem Victorię w tym stanie. Jasne, przed własnym chłopakiem nie ukrywała swoich uczuć, ale nie byłą dziewczyniną, która beczała przez byle co. To musiało nią wstrząsnąć, a ja w tej chwil pragnąłem wiedzieć co buzuje w jej głowie.

- Nie jesteś zły?- spytała zdziwiona, odsuwając głowę i patrząc mi w oczy. Nadal nie bylem pewny za co ją tak bardzo pokochałem. Czy za te piękne, zielone, błyszczące oczy czy za jej irytujące podejście do wszystkiego. Była najpiękniejsza dziewczyną na ziemi, i za nic nie mogłem być na nią zły.

- Nie.- odparłem, całując ją w czoło.- Jesteś piękna.- roześmiała się, marszcząc przy tym brwi.

- Czasami bywasz dziwny.- wyznała, zarzucając mi ręce na szyję.- I za to cię ubóstwiam.- mruknęła, całując mnie. Uśmiechnąłem się zwycięsko, kiedy zauważyłem jak ten dupek się nam przygląda. Zza pleców Victorii, pokazałem mu środkowy palec, a on nic sobie z tego nie robiąc odwrócił się i powędrował własna drogą. Nie tak łatwo będzie mu odebrać moją muzę.

***

~VICTORIA~

- Zostawić was samych na jedną przerwę, to tak jakby zostawić mojego brata samego w domu na jedną godzinę.- prychnęła Agnes, kiedy wszystko jej opowiedziałam.- Kiedy wracam wszystko jest zdupione.- wzruszyłam ramionami, otwierając drzwi mojego domu.

- To raczej ty jesteś tym narwanym dzieckiem. Narobiłaś sobie kłopotów pierwszego dnia szkoły.- rzuciłam jej wymowne spojrzenie.

- To nie moja wina, ze nasza matematyczka jest zgniłą krową!- wyrzuciła ręce w powietrze. Przewróciłam oczami wchodząc do pierwszego korytarza. Mama była akurat w kuchni, a ja nie chcąc zdawać jej relacji z pierwszego dnia w nowej szkole, pokazałam Agnes na migi, aby zachowywała się cicho, ale wiedząc, że jej gracja równa się zeru, domyśliłam się, że zaraz się o coś potknie. Zdjęłyśmy buty i zaczęłyśmy się kierować w stronę schodów. Agnes przysunęła się do mnie i cicho chichocząc, wyszeptała.

- Jesteśmy jak ninja.- uśmiechnęłam się, nie wiadomo czemu, ale po prostu zawsze jest tak ze mną, że kiedy chcę zachowywać się cicho, najbardziej chce mi się śmiać. Najwyraźniej Agnes podzielała moje zachowanie, bo usłyszałam z jej strony parsknięcie, najpewniej wydane przez utrzymanie głupiego śmiechu przyjaciółki. Zaczęłyśmy wchodzić na schody.

- Ninja zawsze wchodzi jak Spiderman na piętro.- zwróciła mi uwagę Agnes. Nie mogłam powstrzymać szaleńczego śmiechu, kiedy usłyszałam jak coś ciężkiego uderza o drewno i stacza się na dół. Odwróciłam się, śmiejąc się i aż usiałam na schodek kiedy zobaczyłam Agnes dziwnie odwróconą i lezącą na samym dole schodów. Jęknęła i zaczęła rozmasowywać palce prawej stopy.

- Cholerne schody. Mają za wysokie stopnie.- warknęła. Otarłam łzę, z kącika oka.

- W tej chwili na pewno nie byłaś ninja.- zaśmiałam się. Nagle do korytarza wkroczyła inna osoba. Moje rozbawienie w jednej chwili wyparowało. Moja mama złapała się za serce.

- O boże. Już myślałam, że to jacyś złodzieje.- uśmiechnęła się na widok Agnes, a kiedy jej wzrok przesunął się na mnie, zagryzła wargę. Wstałam i ignorując wzrok mojej mamy, odwróciłam się i zaczęłam wchodzić do góry. Jeszcze usłyszałam jak moja mama wymienia z Agnes kilka zdań.

- Ona ma okres czy jak?- spytała moja mama.

- Proszę pani, jeżeli miałaby okres zachowywałaby się jeszcze gorzej, proszę mi uwierzyć. Z tym Krwawa Mary nabrałaby nowego znaczenia.- zdążyłam dodać, że na drugie mam Mary? Nie? To dobrze. Nienawidziłam tego imienia.

***

Kiedy przekroczyłam próg pokoju zrzuciłam swoją torbę w róg i rzuciłam się na łóżko. Usłyszałam jak drzwi skrzypią, co znaczy, że Agnes weszła do pokoju.

- TO. BYŁ. NAJGORSZY. DZIEŃ. MOJEGO. ŻYCIA.- warknęłam dobitnie, przekręcają się na bok. Agnes przewróciła oczami.

- Miałaś ich tyle, że mogłabyś założyć dzienniczek. Przydałby ci się bardziej, bo potem mogłabyś go spalić, a nie wyżywać się na mnie.- mruknęła.

- Wie wyżywam. Ja tylko opisuje wszystko co mnie spotkało i...

- No widzisz? Dzienniczek byłby bliższy twojemu sercu.

- Ty jesteś bliższa.- mruknęłam, patrząc na nią maślanymi oczami.

- Jak chcesz mogę się od ciebie oddalić, wtedy odpowiedzialność spadnie na Jake'a.- machnęła ręka.- Chociaż mogę zostać, bo robisz pyszne babeczki cytrynowe. Mówiłam, że są pyszne? Oraz, że wciąż nimi pachniesz? Może dlatego przyciągasz facetów? Gdybym była facetem na pewno bym za tobą chodziła żeby czuć ten zapach. Mogłabym wtedy...

- Jesteś za wielką gadułą.- przerwałam jej. Wstałam i otworzyłam swój laptop.

- Jasne! Oczywiście! Ignoruj biedną Agnes! Chodzę za tobą jak wierny pies, a ty zachowujesz się jak nieczułe gówno! Może jeszcze zawiesisz mi tabliczkę na szyi z napisem "Używane, ale w dobrym stanie. Jedyne 48.90".- spiorunowała mnie wzrokiem.

- Mylisz się.- posłałam jej uśmiech zza ramienia.- 48.90 to za drogo. Sprzedałabym cię za co najwyżej 1/3 tej ceny. O ile ktokolwiek by cię kupił.- Agnes wystawiła język, a ja śmiejąc się weszłam na swój profil na Facebooku. Uśmiechnęłam się widząc, że Jacob wstawił na mój profil naszą wspólną fotkę z wakacji. W tej chwili tak bardzo za nim tęskniłam. Z przemyśleń wyrwał mnie dźwięk przychodzącego powiadomienia. Zerknęłam na górny pasek. Ktoś zaprosił mnie do znajomych. Szybko zerknęłam kto i kliknęłam w jego profil. Zmarszczyłam brwi.

- Ten gbur Anthony zaprosił mnie do znajomych.- powiedziałam Agnes. Dziewczyna zaraz znalazła się przy mnie.

- O cholerka. To musi być jakiś stalker!- powiedziała podekscytowana. Agnes i jej psychika.- O matko! Vivi... Zerknij... Zerknij na jego nazwisko.- ostatnie zdanie wypowiedziała prawie szeptem. Zirytowana do granic możliwości popatrzyłam na jego pełne imię i nazwisko. Zakryłam sobie usta dłonią, aby przypadkiem mnie krzyknąć. Anthony Walker. Jej dawna cicha miłość z podstawówki. TO ON.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 27, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pamiętam...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz