Romeo fucked Juliet//Larry

Rozdział 5

Louis: Harry?

Harry: Tak Lou?

Louis: Smutno mi

Harry: Oh... dziś tobie?

Louis: Tak. A wiesz co najgorsze? 

Harry: Nie

Louis: Że to nie jest taki smutek, smutek, tylko bardziej jak taka zamula, że nic się nie chcę, tylko najebać lub co innego :/

Harry: Znam to.

Louis: Masz jakiś sposób, żeby sobie z tym poradzić?

Harry: To co wymieniłeś :/

Louis: No nic, dzięki Harry. Bayo!

Harry: Papa Lou :*

I dopiero po chwili Harry zdał sobie sprawę, że właśnie wysłał Louisowi buziaczka. Spiął się niemiłosiernie, boją się jak ten drugi to odbierze. Na szczęście w ogóle nie odpisał.

Louis: Day of my life!

Harry: Co się stało?

Louis: Pewnego przymuła nie ma dziś w szkole :D

Harry: Cieszyłbym się z Tobą, gdyby nie to, że właśnie wyrzygałem śniadanie :/

Louis: Oszczędź szczegółów D:

Harry: Huh, jasne.

Harry: Loueh chyba umieram.

Louis: Boże nie!

Louis: Haaaaareh nie umieraj mi tam?

Louis: Haroooold!

Louis: Umarłeś? :O

Louis: A ja nie wiem co mam puścić na twoim pogrzebie, no lol, głupi chuju! Nie możesz umrzeć bez tego!

Harry: Stayin alive.

Louis: O boże to cudownie! Ty żyjesz!

Harry: Nie!

Harry: Znaczy tak, ale chodzi mi o piosenkę. Bee Gees - Stayin alive.

Louis: O mój boże N I E!

Louis: Masz na myśli te żenującą piosenkę z lat 70?

Harry: Dokładnie tak.

Harry: Jestem tańczącym mężczyzną po prostu nie mogę przegrać

Wiesz, teraz jest w porządku. Jest OK.

Przeżyję, aby zobaczyć następny dzień

Możemy spróbować zrozumieć

Jak New York Time's działa na mężczyznę.

Louis: Harry, ja nie chcę nic mówić, ale to się nie nadaje na pogrzeb...

Louis: Bo to jest kurwa o byciu żywym!

Louis: Nie znasz nic lepszego?

Harry: Lol

Harry: Skoro jesteś taki mądry, to wymyśl mi coś!

Louis: Moody Blues - Night in white satin.

Harry: Louis, to jest o nieszczęśliwej miłości.

Louis: Ale ma przyjemną linię melodyczną... Właściwie mogłoby być takimi ostatnimi słowami... Tak myślę, a poza tym to brzmi, jakby on, ten... nie wiem ten co śpiewa, nie żył