Rozdział 4. "Co się ze mną dzieje?!"

26 2 4
                                    

Kilka miesięcy po pogrzebie cioci Marigold, żałoba mi przeszła. Uznałam, że nie będę już dłużej tego przeciągać. Wstałam tym razem z uśmiechem na twarzy, który dość rzadko pojawiał się u mnie na twarzy. Niestety był już październik. Szkoła, nauka.... więcej obowiązków! Musiałam więc szybko się ubrać i iść do tej szkoły. Szczerze? Nienawidzę tej głupiej budy... gdybym mogła, nie chodziłabym tam. W mojej klasie jestem obiektem drwin... ughh. 

*Muszę nie zwracać na nich uwagi. Znam swoją wartość!* - jednak nigdy mi się to nie udało. 

Dzisiaj doszła nowa uczennica. Usiadła ze mną, była bardzo miła. Może się z nią zaprzyjaźnię? Teraz miałam Melę, ale ona nie chodziła ze mną do klasy. Na przerwach oczywiście się spotykałyśmy, ale ona trochę się oddaliła, trudno. Nie miałam na to wpływu. Wróciłam do domu, na obiad była zupa. Była bardzo dobra i oczywiście zjadłam dokładkę (wiem, gruba będę). Na wieczór zauważyłam dziwne zmiany na mojej skórze, były to ropne krostki, które nie dość, że bardzo swędziały, to jeszcze wystawały z nich dziwne włoski. Powiedziałam o tym mamie. Ona uznała, że to poważna sprawa i pojedziemy do dermatologa, a w domu zostanę przez tydzień. Bardzo się cieszyłam. Przejrzałam  się w lustrze, ale zobaczyłam coś dziwnego. W moich oczach dostrzegalny był mały błysk, a oczy były bardziej jasne... 

*Dziwne*-Myślałam *To nie jest zwykła choroba, cokolwiek to jest, jestem wręcz przekonana, że to jakaś bardzo poważna choroba*

Wyjrzałam przez okno. Była pełnia, a ja miałam dziwną chęć do pobiegania na dworze. Zrobiłam to. Wyszłam na dwór i biegałam z uśmiechem na twarzy. W sumie teraz do końca nie wiem co sprawiło mi taką radość. Bieganie?! Przecież ja nienawidziłam lekcji wychowania fizycznego, a bieganie sprawiło mi tak wielką przyjemność! Phi! Co się w ogóle ze mną dzieję?! Te dziwne krosty... Ugh. Wolałam jednak to, niż chodzenie do tej cholernej szkoły i być poniżaną. To straszne... poszłam już spać, nie poszłam do szkoły i byłam bardzo szczęśliwa. Wstałam o 13. Siedziałam dalej w łóżku pod miękkim polarowym kocykiem. Miałam lekki katar. Najprawdopodobniej przez to bieganie w nocy. W ogóle co ja robiłam? To było dziwne... spojrzałam na swoją rękę, krostki pomału znikały, ale nadal były widoczne na mej dłoni. Dziwnie się z nimi czułam. Ehh... co zrobisz, przecież ich nie wydrapię...



Wzrok KaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz