imagine it

577 76 13
                                    

The war is over, Steve. We can go home. Imagine it.

. . .

Zamieram.

Chociaż nogi prowadzą mnie naprzód, jestem osłupiały. Lawiruję w labiryncie ludzi, błądzę pośród ich ciał, przepadam w tym tłumie i nic nie rozumiem. Nikt jednak nie dostrzega mnie wśród swych próżnych uciech, jakby brakowało tu miejsca dla zagubionej duszy, kiedy wina aż się z kieliszków ulewa, zaś muzyka w swym porywie kradnie wszelkie myśli. To nie może być realne, niemożliwe, mój umysł krzyczy, mimo to ciało biernie poddaje się wirowi, płynąc zgodnie z jego prądem niczym martwa ryba. Pragnę chociaż zamknąć oczy i na ułamek sekundy zapomnieć o tym, czego doświadczam, jednak sceneria nie pozwala siebie tak łatwo zignorować i na raz rozbłyskują flesze. Nawał bodźców pozbawia mnie tchu. Pachnące serpentyny włosów, szeleszczące wachlarze sukni, ostre światła lamp gwałtownie wrzynają mi się w mózg i wrzeszczę cały wewnątrz, gotując się w bólu, przerażeniu. Błagalnie skowyczę w myślach o rychły koniec, lecz w odpowiedzi otrzymuję wyłącznie akompaniament histerycznego śmiechu zgromadzonych. Wszystko zlewa się w jeden lament i jestem pewien, iż wtórują mu ogłuszające huki eksplodujących bomb. Intuicja karze mi natychmiast paść, lecz ciałem wciąż sunę po parkiecie, a pary wokół mnie nie szczędzą sił w tańcu. Maskaradą póz tuszują wojnę, kiedy rychocząc, zagłuszają rozpaczliwy zew umierających. W ilu oczach zgasło życie, kiedy ich puste spojrzenia uwieczniały klisze?

Are you ready for a dance?

Świat niknie.

Jej dotyk koi niczym zimna woda poparzoną skórę. Na moment wyciszam się, gdy swoim spojrzeniem otula mą osobę. Oblicze ma łagodne, jakby żadne zmartwienie nie było na ten czas istotne, kiedy jedynym oczekującym nas wyzwaniem jest ujęcie się za dłonie. Jak przeciwne bieguny lgniemy do siebie, poruszeni świadomością, iż w końcu liczymy się tylko my dwoje. Nie ma musztry, kabury u pasa i paranoi, iż lada moment dopadnie nas śmierć. Brak w naszych sercach lęku, iż ta chwila jest ostatnią. Dzielącą nas przestrzeń wypełnia elektryzujące napięcie, gdyż po raz pierwszy rozpala nas wiara, że czeka na nas coś więcej, a wieczność to jedynie przystanek w naszej podróży. Wtedy cały festiwal nabiera sensu, ponieważ wiem już, iż zorganizowano go, abym w końcu dotrzymał obietnicy i zatańczył z moją dziewczyną. Abym wykonał pierwszy krok na drodze naszego wspólnego życia.

Jednak coś odciąga mą uwagę, obce wrażenie drapiące tył głowy. Rozglądam się niespokojnie, chcąc pojąć jego przyczynę. Gdzieś, pod skórą. Gdzieś, za tłumem. Wyraźnie to czuję - intruza wśród bliźnich jak wilka w owczej skórze. Wróg jest pośród nas. Peggy, nie jesteśmy bezpieczni! Ona tylko spogląda na mnie z politowaniem, niemal śmieje się na dźwięk mych słów. Ponownie mnie dotyka, a w cieple jej gestu odnajduję swój błąd. Serce nagle kruszeje mi z żalu, kiedy lgnąc do jej dłoni, mej jedynej ostoi, pojmuję swą naiwność. Być może właśnie taki świat byłby mi przeznaczony, gdybym oddał się temu tańcu. Gdybym oddał się pragnieniom i wybrał jej miłość. Jednakże sercem dokonałem wyboru już dawno temu. I wybrałem miłość do ojczyzny.

Dlatego teraz, gdy patrzę po tłumie, jawią mi się marionetkami. Gdy się śmieją, szaleństwem błyszczą im oczy. Gdy tańczą, echo ich kroków grzmi wystrzałami. Gdy piją, po brodach ścieka im krew. Gdy pozują, flesze rozbrzmiewają gromem wybuchów.

Wojna jest piekłem, której wszechobecna sadza wnika głęboko w skórę. Dłonie od niej twardnieją i chód roztropnieje. Siwizną prószy włosy, a głosy gasi goryczą. Raz doznana, wsiąka głęboko w duszę i tam tężeje. Ciało obce, a jednak nierozerwalna część ciebie. Intruz, którego ty jednak zacząłeś zwać rodziną.

Naprawdę pragnę dostrzec w marzeniach ludzkość nieskażoną piętnem wojny. Peggy, o niczym tak żarliwie nie marzę, jak o możliwości życia z tobą i odzyskania skradzionych nam siedemdziesięciu latach! Lecz, gdy miękko mówisz do mnie „Dom. Wyobraź to sobie.", ot, powietrze raptownie zastyga i parkiet pustoszeje. Ty również znikasz, a nagła pustka ołowiem ciąży mi w duszy. Samotnie tkwię wśród przejmującej ciszy, nie mając w perspektywie miejsca, do którego mógłbym powrócić.

I to doszczętnie łamie mi serce.

Imagine itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz