-Dzień jak codzień- pomyślałem pełen wigoru i sympatycznego nastawienia do świata tego jakże ciepłego poranka.
Wstałem z łożka bardzo leniwie, przeciagnalem sie i podeszłem do mojej wypasionej szafy, z której wyjąłem odjechany ti-shirt.
Muszę przyznać, że ostatnimi czasy zmieniłem swe dotychczasowe mniemania o swiatowej ekostrukturze i zaczalem preferowac styl zycia hipsta
-szuru buru, szuru buru- od kilku godzin praca wre, od kiedy wyrzucił mnie z magcon ten caly Cemron matka każe mi sprzatac i opiekowac sie domem niczym pielegniarzowi.
Po kilkugdzinnym zmaganiu sie z tym bałaganem wreszcie mialem chwile dla siebie- ufff- rzkłem sam do siebie gdyz od lat zmagam sie ze schizofrenia paranoidalną.
*to był nudny dzień, wiec przeniesmy sie do poranka nazajutrz*
-wychodzę!!- rzuciłem luzackim tekstem w oblicze mojej rodzicielki lecz nie otrzymałem odpowiedzi. Szczerze mowiac z deczka ogranal mnie bulwers lecz przypomnialo mi sie, że matula jest w dżobie.
Wyszłem z domu zamykajac za soba drzwi na klucz. Obróciłem sie w kierunku drogi wiadącej na wschodni zachod, gdyz tam znajdowala sie moja szkola.
Droga do tego pozbawionego finezji miejsca zajmowała mi 11 minut,ale juz podczas tego krotkiego czasu napadła mnie psychofanka. jak sie okazało miala bardzo tajemniczą posture ktora mnie zaciekawila...
-e kolo- zaczeła nasza rozmwoe niewiasta
-yeas?-zaszpanowałem językiem a dla uroku dodałem moj lubartowski akcent
-wdepłes w cos- z pogardą odpowiedziala
Szybko obczailem moja podeszwe. Miała racje... wdepłem.
CZYTASZ
Rolf and ja na sto dwa
FanfictionNastoletni chlopak, dzisiejszy idol nastolatek, guru prawdziwych znawcow muzyki, a przede wszystkim zwykly czlowiek taki jak my. Czy poradzi sobie w zyciu gwiazd swiatowej skali? tego dowiesz się czytajac moja debiutancka ksiazke o Jacobie S. zapras...