Rozdział 5

12.4K 539 10
                                    

Zrobiłam sobie i Agnes herbatę i usiadłam na podłodze w salonie przy wielkim oknie pełniącym rolę ściany.

- Jaki jest? - Zapytała dziewczyna siadając na poduszce.

Westchnęłam ale wiedziałam że Agnes nie zostawi mnie w spokoju jeśli jej nie powiem

- Szczerze z wyglądu nie zmienił się ani trochę ale z charakteru jest nie do poznania. Sam fakt że przejął rodzinny biznes na to wskazuje, a na dodatek ma inny typ kobiet

- A tak czytałam o tej jego narzeczonej- Elizabeth- Przerwała mi- A jak się czujesz po spotkaniu z nim?

Spojrzałam na panoramę Nowego Yorku skąpaną w świetle ulicznych lamp.

- Wiesz myślałam że będzie gorzej, pogadajmy o czymś ciekawszym jak tam ty i Liam?-Gdy wypowiedziałam imię męża Agnes na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech

- Cudownie za tydzień nasz dom będzie gotowy i jadę do Australii surfować.

- Masz życie jak z bajki- Powiedziałam rozmarzonym głosem

- Też tak mogłaś mieć ale uciekłaś- Powiedziała śmiejąc się ze mnie

-Ej- Trzepnęłam ją w ramie

- Wiesz ile bym dała żeby to zobaczyć?- Agnes dalej stroiła sobie ze mnie żarty.

Prychnęłam i wstałam z podłogi.

- Jutro muszę pojechać do Melisy bo coś tam gadała o jakimś balu charytatywnym

- Czyli to oznacza że mam sobie iść tak? -Dziewczyna pojęła aluzje i także wstała z podłogi

Uśmiechnęłam się do niej i pożegnałam. Gdy zostałam sama zaniosłam naczynia do kuchni i wzięłam kąpiel.

***
Wyłączyłam irytujący dźwięk budzika i zakrywam głowę poduszką. Nie byłam osobą, która rano tryska energią, a dla mnie rano to każda godzinna przed 10. Wstałam z łóżka, owinęłam się kocem i na wpół przytomna poczłapałam do kuchni. Włączyłam ekspres do kawy i poszłam się ubrać. Weszłam do garderoby, w której panował okropny bałagan, wzięłam białą sukienkę, czarne botki na obcasie i czarną, skórzaną kurtkę. Ubrana zjadłam musli z jogurtem i wypiłam kawę, której w tej chwili potrzebuje tak samo bardzo jak ryba wody.

W biurze byłam 5 minut po czasie i nie zostawiajac nawet swoich rzeczy weszłam do gabinetu Melisy

- Mia no nareszcie, siadaj- Usiadłam na fotelu- Jak tam wczorajszy wywiad?

- Za dużo się nie dowiedziałam, przerwano nam

Melisa w zamyśleniu postukała swoim długim, czerwonym paznokciem w brodę

-Umówiłaś się z nim na kolejny termin?

- Tak w sobotę, tylko wtedy może

- Dobrze, dobrze- Kobieta wstała z fotelu i zaczęła krążyć po pokoju- Pokaż mi to co narazie masz

- Ale to jeszcze nie jest opracowane- Jedynym powodem, dla którego nie chciałam jej tego pokazywać było to że była tam wzmianka o dziewczynie, przez którą zmienił swoje zdanie co do rodzinnego biznesu, czyli o mnie

- Nie ważne, pokaż- Chcąc nie chcąc pokazałam Melisie to co narazie napisałam, jak głupia nie pomyślałam o usunięciu wzmianki o mnie - Muszę wiedzieć o tej dziewczynie - Moja szefowa wręcz się trzęsła

- On... Ona... Znaczy się pan Campbell nie chce zdradzać jej imienia- Powiedziałam mając nadzieję że to podziała

- Mia, muszę wiedzieć kim ona jest- Powiedziała do mnie jak to dziecka

- Ale on...

- Nie obchodzi mnie czy on tego chce czy nie, zaprzyjaźnij się z nim, upij go, zrób cokolwiek żeby się dowiedzieć kim ona jest

Westchnęłam, jestem w kropce nie mogę powiedzieć jej że to ja nikt nie może wiedzieć że to ja, tabloidy i gazety nie zostawiłby mnie w spokoju

- Postaram się coś zrobić

- Mia czekaj- Kobieta zatrzymała mnie gdy byłam już przy drzwiach - W poniedziałek odbędzie się bal charytatywny zorganizowany w części przez Campbell Corporation chcę żebyś tam poszła, tu masz pieniądze na zakup kreacji, butów i czego tam potrzebujesz- Zabrałam od kobiety kopertę i wyszłam z pomieszczenia.

Gdy wsiadłam do samochodu zadzwoniłam do Agnes i umówiłyśmy się w jednej z kawiarni na piątej alei w Manhattanie.

- Kurczę ale masz farta, też chciałbym pójść na bal

- Ta możesz pójść tam za mnie mi się nie marzy ponowne spotkanie z moim niedoszłym mężem - Powiedziałam dopijając resztki kawy

- Mia pomyśl tylko nie tylko ja mam życie z bajki ty też jak Kopciuszek, który odnajduje księcia, tylko że ty pod koniec bajki zrozumiesz że jednak przez ten cały czas go kochałaś, a on ciebie i będzie żyć długo i szczęśliwie z gromadką dzieci w bajkowym pałacu- Zaśmiałam się na słowa kobiety

Agnes zawsze była marzycielką, zawsze wierzyła w miłość jak w Disney'u no i cóż muszę przyznać że jej się udało. Ona i Liam to przykład tego że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje.

-Chodź za trzy cztery dni jest bal, potrzebujesz pięknej sukni, żeby twój książę zrozumiał że to ciebie kocha, a nie tą małpę Elizabeth -  Z naszej dwójki tylko Agnes tryskała entuzjazmem i wydawała się podekscytowana całym tym cyrkiem.

--
Poproszę o komentarze i gwiazdki

Jak uciekłam sprzed ołtarza?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz