1. Klientka

1.8K 176 20
                                    

Stukot obcasów.
Chód zbyt energiczny, by wskazywał on na Irene czy panią Hudson.

Klientka...
Młoda...

Zapukała do drzwi dokładnie dwa razy, odstęp między jednym, a drugim około czterosekundowy.

- Proszę! - Odezwał się donośnym głosem.

Drzwi otworzyła dość niepewnie. Jakby się czegoś obawiała...

Za drzwi wyłoniła się, tak jak przypuszczał, młoda kobieta - około dwudziestoletnia.

Zadbane dłonie - Nie paląca.
Młoda i ma bogatych rodziców - Na zewnątrz pada deszcz, a pomimo to jej buty i płaszcz są suche, przyjechała limuzyną, nie posiada prawa jazdy, słaba orientacja w terenie.

Przeniósł wzrok na jej twarz, pierwszym co rzuciło mu się w oczy były łzy, w kącikach jej oczu - Morderstwo, bądź zaginięcie, któregoś z rodziców, raczej ojca, była z nim bardziej związana, o czym świadczy jej nieudany makijaż i idealnie wyprasowana koszula, ma w tym wprawę, codziennie prasowała je ojcu. - Ach, te sentymenty... - Mruknął.

- Dzień dobry panie Holmes, przychodzę do pana... - Przerwał jej gestem dłoni.

- Proszę usiąść. - Wskazał na kanapę.

Kobieta od razu wykonała jego polecenie.

- Przychodzę do pana z... - Po raz kolejny nie dał jej dokończyć.

- Zaginięcie czy morderstwo? - Zapytał zniecierpliwiony, palcami nerwowo stukał w fotel.

- Ja... - Gwałtownie jej przerwał, a młoda kobieta podskoczyła w miejscu.

- Nie jest pani głupia. - Przyznał wstając na równe nogi. - Stresuję się pani. - Dodał patrząc na jej trzęsące się dłonie.

- Zaginął mój ojciec. - Mruknęła cicho pod nosem.

- Tak myślałem. - Przyznał rozmarzony. - Proszę kontynuować. - Polecił jej.

- Miesiąc temu dostał list z pogróżkami. - Oznajmiła z gulą w gardle. - Nie przejął się tym, choć mówiłam, że powinien to zgłosić na policję. - Zaczęła płakać.

- Gdzie jest pani matka? - Zapytał nagle, całkowicie niewzruszony jej napadem histerycznego płaczu.

- Rodzice byli po rozwodzie... - Zaczęła tłumaczyć, a Sherlock wywrócił oczami i znów jej przerwał, nie mogąc słuchać jej nieporadnych wypowiedzi.

- Gdzie jest teraz? - Zapytał z satysfakcją. - Bo na pewno nie w Londynie... - Dodał uśmiechając się fałszywie.

- Myśli pan, że ma coś z tym wspólnego? - Wiedział, że zada mu to pytanie, tego właśnie od niej oczekiwał.

- Skąd... - Pokręcił rozbawiony głową. - Nie ma pani z nią kontaktu od jakiś dwóch lat, czyli od czasu rozwodu rodziców. - Oznajmił z satysfakcją i dziwnym błyskiem w chłodnych tęczówkach.

- Jest pan genialny. - Wyszeptała zdumiona jego osobą.

- Przypomina mi pani Johna... - Mruknął, ale szybko się opamiętał i wrócił do sprawy. - Osoba, która porwała pani ojca, to nie ta sama osoba, co wysłała pogróżki... - Oznajmił, wyczekując reakcji kobiety.

- Jak to? - Zapytała zdziwiona.

- Ojciec się nimi nie przejął bo doskonale wiedział od kogo one są, a były one od pani matki, która potrzebowała pieniędzy. - Wyjaśnił szybko, gdy kobieta otwierała usta by dowiedzieć się więcej, wyprzedził ją. - Nie powiedział o tym pani, bo uznał to za zbędne, i nie chciał, by jeszcze bardziej znienawidziła pani własną matkę. - Dokończył na jednym wdechu.

Kłamstewka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz